×

52-latka zakażona koronawirusem poszła do warzywniaka. Policja srogo ją ukarała

52-latka, u której wykryto zakażenie koronawirusem złamała warunki izolacji domowej i poszła na zakupy. Nie założyła nawet maseczki. Nie wiadomo, ile osób mogła zakazić. Policjant, który ją wylegitymował, został objęty przymusową kwarantanną.

Zakażona kobieta zlekceważyła izolację

W miarę jak rząd znosi kolejne obostrzenia, a życie wraca do normalności, tym więcej Polaków przestaje przejmować się pandemią koronawirusa. Zresztą wielu od początku w nią nie wierzyło, upatrując w zagrożeniu epidemicznym spisek bliżej nieokreślonych sił, pragnących zastraszyć ludzi, pozamykać ich w domach i zrujnować gospodarkę, tylko nie bardzo wiadomo, po co.

Ciekawe jest to, że nawet wśród osób, u których wykryto zakażenie koronawirusem i potwierdzono je testem, nie brak niedowiarków, przekonanych, że to wszystko ściema.  Prawdopodobnie należy do nich 52-letnia mieszkanka Warszawy, u której zdiagnozowano zakażenie koronawirusem, a ponieważ przechodzi je bezobjawowo, skierowano ją do izolacji domowej. Została, oczywiście, poinformowana, że mimo braku objawów chorobowych, stanowi zagrożenie dla innych, ale postanowiła się tym nie przejmować.

Patrol policji, który próbował się do niej dodzwonić, żeby sprawdzić, czy przestrzega warunków izolacji, przyłapał kobietę przed wejściem do budynku. Akurat wracała z warzywniaka. Jak ujawnia Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji, nie zadała sobie nawet trudu założenia maseczki:

Wracając, bez maseczki na twarzy, przed wejściem do budynku kobieta natknęła się na policyjny patrol kontrolujący osoby będące na kwarantannie i w izolacji domowej.

Spędzi izolację w areszcie

Początkowo kobieta szła w zaparte, że nie jest sobą, tylko sąsiadką osoby objętej izolacją domową. Życzliwie poradziła policjantom, by zadzwonili domofonem jeszcze raz, bo jak dzwonili wcześniej, to sąsiadka pewnie się kąpała i nie mogła otworzyć. Wtedy jednego z funkcjonariuszy tknęło przeczucie i poprosił kobietę o dokument tożsamości.  Jak wspomina Mariusz Mrozek:

Wtedy usłyszał „no dobra, macie mnie”.

Zachowanie kobiety to przykład skrajnej nieodpowiedzialności i lekceważenia obowiązujących zasad bezpieczeństwa w czasie pandemii. 52-latka z uwagi na potwierdzonego koronawirusa do czasu całkowitego wyzdrowienia objęta była izolacją domową.

Cała sytuacja wydała się zakażonej 52-latce szalenie zabawna, ale mina zapewne zrzednie jej w areszcie, gdzie posiedzi do 28 czerwca. Za narażenie innych osób na zakażenie chorobą zagrażającą życiu i zdrowiu grozi jej do 5 lat więzienia. Policjant, który ją wylegitymował, został objęty kwarantanną.

Źródła: wiadomosci.radiozet.pl
Fotografie: pixnio.com

Może Cię zainteresować