Wypadek w drodze do Morskiego Oka. Zakrwawiony koń leżał w pobliskim rowie
Wypadek w drodze do Morskiego Oka. Sezon wakacyjny dopiero się zaczyna, ale w górach już teraz można spotkać tabuny turystów. W dodatku zaledwie dwa dni temu miała miejsce tragedia. Bardzo ucierpiał woźnica kierujący pojazdem oraz jego koń, który z ciężkimi obrażeniami trafił do rzeźni.
Wypadek w drodze do Morskiego Oka
Na trasie turystycznej do Morskiego Oka miał miejsce mrożący krew w żyłach wypadek. W czwartek konie ciągnące zaprzęg niespodziewanie spłoszyły się za sprawą przelatującego w pobliżu śmigłowca TOPR i zaczęły biec na oślep. Woźnica nie był w stanie zapanować nad zwierzętami.
Ostatecznie konie wpadły w barierkę oddzielającą część spacerową od terenu zielonego. Jeden z koni odniósł bardzo poważne obrażenia i wpadł do rowu. Woźnica, który był jedyną osobą znajdującą się w pojeździe także został ranny.
Rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek opowiedział o szczegółach zdarzenia:
Na drodze do Morskiego Oka w czwartek spłoszyły się dwa konie ciągnące zaprzęg, na którym nie było turystów. Ranny woźnica został przewieziony do zakopiańskiego szpitala. Jednego z koni nie uda się uratować.
Sprawa została również skomentowana w mediach społecznościowych Fundacji Viva, zajmującej się walką o prawa zwierząt.
Na profilu Ratuj Konie możemy przeczytać:
Lekarz weterynarii uznał, że konia nie da się uratować, więc koń z ogromnymi obrażeniami pęciny i ścięgien został wydobyty z rowu przez 3 jednostki straży pożarnej i teraz jest prawdopodobnie wieziony do… rzeźni.
Wypadek nastąpił w pobliżu Polany Włosienica. Jest to miejsce, w którym turyści wysiadają tuż przed Morskim Okiem.
Skandaliczna sytuacja
Organizacja broniąca praw zwierząt jest oburzona faktem, że zwierzę nie zostało uśpione na miejscu, lecz narażono je na dodatkowe cierpienie wynikające z przeciągania pod barierką oraz transportu do rzeźni.
Co więcej, wiele osób zwraca uwagę na fakt, że chore zwierzę nie powinno być transportowane do rzeźni, ponieważ jest to niezgodne z prawem. Sprawą wkrótce zajmie się prokuratura.
Zgodnie z ustaleniami rzecznika zakopiańskiej policji do wypadku doszło, gdy wóz zjeżdżał z góry.
Wóz zjeżdżał z góry i nie było na nim turystów. Koń przeleciał przez bariery i leżał nogami do góry. Drugi z koni też był spłoszony, biegał w okolicy, ale udało się go złapać. Poszkodowany woźnica, który do końca pozostał na wozie i próbował ratować konie, trafił do zakopiańskiego szpitala.