×

Szokujące kulisy wypadku radiowozu. „Nie tylko takiego koguta możemy włączyć”

Szokujące kulisy wypadku radiowozu, którym jechały także dwie nastoletnie dziewczyny. Gdyby nie to, że podróż zakończyła się na przydrożnym drzewie, prawdopodobnie nikt nie dowiedziałby się, co zaszło feralnej nocy. Teraz na jaw wychodzą kolejne zaskakujące informacje. „Tak naprawdę, to cieszę się, że się rozbiliśmy. Nie wiem, jak by się to skończyło” —  przyznała jedna z nastolatek w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Szokujące kulisy wypadku radiowozu

W nocy z poniedziałku na wtorek (z 2 na 3 stycznia) w miejscowości Dawidy Bankowe pod Warszawą. Radiowóz rozbił się o drzewo nieopodal skrzyżowania ulic Kinetycznej i Złote Łany. Jak się okazało, w radiowozie, oprócz dwóch funkcjonariuszy, znajdowały się również dwie nastolatki: 17-letnia i 19-letnia dziewczyna. Dotąd nie wiadomo, dlaczego policjanci kazali nastolatkom wsiąść do samochodu.

Wspólna przejażdżka nie trwała długo, bo policyjny pojazd rozbił się o drzewo po przejechaniu ok. 2 kilometrów.

Spie*****jcie

– miał krzyknąć jeden z policjantów do nastolatek chwilę po uderzeniu w drzewo.

Po niefortunnym zdarzeniu policjanci mieli próbować zatuszować całą sprawę – tak przynajmniej twierdzi jedna z nastolatek.

Jak my uderzyliśmy w to drzewo, to pojawiły się auta jakieś. Przejeżdżali ludzie, a ci policjanci ich wyganiali, bo bali się, że będą świadkowie

– opowiada poszkodowana 17-latka.

Funkcjonariusze wyszli ze zdarzenia bez obrażeń, ale nastolatki potrzebowały pomocy medycznej. Na pogotowie zawieźli je… znajomi. Na miejscu okazało się, że młodsza z dziewczyn ma połamaną kość nosową z przemieszczeniem. 

Nie tylko takiego koguta możemy włączyć

Z relacji nastolatki możemy się dowiedzieć, że policjanci zostali wezwani na interwencję z powodu pożaru traw i gałęzi. Najpierw na miejscu zjawili się strażacy, potem przyjechał radiowóz. Mundurowi byli w doskonałym nastroju. 17-latka twierdzi, że ich żarty niekiedy były dwuznaczne.

Nie tylko takiego koguta możemy włączyć

– rzucił jeden z mundurowych.

Policjanci mieli odczekać aż odjedzie straż pożarna i zaprosili jedną z dziewczyn do auta. A ponieważ 19-latka bała się sama wsiąść do radiowozu, wzięła ze sobą młodszą koleżankę. Dziewczyny usiadły na tylnym siedzeniu, a policjanci ruszyli z piskiem opon. 17-latka twierdzi, że zapytała, dokąd są wiezione, ale nie uzyskała odpowiedzi. Mundurowi włączyli „koguta” i pędzili przed siebie. Najwyraźniej próbowali popisać się przed pasażerkami. Wkrótce funkcjonariusz miał stracić panowanie nad pojazdem w wyniku czego uderzył w drzewo.

Uderzyłam głową w szybę i w drzwi lewą stroną ciała. Mam obitą nogę i bark, złamany nos. Wyczołgałam się z auta i upadłam. Głowę trzymałam pomiędzy kolanami, miałam krew w ustach

— opowiada dziewczyna w rozmowie z GW.

„Cieszę się, że się rozbiliśmy”

Młodsza z nastolatek, choć została poturbowana, twierdzi, że cieszy się, że doszło do wypadku.

Tak naprawdę, to cieszę się, że się rozbiliśmy. Nie wiem, jak by się to skończyło. Zaczęłam się zastanawiać, jakie policjanci mają wobec nas zamiary

— podsumowuje 17-latka i zaznacza, że zrobi wszystko, by funkcjonariusze zostali ukarani.

Los policjantów

Póki co pruszkowscy mundurowi wrócili do służby. Nadal patrolują ulice, ale robią to pieszo, bo po wypadku mają zakaz prowadzenia pojazdów służbowych. Wobec dwóch funkcjonariuszy wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Sprawą zajęła się również prokuratura.

Fotografie: Facebook (miniatura wpisu), www.facebook.com

Może Cię zainteresować