×

Zobaczyła czarną kropkę na ramieniu syna. Dwa tygodnie później walczył o życie

3-letni chłopiec beztrosko pluskał się w przydomowym basenie, kiedy matka zobaczyła kleszcza na ramieniu syna. Był malutki i nie wbił się jeszcze mocno w skórę, dlatego z łatwością usunęła go pęsetą. Na ramieniu chłopca pozostał „tylko” mały czerwony ślad. Dwa tygodnie później maluszek walczył o życie w szpitalu.

Zobaczyła kleszcza na ramieniu syna

Jamie Simson razem ze swoim 3-letnim synkiem Johnnym wybrała się do sąsiadów na imprezę przy basenie. Chłopiec bawił się w wodzie, gdy mama zobaczyła na jego ramieniu „czarną kropkę”.

Johnny miał na ramieniu czarną kropkę. Podeszłam, żeby sprawdzić, co to jest. Okazało się, że to kleszcz. Był malutki i nie wbił się jeszcze mocno w skórę. Z łatwością usunęłam całego klesza pęsetą, więc myślałam, że wszystko będzie w porządku. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo się pomyliłam

– relacjonuje kobieta.

Facebook

Facebook

Z każdym kolejnym dniem mały Johnny czuł się coraz gorzej. Zauważyła to również opiekunka przedszkola, która przekazała mamie 3-latka, że chłopiec od kilku dni dziwnie się zachowuje. Nie chciał jeść i skarżył się na bóle głowy. W końcu Jamie uznała, że musi skonsultować objawy synka z lekarzem. Ten uznał, że chłopiec cierpi na „niegroźną infekcję wirusową” i odesłał chłopca do domu. Niestety, stan 3-latka wciąż się nie poprawiał, wręcz przeciwnie.

Johnny miał gorączkę i był apatyczny. Gdy jego temperatura wzrosła do 40 stopni Celsjusza, pojechałam z nim do szpitala na najbliższą izbę przyjęć

– wspomina mama dziecka.

3-latek walczył o życie w szpitalu

W szpitalu chłopiec został poddany badaniom, w tym morfologii. Okazało się, że liczba białych krwinek w organizmie dziecka była 3-krotnie wyższa niż powinna. Wyniki bardzo zaniepokoiły lekarzy, którzy postanowili wykonać jeszcze tomografię komputerową głowy malca. Ich obawy szybko się potwierdziły. Johny miał zapalenie opon mózgowych.

Lekarze nie wiedzieli, z czego to wynika. Byłam przerażona

– relacjonuje mama chłopca.

Facebook

Facebook

Dopiero po kilku dniach udało się „połączyć kropki”, które tworzyły jedną wspólną całość. Chłopiec został ukąszony przez kleszcza, który był zarażony wirusem Powassan. Skutki odczuwa do dnia dzisiejszego.

Początkowo mój synek nie był w stanie chodzić ani utrzymać równowagi. Z dnia na dzień jego stan się poprawia, jednak nadal jego lewa strona ciała jest słabsza i ma problemy z porozumiewaniem się. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i Johnny z czasem dojdzie do siebie

– podsumowuje mama chłopca.

Co wiadomo o wirusie Powassan?

Wirus Powassan jest zarówno bardzo rzadki jak i bardzo groźny. Co roku w USA rozpoznawanych jest ok. 28 przypadków zakażenia. Niemniej jednak wielu ekspertów zgodnie uważa, że rzeczywista liczba zakażeń jest znacznie większa, a to dlatego, że choroba może przebiegać bezobjawowo.

Pierwsze symptomy zakażenia wirusem Powassan pojawiają się w ciągu tygodnia do nawet miesiąca po ukąszeniu kleszcza. Objawy są różne, niekiedy bardzo niebezpieczne. Do tych wczesnych zaliczamy przede wszystkim: bóle i zawroty głowy, gorączkę, wymioty, złe samopoczucie i osłabienie mięśni.

Największe problemy pojawiają się, kiedy wirus zdoła rozprzestrzenić się do mózgu i ośrodkowego układu nerwowego. U chorego mogą pojawić się wówczas zaburzenia neurologiczne, drgawki, dezorientacja czy utrata koordynacji. Ponadto nawet połowa zakażonych mierzy się również z odległymi powikłaniami po chorobie, takimi jak: problemy z pamięcią czy częściowe porażenie ciała. W niektórych przypadkach niepełnosprawność pozostaje z chorymi już na zawsze. W niektórych przypadkach wirus Powassan prowadzi do najgorszego z możliwych scenariuszy – szacuje się, że zabija jedną na 10 zakażonych osób.

Źródła: parenting.pl
Fotografie: Facebook.com (miniatura wpisu), Facebook

Może Cię zainteresować