Smród w komunikacji miejskiej. „Za niemycie się powinny być mandaty”
Co śmierdzi w polskich autobusach i tramwajach? Chyba każdy z nas mógłby udzielić odpowiedzi, bazując na własnych, przykrych doświadczeniach. Smród w komunikacji miejskiej niestety nie należy do rzadkości i daje się mocno we znaki, szczególnie latem. „Ostatnio, jak kobieta podniosła rękę nade mną w autobusie, to myślałam, że z miejsca wysiądę” – żali się pani Renata w liście do redakcji portalu kobieta.gazeta.pl.
Mandat za brak dezodorantu?
Najpierw, kilka dni temu, redakcja portalu kobieta.gazeta.pl opublikowała list od czytelniczki, która postulowała wprowadzenie mandatów za „brak dezodorantu i niemycie się”.
Zauważyłam, że w ostatnim czasie w sieci pojawia się dużo tekstów o tym, że za opalanie na balkonie, albo zdejmowanie koszulki w miejscach publicznych grozić może mandat. Ja natomiast uważam, że to właśnie za brak dezodorantu i niemycie się powinny być mandaty. Przecież latem na mieście często trudno wytrzymać. Zupełnie tego nie rozumiem… Czy ludzie naprawdę nie czują tego, że śmierdzą?
– oburzała się kobieta.
Pani Agata nie jest jednak odosobniona w swoich odczuciach. Portal opublikował kolejny list, tym razem autorką jest pani Renata. Kobieta narzeka nie tylko na przykre zapachy, ale i na zachowanie Polaków, podróżujących komunikacją miejską.
Smród w komunikacji miejskiej
Głośne rozmowy telefoniczne, sztuczny tłum przy drzwiach, brak higieny – lista „grzechów” pasażerów komunikacji miejskiej jest dość długa. Pani Renata podkreśla, że zgadza się z tym, co przeczytała w liście od innej czytelniczki. Do listy przewinień dodaje kolejne pozycje…
Ostatnio przeczytałam list „Za brak dezodorantu i niemycie się powinny być mandaty. Latem na mieście trudno wytrzymać”. Chcę powiedzieć, że całkowicie zgadzam się z jego autorką, bo latem w komunikacji miejskiej z tego powodu naprawdę trudno jest wytrzymać. Ostatnio, jak kobieta podniosła rękę nade mną w autobusie, to myślałam, że z miejsca wysiądę. Niektórzy chyba regularnie zapominają o istnieniu wody, mydła i dezodorantu…
– pisze pani Renata.
Jednak brak higieny to nie jedyny działający na nerwy element poruszania się środkami komunikacji miejskiej. Czy tylko ja mam wrażenie, że ludzie w komunikacji miejskiej nie potrafią się zachować? Jak nie sztuczny tłum przy drzwiach, to głośne rozmowy telefoniczne, a latem ten uderzający brak higieny
– dodaje.
Kobieta podkreśla, że niektórzy zachowują się tak, jakby podróżowali sami i nie zauważali tego, co się dzieje wokół nich.
Szału dostaję, jak wchodzę do autobusu lub tramwaju, a przy drzwiach stoi tłum ludzi, choć dalej jest pełno wolnego miejsca. Niektórzy z kolei mają tendencję do rozsiadania się na kilku siedzeniach, na których rozkładają swoje torby z zakupami… Co tam inni pasażerowie, przecież reklamówki nie mogą leżeć na podłodze. Jeszcze inni zachowują się jakby byli w komunikacji sami. Rozmawiają przez telefon tak głośno, że słyszy ich pół autobusu lub cały wagonik metra – ludzie, nikt nie chce słuchać szczegółów z waszego życia!
– denerwuje się kobieta.
Nie da się ukryć, że podróż autobusem, tramwajem i metrem, bywa testem na cierpliwość. Zwłaszcza latem.