Kobieta rodziła w mękach przez 14 godzin. Kiedy dziecko przyszło na świat, nie dawało oznak życia.
Jarosław i Agnieszka z niecierpliwością oczekiwali przyjścia na świat upragnionego syna Miłoszka. Najpiękniejsze wydarzenie w ich życiu zamieniło się jednak w koszmar i rodzinny dramat.
Początkowo nic nie zapowiadało tragedii. Kobieta została przyjęta na porodówkę około 6 rano. Badania wskazywały na to, że z dzieckiem wszystko jest w porządku.
Przyszła mama nie była w stanie urodzić. Godziny mijały, a Agnieszka coraz bardziej opadała z sił. Poród okazał się dramatyczny i zbyt trudny. Po 10 godzinach kobieta była u kresu wytrzymałości. Błagała męża o pomoc. W końcu zdesperowani rodzice poprosili o cesarskie cięcie.
Lekarz jednak nie chciał nawet o tym słyszeć. „Trzeba rodzić, a nie ciąć” – padła odpowiedź. Podane lekarstwa nie pomagały kobiecie.
Nic nie wskazywało na komplikacje. Mimo usilnych próśb kobiety, lekarz pozostał nieugięty i nadal odmawiał cesarskiego cięcia. Pani Agnieszka coraz bardziej opadała z sił. Około godziny 20 w końcu udało się zakończyć poród.
Miłoszek był siny, nie oddychał i nie dawał znaków życia. Chłopiec urodził się martwy. Reanimacja i natychmiastowa pomoc nie pomogły. Było już za późno.
Wstrząśnięci rodzice nie mogli uwierzyć w tragedię. Nic nie wskazywało na tak dramatyczny koniec. Agnieszka i Jarosław uważają, że cesarskie cięcie mogło uratować ich synka. Lekarz nie był w stanie wytłumaczyć, jak doszło do tragedii.
Tego samego dnia została wezwana policja i prokurator. Dokumentacja medyczna została zabezpieczona i wszczęto śledztwo o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka.
Śledczy czekają na sekcję zwłok noworodka i opinię biegłych. Zgon mógł rzeczywiście nastąpić przez nieprawidłowo wykonaną akcję porodową. Personel szpitala jest wstrząśnięty tym zdarzeniem.