×

Wredna pasażerka nie chciała ściągnąć nóg z jej miejsca. Sylwia nie miała zamiaru odpuścić

Podróże pociągami to zawsze pewne ciekawe doświadczenie. Są ludzie, którzy dzięki PKP poznali miłość swojego życia, udało im się zaprzyjaźnić na lata lub po prostu miło spędzić czas.

Ludzie potrafią być bezczelni

25-letnia Sylwia z całą pewnością nie może zaliczyć się do tej grupy, a jej historia pokazuje, że życzliwość w podróży nie jest regułą.

Ludzka bezczelność i tupet nie mają sobie równych. Wsiadałam do pociągu z biletem weekendowym na pierwszą klasę. Jechałam do babci w piątek i wracałam w niedzielę wieczorem, dlatego takie rozwiązanie było dla mnie idealne. W Łodzi wsiadłam w mój pociąg, a z peronu już widziałam, że jest praktycznie pusty, ale przez to, że dużo podróżuje to wiem, że nie zawsze tak może być na całej trasie.

Dlatego też postanowiłam grzecznie usiąść na miejscu, które dodatkowo dostałam przy zakupie biletu. Tak zwana miejscówka po prostu gwarantuje to, że będę miała, gdzie siedzieć. Weszłam z moimi walizkami do pociągu, zaczęłam szukać mojego miejsca. No i znalazłam ten przedział

Firany zasłonięte zupełnie tak, jakby ktoś dawał sygnał, że tutaj wejścia nie ma. No, ale okej, ja akurat miałam miejscówkę, więc nie miałam się czym przejmować. Wchodzę tam z impetem, mówię „dzień dobry”. Ale cisza. Widzę tylko babkę koło 40 lat z rozłożonymi torbami, nogami na moim miejscu i kwaśną miną. Pomyślałam sobie, że będzie niezła jazda. Grzecznie się do nie zwróciłam:

„Proszę pani, ja mam tutaj miejscówkę, akurat w tym miejscu, gdzie pani trzyma nogi. Wolałabym usiąść tutaj, bo wiem, że w Warszawie dosiądzie się dużo osób”

Na co ona, nie patrząc w ogóle mi w twarz, odparła:

„Nie będę ściągać nóg i z tymi bagażami teraz szukać mojego miejsca, skoro cały pociąg jest pusty. Jak się pani nie podoba, to niech sobie pani stoi na korytarzu. Najgorzej jak się chce być świętszym od papieża”

No mnie zatkało. Trzymałam w dłoni bilet, za który zapłaciłam, a ona w bezczelny sposób mówi mi, że nie ściągnie nóg. Wyszłam z przedziału, kierując oczywiście swoje kroki do konduktora. Ten bez dwóch zdań przyznał mi rację, poszedł ze mną do przedziału i kazał kobiecie z całym kramem zająć swoje miejsce. Ona, wychodząc, zwróciła się do mnie i przez zęby powiedziała:

„Co za babsko. Niech ci ucieknie następny pociąg”.

I wiecie jak to się skończyło? Siedziałam w przedziale pełnym ludzi, bo tyle dosiadło się w Warszawie. ;)

Lubicie podróżować PKP?

Może Cię zainteresować