×

Zosia, Antoś, Bronia i Stefan zostali powieszeni w lesie na drzewie przez własną matkę

32-letnia kobieta w 1923 roku zamordowała i powiesiła na drzewie czwórkę swoich dzieci. Zdjęcia z miejsca tych przerażających wydarzeń, zostały wykorzystane jako ilustracje zbrodni, która miała mieć miejsce na polskich dzieciach. Miały zostać one zamordowane przez UPA w 1943 roku. Wciąż nie wiadomo, dlaczego tak się stało…

Zimna, grudniowa noc

Ta niewyobrażalna tragedia rozegrała się dokładnie 95 lat temu. Noc z 11 na 12 grudnia 1923 była bardzo zimna. Marianna Dolińska wraz z czwórką swoich dzieci błąkała się po podradomskich wsiach. Była zrozpaczona. Nie wiedziała, jak ochronić swoje maluchy przez chłodem, głodem i nędzą. Wtedy do głowy przeszedł jej przerażający pomysł…

Marianna Dolińska

Marianna Dolińska

Zamordowała czwórkę swoich dzieci

32-latka zabiła swoje dzieci – 6-miesięczną Zosię, 3-letniego Antosia, 5-letnią Bronię i 7-letniego Stefana. Ich ciała powiesiła na drzewie. Już następnego dnia Marianna Dolińska przyszła na policyjny komisariat w Radomiu i o wszystkim opowiedziała funkcjonariuszom.

Policjanci natychmiast aresztowali dzieciobójczynię. Później kobieta została umieszczona w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach pod Warszawą. Żyła tam jeszcze przez 5 lat. Zmarła w 1928 roki i została pochowana na szpitalnym cmentarzu.

Jest to pierwsza wersja zdjęcia pochodząca z artykułu Witolda Łuniewskiego

Jest to pierwsza wersja zdjęcia pochodząca z artykułu Witolda Łuniewskiego

Była chora

Przez długi czas zastanawiano się, dlaczego dokładnie kobieta dopuściła się tak makabrycznego czynu. Okazało się, że najprawdopodobniej cierpiała ona na chorobę afektywną dwubiegunową. Jej celem było popełnienie rozszerzonego samobójstwa.

Dosłownie kilka dni przez tragedią mąż kobiety został aresztowany pod zarzutem wielokrotnej kradzieży. Marianna została więc sama z trójką dzieci. Błąkała się po okolicznych wsiach i doszła do wniosku, że zabicie siebie oraz maluchów będzie najlepszym sposobem na to, aby uchronić je przed złem, które z pewnością je spotka.

To druga wersja fotografii, która pochodzi z „Podręcznika medycyny sądowej dla studentów i lekarzy” Wiktora Grzywo-Dąbrowskiego

To druga wersja fotografii, która pochodzi z „Podręcznika medycyny sądowej dla studentów i lekarzy” Wiktora Grzywo-Dąbrowskiego

Zdjęcia z miejsca morderstwa

Tuż po tragedii policyjny fotograf wykonał kilka zdjęć powieszonych na drzewie dzieci. To właśnie ich historia została nie do końca wyjaśniona.

Jedna z fotografii została umieszczona w „Roczniku Psychiatrycznym” w 1928 roku jako ilustracja choroby Dolińskiej. Autorem artykułu, w którym się ukazała, był Witold Łuniewski, dyrektor szpitala w Tworkach. To właśnie on zajmował się chorą. Druga z fotografii znalazła się w 1948 roku w „Podręczniku medycyny sądowej dla studentów i lekarzy”. Został on wydany przez profesora Uniwersytetu Warszawskiego, Wiktora Grzywo-Dąbrowskiego.

Okazuje się, że trzecie zdjęcie zostało wykorzystane także w innym miejscu. Trzecia z fotografii została ilustracją zbrodni wykonanej na polskich dzieciach przez UPA w 1943 roku. Rysy, które znajdowały się na fotografii wyglądały, jak drut kolczasty i wszystkim wydawało się, że właśnie tak jest.

Po raz pierwszy we wrocławskim czasopiśmie z 1993 roku

Po przeszukaniu różnych źródeł, okazało się, że fotografia pierwszy raz w taki sposób opisana została we wrocławskim czasopiśmie „Na rubieży”. Dokładniej, stało się tak w numerze 3. z 1993 roku. Jego podpis brzmiał dokładnie: „Dzieci polskie zamęczone i pomordowane przez oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii w okolicy wsi Kozowa, w woj. tarnopolskim, jesienią 1943 roku (ze zbiorów dr Stanisława Krzaklewskiego)”.

To z kolei trzecia wersja zdjęcia, publikowana m.in. w książkach Aleksandra Kormana. Fotografia jest lustrzanym odbiciem poprzednich ujęć, widoczne jasne, poszarpane rysy, omylnie brane za drut kolczasty. Własnie ona była mylnie opisywana

To z kolei trzecia wersja zdjęcia, publikowana m.in. w książkach Aleksandra Kormana. Fotografia jest lustrzanym odbiciem poprzednich ujęć, widoczne jasne, poszarpane rysy, omylnie brane za drut kolczasty. Własnie ona była mylnie opisywana

Wielokrotnie powielana

Ta sama fotografia pojawiła się także w innych miejscach. To jeszcze nie wszystko. Do zdjęcia stworzono nawet historię, która, jak nietrudno się domyślić, zupełnie różniła się do rzeczywistych wydarzeń. W 60. rocznicę rzezi wołyńskiej wywieszono także i plakaty, na których umieszczono fotografię z makabrycznego dzieciobójstwa.

Jednak gazety, plakaty, książki czy albumy to nie wszystko. W lipcu 2003 roku, dokładnie w 60. rocznicę rzezi wołyńskiej, na cmentarzu wojennym w Przemyślu odsłonięto pomnik poświęcony polskim ofiarom UPA.

Właśnie w tym miejscu znalazła się także kamienna rzeźba, która przedstawiała dzieci związane drutem kolczastym. Wisiały one dokładnie w tej samej pozycji, co Zosia, Antoś, Bronia i Stefan, zabici przez własną matkę. Drut w rzeźbie również znajdował się w tych samych miejscach, co rysy na zdjęciu. 5 lat później, na początku października 2008 roku, rzeźba ta została usunięta z pomnika.

Jak mogło dojść do tak olbrzymiej pomyłki?