×

Po dokonanej aborcji poszła do ginekologa. Zaniepokoiły ją słowa lekarki

Do sieci wyciekło nagranie gdzie lekarka groziła pacjentce prokuraturą, gdy dowiedziała się, że ta dokonała aborcji farmakologicznej.

Lekarka groziła pacjentce prokuraturą

Jedna z użytkowniczek forum Kobiet w Sieci opisała sytuację, której doświadczyła w Świętokrzyskim Centrum Matki i Noworodka. Chciała uzyskać poradę lekarską po tym, jak zażyła środki poronne, aby przerwać niechcianą ciążę.

Gdy powiedziała lekarce o przyjęciu wspomnianych leków, ta stwierdziła, że cała sprawa powinna trafić do prokuratury. Całą rozmowę można wysłuchać w poniższym nagraniu.

W opisie nagrania pacjentka przedstawiła swoją historię, aby zobrazować kontekst całego zdarzenia:

Pomimo mojej ostrożności i stosowania antykoncepcji doświadczyłam niechcianej ciąży. Udało mi się w ekspresowym tempie (5 tydzień od zapłodnienia) zorganizować proces aborcji farmakologicznej. Decyzja oraz sam proces była dla mnie trudna i traumatyczna. Decyzję podjęłam samodzielnie, bez udziału osób trzecich oraz bez udziału jakiegokolwiek z lekarzy. W świetle prawa polskiego nie jest to więc czynność nielegalna, ponieważ nie brały w niej udziału osoby trzecie. Nikt nie udzielał mi pomocy podczas całości trwania procesu przerywania ciąży. Po aborcji udałam się do lekarza, aby sprawdził, czy dalej jestem w ciąży.

Celowa prowokacja?

„Gazeta Wyborcza” postanowiła skontaktować się w tej sprawie z Rafałem Szpakiem, dyrektorem ŚCMiN w Kielcach. Na początku zastrzegł, że jeszcze nie rozmawiał z lekarką:

Muszę z ogromną przykrością stwierdzić, że to wygląda na celową prowokację. Trudno zrozumieć kogoś, kto przychodzi w trosce o swoje zdrowie z dyktafonem, gdy ma zaproponowany pobyt w szpitalu i badania, wychodzi. A potem widzimy jak przewala się fala hejtu pod adresem szpitala i personelu. Pracuję tu 19 lat i to pierwsza taka sytuacja.

Dyrektor nie ma zamiaru oceniać rozmowy pacjentki z lekarką. Zaznacza, że w powyższym nagraniu słyszymy jedynie fragment całej rozmowy:

Inna rzecz, że rozmawiałem z prawnikiem i faktycznie osobie, która samodzielnie dokonała aborcji farmakologicznej, nie grożą konsekwencje prawne. Czym innym jest pomocnictwo takiej osobie w uzyskaniu leków, które nie są ogólnie dostępne w aptece, a jeden z nich jest groźny dla osoby przyjmujące je. My tak naprawdę nie wiemy, czy ta pani je przyjęła. Wykazałaby to hospitalizacja, ale pani zrezygnowała z niej, co potwierdziła podpisem.

Pacjentka nie zamierza odpuszczać

Tajemniczą pacjentką była Klaudia Kuzdub, która wyraziła zgodę na podanie swoich danych osobowych. W poniedziałkowym oświadczeniu powiadomiła, że nie była to prowokacja i cała rozmowa faktycznie się odbyła. Całość udało się jej nagrać z pomocą smartwatcha.

W rozmowie z „Wyborczą” kobieta opowiada, że zgłosiła się do szpitala z powodu obaw o swoje zdrowie:

Rozmowa z lekarką na początku przebiegała całkiem sympatycznie, postawa pani doktor zmieniła się w momencie, gdy opowiedziałam o powodach swojej wizyty.

Kuzdub profilaktycznie skontaktowała się z prawnikami po zdarzeniu, aby rozeznać się w swojej sytuacji. Następnie postanowiła działać:

Zwyczajnie się przestraszyłam, gdy lekarka zaczęła mówić o prokuraturze. Wyszłam ze szpitala, a po zdarzeniu wysłałam mailem pismo do dyrektora placówki, w którym proszę o przeszkolenie swoich pracowników. Zastanawiam się nad kolejnymi krokami prawnymi. Najbardziej zależy mi jednak, żeby inne kobiety uniknęły takiej sytuacji jak ja. Mam świadomość, jakie są inne dziewczyny, i wiem, że niektóre po takiej rozmowie mogą się zabić.

Zgodnie z wyrokiem trybunału konstytucyjnego aborcja jest możliwa w przypadku, gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego oraz gdy występuje zagrożenie życia matki.

Źródła: kielce.wyborcza.pl, kobieta.gazeta.pl, www.ofeminin.pl
Fotografie: Zdj. poglądowe (miniatura wpisu), Freepik

Może Cię zainteresować