×

Czasem wystawia zużyte pieluszki swojego dziecka na klatkę schodową. Sąsiedzi są wściekli

Wychowanie małego dziecka, zwłaszcza pierwszego może przysparzać wiele problemów. W końcu niemowlakowi ciężko coś wytłumaczyć i zdarzają się dni, kiedy po prostu nie da się wszystkiego ogarnąć. Zazwyczaj ludzie na około nas są wyrozumiali, ale niektórzy nie dają matkom taryfy ulgowej.

Młoda mama nie może liczyć na zrozumienie wszystkich w bloku

Milena napisała list do redakcji „Papilota” ponieważ czuje się dyskryminowana jako matka. Przyznaje, że Polska jest naprawdę dobrym krajem do wychowania dzieci, bo państwo wspiera rodziny, a ludzie potrafią zrozumieć matki w trudnej sytuacji.

Niestety kobieta przyznaje ze smutkiem, że od kiedy sama jest matką, coraz częściej spotyka osoby bardzo źle nastawione do dzieci. Zazwyczaj są to ludzie, którzy nie zdecydowali się na swoje pociechy, albo już dawno je odchowali i zapomnieli, jak to jest być rodzicem malucha.

Sąsiedzi zmienili nastawienie

Od kiedy 3 miesiące temu urodził się jej syn, sąsiedzi co chwile się czegoś czepiają:

Z perspektywy niedługiego czasu muszę stwierdzić, że różowo nie jest. Moi sąsiedzi chodzą naburmuszeni i mają wieczne pretensje od momentu, kiedy zostałam mamą. Wcześniej byli naprawdę przyjaźnie nastawieni

Sąsiedzi na szczęście nie wytykają jej płaczu malucha, bo miłosiernie rozumieją, że Milena nie zawsze jest w stanie nad tym zapanować. Co najwyżej rozmawiają o tym między sobą za jej plecami. Od czasu do czasu pozwolą jej nawet łaskawie zostawić wózek na klatce:

Bywają momenty, że po prostu nie daję rady go przenieść do wózkowni, a jest zbyt brudny do domu. I ogólnie byłoby całkiem nieźle, gdyby nie bzdura, która urosła do rangi największego problemu.

Pieluchowa afera

Co wywołało wojnę z sąsiadami? Poszło o wystawianie śmieci za drzwi, a konkretnie worków zawierających zużyte pieluchy:

Każda mama niemowlaka na pewno zdaje sobie sprawę, że czasami nie da się nawet zejść do śmietnika. Choćby to trwało 5 sekund. Po prostu nie zostawisz dziecka samego, a boisz się, że jak je weźmiesz, to je zawieje. Przebieranie po prostu się nie kalkuluje. No, bywają takie martwe momenty, że nie ma jak

Milena przyznaje, że wystawia worki ze śmieciami, w których są też pieluchy, ale robi to tylko w ostateczności:

Dzieje się to tylko w momentach, kiedy kosz jest przepełniony. Wszystko jest naprawdę szczelnie zapakowane i nic nie czuć na klatce. Ale oni twierdzą co innego. Widzą pieluchy, więc podświadomie czują fetor. Ostatnio zapukali, żeby oficjalnie zaprotestować przeciwko „zasmradzaniu” korytarza. Sąsiadom z drugiej strony to nie przeszkadza

Nie czuje się winna i nie przestanie tak robić

Według świeżo upieczonej mamy, sąsiedzi nie mają żadnych podstaw, żeby się skarżyć. Worki nie leżą na klatce długo, więc nie widzi żadnego problemu. Niestety teraz, czuje się jakby prowadziła z nimi regularną wojnę:

To zwykła złośliwość i próba utrudnienia mi życia. Szczelnie zapakowany worek, który postoi przed drzwiami przez 2-3 godziny, to nie powinien być powód kłótni. Czuję. Jak partyzantka, która po cichu uchyla drzwi, żeby wystawić kolejny ładunek. Chcą mieć nieprzyjemną atmosferę, to będą ją mieli. Ja z tego zwyczaju na razie nie zrezygnuję. Wystawiłabym na balkon, ale raz to zrobiłam i pies rozszarpał. Przez chwilę na korytarzu nikomu to nie powinno zawadzać. Powinni być dla mnie wyrozumiali. Kiedyś mój syn będzie pracować na ich emerytury

Zgadzacie się z młodą mamą?

________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić: redakcja@popularne.pl

Może Cię zainteresować