×

Przez miesiące pozwalała, aby partner katował i upokarzał jej syna. Zareagowała za późno

Do redakcji portalu supermamy.pl przyszedł list, który porusza kwestię przemocy w domu. Dokładniej kwestię znęcania się partnera kobiety nad jej dzieckiem i tego, że często takie mamy pozostają wobec tego bierne.

Nie reagowała

Jak sama autorka przyznaje, długo pozwalała na to, aby jej dziecko było poniewierane, wyzywane, bite i upokarzane. Ona zamiast zareagować przez długi czas usprawiedliwiała swojego mężczyznę i nie stawała po stronie syna.

Dopiero po czasie zrozumiała, jak wielki błąd popełniła…

Jestem zwykłą dziewczyną z podlasia. Wyprowadziłam się do większego miasta w poszukiwaniu szczęścia. Zachłysnęłam się możliwościami i ludźmi, ale nie potrafiłam nad tym zapanować. Życie mi się wyślizgnęło z rąk. Zaszłam w ciążę z przypadkowym mężczyzną. Poczułam się jak biedna sierotka, z podkulonym ogonem wróciłam w rodzinne strony, by wychować dziecko

Później zatrudniłam się w sklepie spożywczym w rodzinnym mieście, pracowałam tam ponad 11 lat. W tym czasie maluch dorastał, robił się coraz bardziej samodzielny, pierwszy raz się zakochał. Miał swoją pasję, grzebał w komputerze w każdej minucie życia. I wtedy popełniłam błąd życia, bo stwierdziłam, że mi też należy się trochę szczęścia i zaprosiłam do naszego życia mężczyznę. Teraz wiem, że nie było warto, ale mądry polak po szkodzie…

Na początku było dobrze, potem znośnie. I to znośnie tłumaczyłam na wiele sposobów. Syn informował mnie, że dzieją się dziwne rzeczy, że odzywa się do niego źle, niemiło, krzyczy bez powodu i kilka razy groził mu, że przetrzepie mu kark. Stwierdziłam, że dotrą się. Ale było coraz gorzej. A ja tłumaczyłam go dalej. I coraz rzadziej stawałam po stronie syna…

Od pierwszego uderzenia w twarz minęło 6 miesięcy, zanim zrobiłam cokolwiek. Bił go, ciągnął za koszulkę po podłodze, krzyczał, że do niczego się nie nadaje, że skończy gorzej niż ja, puszczalska, która poszła w cug z obcym typem. Krzyczał, że wrobiłam go w wychowanie nieudacznika, takiego jak on. Zaciskałam zęby, stwierdziłam, że nauczy go życia. Uodporni, wzmocni. Tymczasem on go niszczył, każdego dnia wymyślał nowe powody, by go upokorzyć. Raz zamknął go w piwnicy za to, że zjadł jego przysmak z lodówki. Na szczęście młody był silny, nie wiem skąd ją czerpał. Potajemnie wysłał papiery za granicę i pod koniec sierpnia oznajmił, że potrzebuje jedynie mojego podpisu, aby wyjechać i móc kształcić się w Niemczech w językach programowania. Patrzył na mnie bez cienia szacunku, jak na obcą osobę. Wiedziałam, że ma prawo, chociaż czułam się okropnie. Bez wahania podpisałam, byłam mu to winna. Poczułam, że nadszedł ten moment, że czas coś zmienić

Kiedy mój partner dowiedział się, że młody wyjeżdża, zaczął go wyśmiewać i kiedy próbował go szarpać, stanęłam między nimi. Powiedziałam, żeby zabrał swoje rzeczy i się wyprowadził. Że jego czas się skończył i że jeśli jeszcze raz odezwie się w ten sposób do mojego syna, to osobiście zadbam, żeby zajęła się nim policja. Krzyczał, awanturował się. W końcu musiałam wezwać pomoc. Ale poczułam się lepiej ze sobą

Syn wyjeżdża wkrótce. Wprawdzie rozmawialiśmy długo, płakaliśmy i sądzę, że były to łzy przebaczenia, to wiem, że nadal nie patrzy na mnie tak jak kiedyś. Może nigdy tego nie naprawię. Ale póki co zamykam swoje sprawy i też przeprowadzam się do Niemiec, by być bliżej syna. Jest jeszcze młody, potrzebuje wsparcia. Będzie też potrzebował pieniędzy, a ja stanę na rzęsach, by je dostał

Patrzyłam jak mój partner znęca się nad moim dzieckiem przez 6 miesięcy. Nie mam prawa nazwać się matką. Ale mam prawo walczyć o swojego syna. I błagam Was, nie dopuszczajcie do tego, by obca osoba niszczyła Was i Wasze dziecko. Samotność jest od tego lepsza, naprawdę

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować