×

„Nie chcę być chrzestną”. Rodzina 22-latki próbuje ją do tego zmusić

„Nie chcę być chrzestną” – żali się nasza czytelniczka. Niestety odmowa w tym wypadku oznacza pójście na wojnę z całą rodziną. Jak wybrnąć z tej trudnej sytuacji?

Wybór rodziców chrzestnych

O duchowym znaczeniu rodziców chrzestnych, a czasami nawet samego chrztu, coraz mniej osób pamięta. Rodzice dziecka wybierając rodziców chrzestnych mniej kierują się ich predyspozycjami w zakresie pielęgnowania płomienia wiary, a bardziej stopniem pokrewieństwa lub zaprzyjaźnienia. Wcale nierzadko jednym z decydujących czynników okazuje się sytuacja materialna kandydata na chrzestnego.

Przyjęło się uważać, że osoba wybrana ma niewielkie pole manewru. Odmowa często bywa traktowana jako afront i może nawet skutkować zerwaniem kontaktów. Przed takim dylematem stanęła nasza czytelniczka, 22-letnia Asia. W mailu nadesłanym do redakcji przedstawia swoją sytuację:

Jak z tego wybrnąć? Okazało się, że wszyscy są przekonani, że będę chrzestną dziecka siostry. Bo tak. Bo raz, że jestem siostrą, dwa, że nikogo innego wziąć nie mogą, bo siostra nie ma za bardzo koleżanek, a jej jedyna przyjaciółka nie jest katoliczką. Rodziny płci żeńskiej też nie mamy (sami kuzyni).

Nie wypada odmówić?

Siostra matki z reguły stanowi pierwszy wybór w typowaniu rodziców chrzestnych. Najczęściej przyjmuje się, że sama propozycja stanowi tak wielki zaszczyt, że nie wypada nawet myśleć o odmowie. Jednak nasza czytelniczka, Asia, ma dobry powód. Ona akurat przykłada wagę do duchowego aspektu sakramentu, a ponieważ z religią jej nie po drodze, uważa, że zgoda na zostanie chrzestną siostrzeńca byłaby zwykłym oszustwem.

Jak młoda kobieta tłumaczy w mailu:

Nie chodzę do kościoła, chociaż mam sakramenty i nie chcę farsy. Co mam powiedzieć księdzu na spowiedzi, że nie wierzę? Musiałabym nakłamać, żeby dostać karteczkę z zaświadczeniem.

Jest także, nie ma co ukrywać, aspekt finansowy. Nasza czytelniczka jest studentką, wraz z dwiema koleżankami wynajmuje małe mieszkanko i nie pławi się w pieniądzach. Tymczasem sam „pakiet startowy” wymagany od chrzestnej, czyli złoty medalik lub krzyżyk i ubranko na chrzest to koszt co najmniej kilkuset złotych.

„Nie chcę być chrzestną”

Asia w przyszłości chciałaby kupić mieszkanie, założyć własną rodzinę i nie chce wkraczać w dorosłe życie z obciążeniem w postaci wydatków na chrześniaka kilka razy do roku, skrupulatnie weryfikowanych przez całą rodzinę:

Obecnie chrzestni to dojarka pieniędzy. A ja w przyszłości planuję własne dziecko, co najmniej jedno i to na nie wolę przeznaczyć zarobione przez siebie pieniądze. Siostrzeńca kocham i na pewno będę rozpieszczać, ale nie chcę, żeby to było narzucony z góry obowiązek. No ale cała rodzina wsiadła na mnie, że mam być chrzestną i już. Bo przecież dziecku się nie odmawia. To ciekawe, bo dziecko przecież nie poprosiło. Nawet nie ma pojęcia, jaką farsę szykują mu rodzice. Padły argumenty, że przeze mnie dziecko nie będzie miało chrztu, odmawiam mu sakramentu i przeze mnie pójdzie do piekła. Co zrobić w takiej sytuacji? Mieszkam wprawdzie w innym mieście, ale co weekend odwiedzam rodziców, a przez tę cała sprawę z chrztem sytuacja zrobiła się napięta i wszyscy uważają mnie za czarną owcę. Doszło do tego, że babcia przebąkuje, że mnie wykreśli z testamentu. Nie zależy mi na spadku, tylko na babci, ale przykład z testamentem świadczy, jak daleko sięga rodzinny szantaż. Co robić, ratunku!

Co byście poradzili?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Fotografie: Pixabay (miniatura wpisu), Pixabay

Może Cię zainteresować