×

Wołodymyr Zełenski doprowadził dziennikarkę do łez. Sam też prawie płakał

Wołodymyr Zełenski doprowadził dziennikarkę do łez. Sam również ledwo potrafił je powstrzymać. Kobieta rozpłakała się w czasie sobotniego przemówienia prezydenta Ukrainy. Opowiadał wówczas o rodzicach, którzy w wyniku wojny stracili swoje dzieci.

Okrucieństwo Rosjan

Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa już dwa miesiące. Najnowsze dane opublikowane przez prokuratora generalnego Ukrainy mówią, iż w wyniku napaści, jakiej dopuścili się Rosjanie, życie straciło 213 dzieci. Z kolei 389 zostało rannych. Oczywiście dane te mogą ulec całkowitej zmianie w każdej chwili. Wciąż trwa ustalenie dokładnej liczby poszkodowanych. Pewne jest, że najwięcej nieletnich ucierpiało w trzech obwodach: kijowskim, donieckim, a także charkowskim.

Niestety w mediach, co chwilę pojawiają się kolejne tragiczne historie z dziećmi w roli głównej. Jak na przykład ta o 3-miesięczej dziewczynce, która poniosła śmierć w wyniku ostrzału rakietowego na osiedle mieszkalne w Odessie. Wraz z maleństwem zginęła jej mama oraz babcia. W tym samym dniu życie straciły dwie inne dziewczynki – aktorki Donieckiego Obwodowego Teatru Dramatycznego. One z kolei zmarły w wyniku ostrzału Mariupola.

Wołodymyr Zełenski doprowadził dziennikarkę do łez

W sobotę w czasie swojego wystąpienia Wołodymyr Zełenski mówił o dzieciach, które zmarły w wyniku rosyjskiej inwazji. Jego słowa wywarły ogromne wrażenie na jednej z dziennikarek. Kobieta dosłownie zalała się łzami. Nie potrafiła ukryć swojego żalu i smutku. Nic w tym dziwnego. Mało który człowiek nie smuci się, gdy słyszy o takich okropieństwach. A śmierć dziecka jest jedną z największych tragedii…

Prezydent Ukrainy dodał także, że z różnych okupowanych części Ukrainy Rosjanie wywieźli ponad pół miliona ludzi. Jak stwierdził:

Liczby, które posiadamy, są tragiczne.

Zaznaczył jednocześnie, że nie wiadomo, ile dokładnie dzieci zawiera ta liczba.

Dane sprzed tygodnia świadczyły o ok. 5 tysiącach

– podkreślił Zełenski.

Źródła: wiadomosci.radiozet.pl
Fotografie: Twitter.com (miniatura wpisu), Twitter

Może Cię zainteresować