Cała prawda o jednym z największych domów publicznych w Bangladeszu. Zatrważające historie kobiet…
Kiedy niemiecka fotografka, Sandra Hoyn, zdecydowała się uwiecznić na kliszy piekielne warunki życia kobiet z domu publicznego w Kandapara, nie miała pojęcia, jak duże wrażenie wywrze na niej ta praca.
Zdjęcia wykonano w dzielnicy Tangail i ukazują życie pracowników sex biznesu, którzy pozbawieni są wszelkich praw i swobód, dopóki nie spłacą swych długów. Niestety, rzeczy, do których zmusza się te kobiety, spośród których część jest nieletnia, odciskają swe fizyczne i psychiczne piętno na całe życie. Niezależnie od toczących się dramatów jednostek, proceder ten trwa nieprzerwanie od ponad dwóch stuleci.
Dom publiczny Kandapara było ogromnym miejscem, które prawie przypominało małe miasteczko.

Znajduje się w Bangladeszu i istnieje od 200 lat. Jest to również najstarszy i drugi co do wielkości dom publiczny w kraju
Klienci nie traktują kobiet z szacunkiem. Są zmuszane do prostytucji. Są własnością madame i nie wolno im wychodzić na zewnątrz, nawet na przerwę.

Dom publiczny Kandapara było ogromnym miejscem, które prawie przypominało małe miasteczko. 23-letnia Megha zaczęła pracować w fabryce odzieżowej, gdy miała 12 lat. To tam spotkała faceta, który twierdził, że ma dla niej lepszą pracę. Po prostu sprzedał ją do burdelu...

Oficjalnie, kobiety muszą mieć ukończone 18 lat, ale większość dziewcząt jest młodsza.

Jednak niektórzy mężczyźni nie zdają sobie sprawy z tego, że uprawiają seks z nieletnimi, ponieważ nastolatki otrzymują sterydy takie jak Oradexon, które sprawiają, że z czasem zaczynają wyglądać na starsze.
14-letnia Asma, nie tylko pracuje w domu publicznym, ale także się tutaj urodziła...

Nie skończyła szkoły, ponieważ uczniowie nie dawali jej spokoju z powodu tego, że jej mama jest prostytutką.
19-letnia Priya zaczęła pracować tutaj, gdy miała skończone 17 lat.

17-letnia Kajol wyszła za mąż, gdy miała 9 lat. Została sprzedana przez ciotkę do burdelu.

Ma 6-miesięczne dziecko, ale nie dostała urlopu macierzyńskiego. W rzeczywistości została zmuszona do seksu dwa tygodnie po urodzeniu...
15-letnia Pakhi zadowala seksualnie klientów od 14 roku życia. Została zmuszona do małżeństwa w wieku 12 lat i uciekła przed mężem. Trafiła na człowieka, który ją sprzedał.

Klientem 17-letniej Sumaiya często jest jej chłopak.

23-latek z Dhaka nazywa się Titu i odwiedza co miesiąc dziewczynę, która próbuje w jakikolwiek sposób znaleźć pozorne szczęście w tym okropnym miejscu.
Niestety Titu często ją bije... Deklaruje jednak, że kocha dziewczynę i chce ją poślubić.

Sumaiya boi się jednak, że 23-latek zabierze jej wszystkie pieniądze. Mężczyźnie nie podoba się z kolei to, że jego kobieta sypia z jego kolegami.
27-letnia Bonna potrafi się śmiać mimo tego, że życie jej nie rozpieszcza.

Ojciec zgwałcił ją, gdy miała 7 lat. Trzy lata później uciekła i trafiła do burdelu. Teraz ma dwóch stałych klientów i zarabia średnio 19 dolarów na dzień.
Dziewczyny, takie jak 18-latka Papia, musiały nauczyć się wielozadaniowości w tej gorzkiej branży.

W młodym wieku została sierotą. Wtedy wyszła za mąż i uzależniła się z partnerem od heroiny. Została złapana i trafiła do więzienia. Tam spotkała kobietę, która wprowadziła ją do burdelu.
19-letnia Priya broni się czasem przed klientami, którzy posuwają się za daleko.

Jest tu wiele cierpienia... Wystarczy zapytać 26-letnią Dipę, która jest w 2 miesiącu ciąży.

Większość z tych kobiet po prostu nie ma innego wyboru i musi zostać w domu publicznym.

Marzą o tym, aby zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, aby wyjść stamtąd i zapewnić swoim dzieciom dobre wykształcenie, aby nigdy nie skończyły tak jak one.
Kobiety takie jak Pakhi i Mim mogą liczyć tylko na siebie. Kiedy mają więcej czasu, starają się cieszyć z drobnych rzeczy. Wszystko po to, aby podnieść się na duchu.

Cena za spotkanie z kobietą zależy od jej wieku i doświadczenia. Mogą zarobić od 11 do 22 dolarów na dzień.

Kiedy spłacą swój dług, mogą opuścić dom publiczny, ale nie zawsze to jest łatwe.

Te kobiety często są stygmatyzowane społecznie i rzadko mają normalne życie. Wiele z nich decyduje się pozostać w burdelu, aby nadal wspierać swoje rodziny.
Sandra Hoyn przyznała, że nie było jej łatwo uzyskać zgodę na fotografowanie.

Byli jednak i tacy klienci, którzy kompletnie nie przejmowali się, że ktoś robi im zdjęcia...
Niektórzy nawet powiedzieli Hoynowi, że przyjeżdżają do burdelu, aby zrobić sobie reset mózgu i nie czują się z tym źle...
