×

Jarek stracił w pożarze w Grecji żonę i 9-letniego syna. Z jego ust padły poważne oskarżenia

Tragiczne pożary w Grecji doprowadziły do niewyobrażalnej tragedii. Wśród ludzi, którzy stracili życie, była także Beata Korzeniowska z 9-letnim synkiem. Załamany mąż kobiety uważa, że akcja ratunkowa została źle przeprowadzona.

Kacperek ze swoją mamą zginął pod Atenami, gdy w Grecji szalały upały

Pani Beata, gdy tylko zauważyła, że zaczyna dziać się coś niepokojącego, wsiadła na łódkę z innymi osobami, aby uciec z miejsca zajętego przez rozszalały ogień. Pan Jarosław Korzeniowski tak wspomina ten tragiczny dzień:

Nie było też żadnej ewakuacji, tylko paniczna ucieczka, a wcześniej lekceważono zagrożenie. Pomoc przyszła dopiero po trzech godzinach, już po pożarze, jak się trochę uspokoiło

Mąż zwierza się, że jego żona błagała wręcz o pomoc, ale nie została jej udzielona. Jego zdaniem wina leży także po stronie biura podróży

Adam Górczewski, który jest rzecznikiem biura podróży Grecos, w rozmowie z Fakt24 wyjaśnia: „Ten pan stracił dwoje swoich bliskich. To jest bardzo trudna sytuacja dla niego. Z pomostu pod hotelem ewakuowano ok. 500 osób, wśród nich byli turyści i mieszkańcy”.

Dowiadujemy się także, że biuro podróży w momencie, gdy ogień zaczął szaleć, podstawiło w Rafinie autokary, do których wsiadać mieli turyści. Zorientowano się wówczas, że brakuje dwóch osób – Beaty i jej synka. „Byliśmy w stałym kontakcie ze służbami, które poszukiwały Polki. Nie wiemy do kogo należała ta łódź i skąd ona się tam wzięła. Nie wiemy też, dlaczego doszło do tej tragedii. Greckie służby będą ustalać te kwestie”.

Rzecznik nie wie, w jaki sposób pani Beata znalazła się trzy godziny przed ewakuacją na łodzi. Informuje także, że wszystkie osoby, które znalazły się tego dnia w autokarze ratującym turystów, nie ucierpiały…

Może Cię zainteresować