Zmarł na powikłania po koronawirusie. 42-letni aktor nie żyje
Zmarł na powikłania po koronawirusie. Gwiazdor Broadwayu w wyniku zakażenia koronawirlsem stracił nogę, przeszedł dwa udary, sepsę i grzybicę płucną. W końcu wycieńczony organizm poddał się…
Walka aktora z koronawirusem
Nick Cordero, pochodzący z Kanady gwiazdor Broadwayu, nominowany do nagrody Tony za rolę w musicalu Strzały na Broadwayu, 31 marca trafił do szpitala w Los Angeles z powodu powikłań po zakażeniu koronawirusem. Jego stan był tak poważny, że wymagał podłączenia do respiratora.
Kiedy wydawało się, że sytuacja jest opanowana, nagle pojawiła się bardzo wysoka gorączka, która zakłóciła pracę serca i ciśnienie krwi. Po reanimacji okazało się, że w prawej stopie pojawił się zakrzep, którego nie udało się wyeliminować za pomocą leków rozrzedzających krew, bo doszłoby do krwotoku wewnętrznego. W tej sytuacji w połowie kwietnia lekarze podjęli dramatyczną decyzję o amputacji nogi aktora.
Zmarł na powikłania po koronawirusie
U aktora, obok zaburzeń krzepliwości krwi, wystąpiły także inne powikłania. Cardero przeszedł dwa udary, infekcję septyczną, grzybicę płucną i problemy kardiologiczne tak poważne, że konieczne było wszczepienie rozrusznika serca.
Mimo wszystko wydawało się, że aktor wygra walkę z powikłaniami po koronawirusie. Miał przecież niespełna 42 lata i nie należał do grupy ryzyka. Jeszcze pod koniec maja żona Nicka, Amanda Kloots opublikowała optymistyczny wpis o postępach w leczeniu męża:
Małe postępy, to małe zbliżenia do zwycięstwa. Dzięki Bogu. Jedną z rzeczy, których nauczyłam się o tym całym procesie, to że na OIOM-ie jest zasada – jeden krok do przodu, dwa do tyłu.
Nick Cordero nie żyje
Niestety wycieńczony organizm aktora poddał się. 6 lipca żona Nicka Cardero poinformowała o jego śmierci:
Bóg ma teraz kolejnego anioła w niebie. Był przyjazny dla wszystkich, uwielbiał słuchać, pomagać, a zawłaszcza rozmawiać. Był niesamowitym aktorem i muzykiem.