×

Gdy przyszła na świat, ważyła zaledwie 400 gramów. Nie dawano jej żadnych szans

Ciąża to okres, przez który każda kobieta przechodzi inaczej. Wpływa na to wiele czynników: samopoczucie, stan zdrowia, wsparcie najbliższych czy nawet reakcja otoczenia. Przekonała się o tym młoda matka, której ciąża była prawdziwą walką o życie maleństwa. Wiele osób zarzucało jej, że jest jeszcze dla niej za wcześnie na narodziny dziecka. Kolejni mówili, że ciąża wykończy jej organizm, a co za tym idzie powinna pozwolić dziecku odejść. Ona miała jednak własne zdanie. Teraz z dumą opowiada o swoim maleństwie, które jakiś czas temu przyszło na świat. Oto jej historia.

Mimo przeciwności losu udało jej się zajść w ciążę

Kiedy zaszłam w ciążę, nikt nie mógł w to uwierzyć, ponieważ już wcześniej zdiagnozowano u mnie zespół policystycznych jajników, który miał doprowadzić mnie do bezpłodności. Powiedziano wówczas, że mamy z mężem bardzo niewielkie szanse na to, aby kiedykolwiek posiadać potomstwo. Wszystko jednak do czasu… Kiedy badania wykazały, że zaszłam w ciążę, byłam już w siódmym tygodniu. Lekarze byli w szoku. Po prostu nie mogli uwierzyć w to, co się stało, tym bardziej, że testy ciążowe pokazywały coś zupełnie innego! Ku naszemu zaskoczeniu w moim brzuchu faktycznie biło małe serduszko. Od tego momentu wszystko się zmieniło.

Niebezpieczne powikłania

W 12 tygodniu ciąży moje serce pękło. Podczas badania kontrolnego wykryto zakrzep krwi w macicy. Skrzep znikł w 18 tygodniu. Wtedy po raz kolejny poddałam się badaniom. Kiedy spojrzałam na lekarza, wiedziałam, że coś jest nie tak. Jego twarz wyrażała wszystko. Okazało się, że moja dziewczynka ma 3-tygodniowe opóźnienie w rozwoju. Na dodatek miała bardzo mało płynu owodniowego. Niemal natychmiast zostałam skierowana pod opiekę specjalisty.

Niestety nie miał dla mnie dobrych wiadomości. Okazało się, że szanse na przeżycie wynoszą mniej niż 20%. Nie to zabolało mnie jednak najbardziej. Dodał, że jestem młoda, zdrowa i powinnam spróbować jeszcze raz. Łzy dosłownie stanęły mi w oczach. Zapytałam Boga „dlaczego”? Byłam wściekła, że wszystko tak się potoczyło. Złość wkrótce zamieniła się jednak w determinację. Determinację w walkę o życie mojego maleństwa. Później dostałam kolejną informację. Tym razem płynu owodniowego było jeszcze mniej, a wzrost mojego dziecka się zatrzymał. Lekarz powiedział mi, żebym wróciła za kilka tygodni, aby sprawdzić, czy serce dziecka „jeszcze bije”.

Szansę na urodzenie żywego dziecka wciąż malały

W tym momencie praktycznie się poddałam. Płakałam, krzyczałam i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się dzieje. Z każdym mijającym tygodniem odzyskiwałam jednak nadzieję. Wiedziałam, że życie mojej córeczki wisi na włosku, ale nie mogłam się poddać. Bóg wybrał mnie, bym z jakiegoś powodu została matką. Specjalista za każdym razem ostrzegał mnie, że sytuacja jest beznadziejna i prosił, żebym była przygotowana na najgorsze. Po 26 tygodniach ciąży poinformował mnie, że przepływ krwi przez pępowinę znacznie spadł i że najprawdopodobniej poronię w ciągu najbliższych 24 godzin. Czy mogłam usłyszeć coś gorszego?

Nadzieja umiera ostatnia

Nie wiem, co się wtedy wydarzyło, ale zyskałam siłę, jakiej wcześniej nie odczuwałam. Poczułam, że nadszedł czas walki. Lekarze powiedzieli mi, że mogą zrobić wszystko, co w ich mocy, aby spróbować ją uratować, albo nie robić nic i pozwolić jej odejść. Wiedziałam, że muszę walczyć o życie mojej córki, dlatego ani chwilę nie zastanawiałam się nad odpowiedzią.

Maleństwo przyszło na świat

W dniu 22 czerwca 2017 roku urodziłam córeczkę po 29 tygodniach i 5 dniach ciąży. Jakby tego było mało, maleństwo miało rozmiary dziecka, które wyglądało, jakby przyszło na świat po 22 tygodniu ciąży. Kiedy ją zobaczyłam, miała przezroczystą skórę. Widać było niemal każdą jej kość. Nie mogłam uwierzyć w to, że żyje. Nie mogłam uwierzyć w to, jak maleńka była – była wielkości puszki coca-coli. Nikt nie mógł w to uwierzyć.

Po zaledwie 4 dniach Adalle została przeniesiona do Dziecięcego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Atlancie. To był najgorszy dzień w moim życiu. Tam ją zaintubowano. Nigdy bym nie pomyślała, że kiedykolwiek zobaczę tak wiele przewodów podłączonych do mojej bezbronnej córeczki.

„Po raz pierwszy mogłam dotknąć córeczki, kiedy skończyła 3 tygodnie”

Dni mijały. Adalle pomału przybierała na wadze. Minęły 3 tygodnie zanim mogliśmy jej dotknąć. To było najwspanialsze uczucie na świecie. Lekarze podkreślali, że nigdy wcześniej nie widzieli tak małego dziecka. Zaznaczali jednocześnie, że nie miało żadnych komplikacji zdrowotnych poza niedoborem wzrostu. Nie bez powodu nazwali je małą supergwiazdą.

Nadszedł czas na powrót do domu

Po 106 dniach pobytu w NICU, w końcu mogliśmy zabrać naszą córeczkę do domu. Choć praca jej serca wciąż była monitorowana, wydawało mi się, że kiedy została zabrana ze szpitala, poczuła się znacznie lepiej.

Gdyby nie pomoc Boża i zespól niesamowitych pielęgniarek oraz lekarzy, wiem, że Adalee nie byłoby dzisiaj ze mną. Dziękuję każdemu, kto miał jakikolwiek udział w opiece nad zdrowiem i życiem mojego dziecka. Dziękuję ludziom, którzy wspierali nas i modlili się za nas do samego końca. Dziękuję w imieniu naszej córki

Miłość matki potrafi zdziałać cuda

Determinacja, wiara i miłość matki nie mają sobie równych, czego dowodem jest powyższa historia. Mimo tak wielu przeciwności losu, kobieta postawiła życie swojego dziecka na pierwszym miejscu i dopięła swego. Dzisiaj maleństwo rozwija się prawidłowo, a rodzice są z niej niezwykle dumni. My również.

Gratulujemy!

Może Cię zainteresować