„Chciałam, żeby moja córka była Katherine – a nie Katarzyna. Urzędnicy robią mi na złość”
Mieszkaliśmy z mężem w Anglii przez 8 lat. Wróciliśmy do Polski kiedy udało nam się spełnić marzenie i wybudować własny dom. Mamy już synka, który urodził się w Anglii. Ma na imię Henry. Dopóki mieszkałam w Anglii, nawet mi do głowy nie przyszło, że z nadaniem imienia może być taki problem.
„Nasza córcia urodziła się już w Polsce, a ja po pierwszej wizycie w urzędzie przypomniałam sobie, dlaczego nie tęskniłam za bardzo za tym krajem.
Czasy się zmieniły, więc przepisy też się zmieniły i mówią jasno – rodzice mogą bez przeszkód nadawać dzieciom imiona obcego pochodzenia. No, tyle było teorii.”
Wymarzyłam sobie dla córki imię Katherine. To popularne w Anglii imię. Według mnie brzmi pięknie, szlachetnie i dostojnie. Myślałam, że wizyta w urzędzie to tylko formalność.
Urzędniczka spojrzała na wniosek i zawołała kierownika urzędu. Pan grzecznie mnie zapytał, czy mój mąż jest cudzoziemcem, choć widział wniosek, więc znał odpowiedź. A skoro nie jest, to przecież mamy polską formę tego imienia i trzeba ją wykorzystać. Dał mi do zrozumienia, że niepotrzebnie „wymyślam”. Tyle że mi podoba się imię Katherine, a nie Kaśka. Katherine brzmi mniej… oklepanie. Katherine to imię księżnej.
Jak szukałam inspiracji to przeczytałam, że w Katowicach urodził się Wiedźmin. Nie mam nic przeciwko, bo uważam, że wybór imienia to sprawa, która powinna obchodzić wyłącznie rodziców noworodka. Trochę śmieszą mnie argumenty, że powinno się rezygnować z jakiegoś imienia, bo „dziecku ktoś będzie dokuczał w szkole albo przedszkolu”. Często to słyszę i nie bardzo to do mnie przemawia – jeśli z dzieci w przedszkolu czy szkole naśmiewają się z imienia twojego dziecka, to to jest problem twój, czy tych dzieci i ich rodziców?
W jakim społeczeństwie my żyjemy, że decyzje jak nadanie imienia TWOJEMU dziecku masz uzależniać od tego, czy je wyśmieją, czy nie?
Wiem, że dzieci potrafią być okrutne, ale nie są takie z natury. Dziecko jest szczere, czasem aż za bardzo, ale nie jest okrutne. Wyśmiewania, piętnowania, obgadywania i tego typu rzeczy nie wysysa z mlekiem matki, tylko uczy się od starszych.
Kiedy szukałam imienia dla mojego synka, czytałam o tym, że imię nie może być zdrobniałe, uwłaczające, ani ośmieszające. OK – brzmi to sensownie. Tylko jak decyduje się o tym, że np. imię Nutella nie spełnia wymogów, ale Wiedźmin już tak?
U mnie nie chodzi o jakieś ekstremalne przykłady – po prostu chciałam, żeby moja córka miała na imię Katherine zamiast Katarzyna. I chyba mam do tego prawo. A urzędnik potraktował mnie z politowaniem i kazał mi rozmyślać nad tym, co już sobie dawno przemyślałam.
Takie zachowanie jak dla mnie jest karygodne, bo przecież rejestruje te wszystkie imiona obcego pochodzenie, jak np. Jessica. To o czym to świadczy – że imię dla mojego dziecka nie zależy ode mnie, tylko od tego, do którego urzędu trafię i jaki nastrój będzie miał urzędnik?
Monika