Po ulicy błąkał się 4-latek. Zaprowadził policjantów do domu, gdzie znaleźli jeszcze młodsze dziecko
Większość rodziców stara się zapewnić swoim dzieciom najlepsze warunki na jakie ich stać. Niestety, takie podejście nie dotyczy każdego. Policjanci przez przypadek odkryli, że dwóch malutkich chłopców żyje w skandalicznych warunkach. W mieszkaniu pełno było gnijących śmieci, niedopałków i wszechobecnego brudu.
Błąkał się ulicami
Dramat chłopców rozegrał się na Ukrainie w miejscowości Czerkasy. Po ulicach miasta błąkał się 4-letni chłopiec. Dziecko było brudne i grzebało w śmietnikach, dlatego zainteresowali się nim policjanci. Kiedy rozmawiali z małym Aleksiejem, nie potrafił wytłumaczyć gdzie jest jego mama, ale pokazał im gdzie mieszka.
Nieludzkie warunki
Funkcjonariusze, którzy weszli z 4-latkiem do mieszkania, byli wstrząśnięci tym co zastali na miejscu. Okazało się, że poza Aleksiejem mieszka tam też roczny Dania.
Bracia żyli w makabrycznych warunkach. Wszędzie było brudno, na ziemi leżało pełno śmieci i niedopałków papierosów. Większość odpadów zaczynała już gnić, a w salonie leżały niezabezpieczone przewody elektryczne. Kiedy policjanci weszli do mieszkania, Dania płakał i wołał mamę.
Twierdziła, że brak jej czasu
Matka zjawiła się pół godziny po policjantach. 21-letnia Alena próbowała się tłumaczyć. Stwierdziła, że po prostu nie ma czasu sprzątać i gotować.
Według brytyjskiego „Daily Mail”, sąsiedzi przyznali, że często widzieli Alenę pod wpływem alkoholu. Później wyszło na jaw, że żaden z chłopców nie był u lekarza. Zarówno Aleksiej, jak i Dania nie uczęszczali do żłobka ani przedszkola.
Chłopcy kompletnie jej nie obchodzą
Po dokonaniu makabrycznego odkrycia, chłopcy zostali umieszczeni w Domu Dziecka. Wiktor Wiczkan, zajmujący się prawami dzieci powiedział mediom, że 21-latka kompletnie nie dba o to, co stanie się z jej dziećmi. Młodszego syna nie odwiedziła nawet raz. O pozbawieniu jej praw rodzicielskich zdecyduje specjalna komisja.
Alena zaniedbywała nie tylko swoje dzieci. W mieszkaniu znaleziono także wychudzonego kota. Kiedy zabrano go do weterynarza, okazało się, że ma na głowie bliznę, najprawdopodobniej ktoś zgasił na zwierzęciu papierosa.