×

Ośmieszyła swoich rodziców przy teściach. Jej mama aż wstała od stołu

Punkt widzenia zależy podobno od punktu siedzenia, ale pani Irenka nie spodziewała się, że będzie musiała odnieść to przysłowie do swojej jedynej córki, która diametralnie zmieniła się po tym, gdy wyszła za mąż za bogatego narzeczonego.

Serce jej pęka, gdy widzi, jak córka zachowuje się wobec jej rodziny, wobec niej, a po ślubie jest zaledwie pół roku i ma o sobie mniemanie jakby była co najmniej księżniczką. 60-latka napisała do nas smutną wiadomość, z której dowiadujemy się, jak Marzena traktuje bliskich i co o nich myśli.

„To jest okropne uczucie, gdy człowiek musi narzekać na własne dziecko i gdy własne dziecko zachowuje się tak, że człowiekowi serce pęka…”

Nie mówię, że w naszej rodzinie było dobrze, bo bywało różnie. Mąż nie zawsze był taki jak teraz, lubił sobie wypić, a i nie po drodze było mu do domu z pracy. Szybko się ocknął jednak i wydawało mi się, że dla mojej córki zrobiliśmy wszystko, aby ona mogła poznać sztukę, literaturę i malarstwo. Mieszkaliśmy w kamienicy i nie było nas stać na wynajem mieszkania w bloku, ale myślałam że to nie przeszkadzało mojemu dziecku

„Marzena była pokorna, grzeczna i dorastała w przeświadczeniu, że na wszystko trzeba sobie zapracować i nic nie ma za darmo”

Myślałam, że ona wie, że człowiek biedniejszy nie znaczy, że jest gorszy. Tak myślałam, ale wychodzi na to, że Marzena miała zupełnie coś innego w głowie przez cały ten czas.

Mimo tego że nie żyliśmy w bogactwie, nasza córka skończyła studia i zaczęła pracę w dużej korporacji. To właśnie tam poznała Jana, który starszy był od niej o 15 lat. Nasze dziecko zmieniło się z dnia na dzień i mówiło tylko o tym jak cudowny i wspaniały jest Jan i jego rodzina: że mama lekarz, że tata prawnik, że tacy mądrzy, wykształceni, że tyle świata widzieli…

Zwracała nam uwagę, że źle siedzimy przy stole, że ja nie powinnam z gołymi nogami chodzić na przyjęcia rodzinne. Zwracała uwagę ojcu, że nie umie się wysławiać – chociaż całe życie jej to nie przeszkadzało.

„Gdy przyszło nam spotkać się z rodzicami Jana, Marzena dała nam listę, na której napisała o czym możemy rozmawiać, a jakich tematów nie poruszać”

Jakby tego było mało, cały czas tylko komplementowała swoją przyszłą teściową. Zachwycała się jej operacjami plastycznymi, pięknymi, długimi i sztucznymi włosami, przedłużonymi rzęsami, paznokciami hybrydowymi, a mnie traktowała tak jak służącą i kogoś gorszego. Specjalnie na tę okazję założyłam najlepszą sukienkę, ale oczywiście tego nie doceniła, bo teraz otacza się w innym towarzystwie.

Strofowała nas na każdym kroku, ale zdecydowanie czara goryczy przelała się, gdy w czasie jednego ze spotkań z jej już teściami powiedziała o nas tak na głos:

„Ale proszę ich nie słuchać, bo oni pochodzą ze wsi. To biedni ludzie, którzy niewiele w życiu widzieli”

Spojrzałam na moje dziecko zupełnie jak na obcą osobę. Na twarzach rodziców Jana pojawił się drwiący uśmiech. Zerknęłam na tego mojego biednego męża, który dał jej tyle miłości przez całe życie, wstałam i powiedziałam na głos tak samo, aby wszyscy słyszeli:

„Może i biedni ludzie jesteśmy i mało widzieliśmy, ale szacunek do siebie i honor mamy, dlatego żegnamy się z państwem i myślę, że więcej się nie spotkamy. Do widzenia”

Córka próbowała się ze mną skontaktować, ale ja nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Wysłała mi SMS-a, który dla mnie był żenujący, ale wydawało jej się, że chyba jest odpowiedni w tym momencie. Napisała mi, żebym nie robiła wstydu i szopek.

Jestem zraniona tym wszystkim, co mnie spotkało z jej strony tak mocno, że naprawdę nie mam ochoty się z nią widzieć. Głęboko wierzę, że doceni nas i niedługo przyjdzie nas przeprosić. Oby tylko nie było za późno…

Jak można tak do własnych rodziców?

*zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować