×

Chiny wygrały z koronawirusem? Polka, która tam mieszka wyjawia, jak to wygląda

Chiny wygrały z koronawirusem? Polska vlogerka mieszkająca i studiująca w Chinach opowiada, jak wygląda sytuacja w kraju, skąd pandemia rozprzestrzeniła się na cały świat.

Surowe restrykcje

Za oficjalny początek pandemii uchodzi 11 grudnia 2019 roku, gdy do przychodni w Wuhan z objawami grypopodobnymi zgłosiła się sprzedawczyni krewetek z tamtejszego targu. Przepisane leki nie poprawiły jej stanu, a gdy 5 dni później znów przyszła do lekarza, ten skojarzył jej objawy z podobnymi, występującymi u innych chorych.

Okazało się, że oprócz niej, COVID-19 zdiagnozowano u 26 innych pacjentów, spośród których 24 miało bezpośrednie powiązania z targowiskiem Huanan. Chińskie władze ogłosiły wtedy, że nie ma powodu do paniki, bo koronawirus nie może przenosić się z człowieka na człowieka.

Istnieje jednak jeszcze inna hipoteza, w myśl której pani Wei nie jest pacjentką zero, a pierwsze zakażenie koronawirusem nastąpiło miesiąc wcześniej, 17 listopada 2019 roku u mężczyzny, który nie odwiedzał wcześniej targowiska Huanan. Jeśli to prawda, to znaczy, że chińskie władze zwlekały kilka miesięcy z wprowadzeniem środków ostrożności.

Zamknięcie granic

Dopiero w marcu 2020 roku zamknięto granice. Latem poluzowano nieco restrykcje, zezwalając na wjazd do Chin osobom z wizami pracowniczymi i rodzinnymi. Każda osoba uprawniona do powrotu do Chin, musi przedstawić negatywne wyniki 4 testów, a i tak po przyjeździe czeka ją 14-dniowa kwarantanna w hotelu, ze strażnikami pod drzwiami. Wszystkie osoby z pozytywnym wynikiem, również bez objawów, kierowane są do szpitala, który mogą opuścić po uzyskaniu negatywnych wyników trzech testów, a następnie odbywają dwutygodniową kwarantannę w hotelu.

Jeśli w danym mieście wykryje się więcej niż kilkadziesiąt przypadków zakażenia koronawirusem, testuje się wszystkich mieszkańców, których najczęściej jest kilka milionów. Jeśli wykryje się więcej niż kilkaset przypadków, wszystkich mieszkańców zamyka się w domach i wyłącza się wszystko, ze sklepami żywnościowymi włącznie.

Zapewne w kraju należących do tak zwanych demokracji zachodnich, wprowadzenie tak surowych restrykcji byłoby niemożliwe. W Chinach było to o tle łatwe, że są krajem zarządzanym autorytarnie, regularnie oskarżanym o łamanie praw człowieka, gdzie obywatele są inwigilowani na każdym kroku.

W rezultacie jesienią 2020 roku, gdy świat zmagał się z drugą falą koronawirusa, w Chinach sytuacja epidemiczna była tak dobra, że władze nawet zachęcały obywateli do podróżowania po kraju podczas ośmiodniowego święta środka jesieni, które jest tradycyjnie okresem wzmożonego ruchu turystycznego.

Chiny wygrały w koronawirusem?

Polska blogerka Weronika Truszczyńska, studiująca w Chinach, w rozmowie z portalem o2.pl ujawnia, jak obecnie wygląda sytuacja w kraju:

W Szanghaju prawie wszystko otwarte jest od marca 2020. Jedyne miejsca, które otwarto dopiero latem to kina i teatry. W Wuhan lockdown zdjęto w maju 2020. W tym roku regiony, na które nakładano lockdown to miasta znajdujące się w północnych prowincjach, głównie Hebei i Heilongjiang.

Nadal obowiązuje noszenie maseczek w środkach transportu publicznego w pociągach i samolotach, a także na dworcach i lotniskach, ale to akurat dla Chińczyków nic nowego. Lubili nosić maseczki również przed pandemią. W niektórych miejscach przed wejściem wymagany jest pomiar temperatury.

Restauracje działają normalnie, bez limitu osób. Lekarze przyjmują w gabinetach. Chińscy studenci mają zajęcia w trybie stacjonarnym, a zagraniczni w zdalnym. Dzieci chodzą do szkół.

Co ze szczepieniami?

Do tej pory w Chinach zaszczepiono 4,5 proc. populacji (65 milionów ludzi), w tym osoby z grupy ryzyka: medyków, nauczycieli i taksówkarzy. W Szanghaju od kwietnia będą mogli się szczepić również cudzoziemcy. Jak ujawnia vlogerka:

Z tego co się orientuje najpopularniejszym preparatem w Chinach jest szczepionka firmy Sinopharm, mająca ok. 79 proc. skuteczności). Zachodnie szczepionki nie zostały jeszcze zatwierdzone w Chinach i nie wiadomo kiedy to nastąpi. Mówiło się o tym, że chińskie firmy złożyły zamówienia na zachodnie preparaty, ale nie podano więcej informacji. Problem w tym, że wiele osób nie rozumie dlaczego miałoby się szczepić kiedy wirus jest daleko, a oni nigdzie nie jadą. Rząd będzie musiał włożyć mnóstwo wysiłku, żeby wytłumaczyć obywatelom koncepcję odporności stadnej. Sama zaszczepię się jak tylko dostanę termin. W Szanghaju można zapisywać się od 29 marca, wtedy też planuję zarezerwować sobie termin na szczepienie.

Po Chinach można podróżować bez ograniczeń, za to nie można wyjechać za granicę. Mimo ostrych restrykcji, obowiązujących podczas pierwszej fali pandemii, pojęcie „wygranej z koronawirusem” używa się rzadko i niechętnie. Jak tłumaczy polska blogerka:

Mówi się o tym, że utrzymanie Chin wolnymi od wirusa jest priorytetem wśród priorytetów, ale specjaliści nie wykluczają wybuchu kolejnych ognisk.

Czy faktycznie można już mówić, że Chiny wygrały z koronawirusem?

Źródła: www.o2.pl, wyborcza.pl
Fotografie: Instagram (miniatura wpisu), Instagram, Twitter

Może Cię zainteresować