Nie żyje polski dziennikarz! Zginął w Chinach, ale rodzina nie jest w stanie sprowadzić jego ciała
Pochodzący z Trójmiasta dziennikarz mieszkał i pracował w Chinach. To właśnie tam doszło do tragedii. Teraz rodzina zmarłego prosi o wsparcie, by sprowadzić ciało 39-letniego mężczyzny do Polski.
Polski dziennikarz zginął w Chinach
Rodzina od dłuższego czasu nie mogąc skontaktować się z Sebastianem Furtakiem zgłosiła jego zaginięcie. Wtedy dotarły do nich okropne wieści.
Okazało się, że 29 grudnia 2019 roku znaleziono ciało 39-letniego mężczyzny na schodach budynku, w którym mieszkał. Nie poinformowano jednak rodziny, że dziennikarz nie żyje. Również ambasada RP w Chinach nie otrzymała takiej wiadomości.
Ktoś zepchnął go ze schodów?
Ciężko dokładnie stwierdzić co się stało. Chińska policja uważa, że w zdarzeniu nie brały udziału osoby trzecie. Brak jest jakichkolwiek innych informacji dotyczących wypadku.
Jak twierdzi rodzina:
W jego towarzystwie zapominaliśmy o wszystkich troskach, a jego uśmiech rozjaśniał nam dzień. Tak trudno się nam pogodzić się z ogromną tragedią jaka nas spotkała. Ból po stracie Sebka dotknął nie tylko nas, ale każdego kto go znał.
Sebastian Furtak pracował w TVP Info, trójmiejskim oddziale Superstacji oraz biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Ostatnim miejscem jego pracy w Polsce było radio TOK FM.
Ostatnia droga Sebastiana
Rodzina prosi o wsparcie finansowe w „ostatniej drodze” dziennikarza. Bez pomocy dobrych ludzi nie będą w stanie sprowadzić ciała 39-letniego mężczyzny z Chin, dlatego zorganizowano zbiórkę na portalu pomagam.pl:
Zbieramy na ostatnią podróż Sebastiana do domu. Do Gdańska. Według wstępnych wyliczeń, transport i kremacja prochów wynosi 27 tysięcy złotych, nie wliczając dodatkowych kosztów. Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Tylko dzięki Waszemu wsparciu będzie możliwy powrót Sebastiana do domu.