×

Klientka po kolacji w restauracji Gessler poczuła się oszukana. Wszystko przez rachunek

Restauracje Magdy Gessler są znane w całym kraju i cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Nie tylko pyszne jedzenie, ale niepowtarzalne wnętrze i profesjonalny personel. Coś jednak nie spodobało się autorce bloga segritta.pl i nie omieszkała o tym wspomnieć na swojej stronie. Kolacja wprawdzie była smaczna, ale kobieta wyszła z knajpy Magdy Gessler zaskoczona. Wszystko przez rachunek. Kobieta poczuła się oszukana.

O co chodzi? Rozeszło się o napiwek

Kobieta podkreśla, że ma świadomość tego, że daje się napiwki, ale dodaje także, że nie zawsze je zostawia. Wszystko zależy od tego, czy dany kelner faktycznie spisał się na tyle, aby dodatkowo go za to wynagrodzić. Z reguły jednak zostawia co nieco i rozumie, że to bardzo ciężka praca, która wymaga wysiłku. Tym razem to ktoś inny podjął za nią decyzję i właśnie to jej się nie spodobało.

Rachunek z bonusem

Blogerka podkreśla, że rozumie całą ideę dawania napiwków, ale nie lubi tego, gdy są one doliczone z góry do rachunku. Zastanawia się, jaki jest w takim razie sens dawania napiwków.

Mimo wszystko jednak wkurza mnie jak nic, jeśli ten napiwek jest automatycznie doliczany do rachunku. No zaraz. Przecież w napiwku chodzi o to, że klient dodatkowo chce wyróżnić/nagrodzić fajną obsługę, która i tak dostaje normalną pensję, czyż nie? Bo jeśli nie, to ja nie chcę wspierać takiego pracodawcy moimi pieniędzmi

W odwiedzinach u Magdy Gessler

Blogerka wprost mówi, że czuje się oszukana i forma, w której „zabrano” od niej napiwek, jej zdaniem nie przystoi takiej osobowości jak znana restauratorka i gwiazda telewizji.

Takie knajpy się zdarzają, ale trochę zaskoczyło mnie, że słynna restauratorka Magda Gessler też wprowadziła u siebie tę poronioną zasadę. No i choć jej restauracje cieszą się dobrą renomą, już do nich nie przyjdę.

Jeśli restauratorowi brakuje kasy na wynagrodzenie dla obsługi, niech podniesie ceny potraw o 10% a nie oszukuje klienta. Bo dla mnie to jest zwykłe oszustwo – tak, jakby w sklepie osiedlowym były podane ceny netto, do których przy kasie dodatkowo kasjerka dodawałaby kwotę podatku VAT

Czy zdarzyła Wam się kiedyś podobna historia?

Może Cię zainteresować