×

Antoś żył tylko 13 dni. „Położna rzuciła go na mnie. Gdybym go nie złapała, to by spadł”

Antoś miał żyć. Jego mamie, Marlenie Deniszewskiej, nie było dane cieszyć się z tego, jak rośnie, idzie do szkoły, cieszy się z pierwszej miłości. Chłopczyk żył zaledwie 13 dni. Ciąża przebiegała poprawnie, gdy nadszedł dzień porodu, kobieta z partnerem udała się do szpitala. Sama jest pielęgniarką w w Szpitalu Miejskim w Siedlcach i właśnie tam chciała przywitać na świecie swojego synka.

„Czekaliśmy i odliczaliśmy, kiedy zobaczymy synka. Trafiłam po godzinie 13 na oddział patologii ciąży, zrobiłam KTG i wszystko było w porządku. Zdrowy, silny chłopak”

Co się w takim razie stało, że rodzice dziś zamiast cieszyć się z synka, opłakują go nad jego grobem? Reporterzy Uwaga TVN dotarli do nich i przeprowadzili wywiad z panią Marleną. Kobieta ze łzami w oczach opowiedziała, przez co musiała przejść. Położna obciąża winą matkę, której tuż po porodzie rzuciła sinego synka na brzuch….

Problemy pojawiły się po tym, gdy podano kobiecie oksytocynę, czyli hormon wywołujący poród

Skurcze okazały się być bardzo bolesne. Pani Marlena prosiła o coś, co uśmierzy jej ból. Dostała tylko gaz, który nie pomógł wcale. Ojciec Antosia widział, jak jego ukochana cierpi.

Kilkukrotnie prosiliśmy o znieczulenie i cesarskie cięcie. Mama czuje, jeżeli coś się dzieje złego z dzieckiem. Krzyczeliśmy, żeby zadzwonili po lekarza, bo wiedzieliśmy, że Marlena nie da rady urodzić naturalnie. Położna zwracała nam uwagę, że mamy jej nie pouczać, bo ona ma 20 lat stażu i jeśli coś się nam nie podoba, to możemy wyjść z sali

Komunikat ze strony pani Marleny był jasny. Informowała, że nie jest w stanie urodzić siłami natury. Błagała wręcz o to, aby ktoś jej pomógł.

Było podłączone KTG i po 15 minutach, kiedy była trzecia faza skurczów, zaczęło spadać tętno dziecka ze 120 na 70. Alarm było słychać na całej sali. Położna odpięła KTG i wyłączyła alarm. Nie wzywała lekarza, zero reakcji. Ona była tam sama, była szefem i robimy wszystko tak, jak ona chce

Tętno dziecka nie było kontrolowane aż do końca porodu, czyli około trzydzieści minut. Na świecie pojawił się Antoś. Był cały siny. Nie płakał

Położna rzuciła go na mnie. Gdybym go nie złapała, to by spadł. Był cały siny. Myśleliśmy, że jest to chwilowe. Powiedziałam: „Mój synku kochany”, a położna odpowiedziała: „Teraz mój synku kochany? Widzisz, co narobiłaś? Mówiłam, żebyś bardziej rozszerzyła nogi i zaczęła przeć. Dopiero po paru minutach, jedna z pań przywróciła mu akcję serduszka. Mały nigdy nie zapłakał. Nigdy nie usłyszeliśmy jego głosu

Stan Antosia był krytyczny. Przewieziono go do szpitala w Warszawie. Gdy tylko przyszedł na świat, od razu został podłączony do respiratora

Lekarze zdecydowali o tym, że odłączą chłopca od aparatury. Rodzice mieli wówczas szansę po raz pierwszy i ostatni przytulić swojego synka… Po tygodniu otrzymali ze szpitala, w którym miał miejsce poród, dokumentację. Wynika z niej, że pani Marlena nie zgodziła się na wykonanie KTG.

Jest tu napisane, że odmówiłam badania KTG, a to nie jest prawda. Natomiast pięć minut przed porodem, pojawiła się informacja dopisana innym długopisem, o stanie tętna dziecka. Skąd pojawił się taki odczyt, skoro KTG było odłączone, a ani położna ani lekarz, nie osłuchiwali brzucha?

To, co wydarzyło się na sali porodowej, będzie badane przez prokuraturę. Wszczęto postępowanie w sprawie błędu w sztuce lekarskiej, przez który doszło do śmierci małego Antosia.

Artykuł powstał w oparciu o reportaż Uwaga TVN

Może Cię zainteresować