×

Koniec męczarni koni w drodze na Morskie Oko? Wóz hybrydowy przeszedł testy

Wóz hybrydowy to najnowszy pomysł, aby ulżyć zwierzętom pociągowym w trasie na Morskie Oko. Jednakże z wynalazku nie wszyscy są zadowoleni.

Wóz hybrydowy przeszedł testy

Próby stworzenia takiego wozu podjęto już wcześniej, bo w 2018 roku. Pierwotny prototyp nie miał jednak szczęścia i spłonął w trakcie ładowania. Jak tłumaczy Zbigniew Kowalskim z Tatrzańskiego Parku Narodowego sprzęt jest bardzo ergonomiczny:

To jest kolejny test tego wozu. To druga wersja tego prototypu. Pierwsza uległa spaleniu w 2018 roku. Jest on wyposażony w silnik elektryczny, który wspomaga konie w czasie pracy. Dotyczy to zwłaszcza podjazdów pod górę. Z kolei w czasie jazdy w dół, 90-95 proc. energii udaje się odzyskać. Wtedy akumulatory się ładują.

Jak zapowiada Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN wóz czeka kilkutygodniowe testowanie na trasie:

Chcemy, aby ten wóz rozpoczął regularną pracę na drodze do Morskiego Oka. Odbyło się już kilka testów i mam nadzieję, że prototyp wozu już w lipcu będzie regularnie kursował na trasie do Morskiego Oka. W tym czasie będziemy jeszcze sprawdzali jak wszystkie mechanizmy wspomagające się zachowują podczas wożenia turystów. Wóz wymaga jeszcze pewnych ustawień, stąd niezbędne jest zaangażowanie naszych służb. Jeżeli wóz będzie się dobrze sprawował w bieżącym sezonie letnim, to jesienią zapadnie decyzja o produkcji kolejnych na bazie tego prototypu. W najbliższych tygodniach wóz będzie regularnie woził turystów na szlaku z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy. Gdy testy się zakończą pozytywnie, jesienią podejmiemy decyzję o produkcji kolejnych takich wozów.

Drogi wynalazek

Fiakrzy, czyli powożący dorożkami oraz wozami na Morskie Oko nie są przekonani. Jednakże nie chodzi tutaj o niezadowolenie wynikające ze sprzętu, ale głównie z powodu jego ceny. Za pojedynczy wóz trzeba będzie zapłacić aż 120 tys. złotych, albowiem tyle kosztował prototyp. Jak tłumaczy Prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka Stanisław Chowaniec:

Zobaczymy jak to się zakończy. Moim zdaniem jednak nie było to potrzebne. Jednak jak już park poszedł w kierunku, by wspomóc konie, uczestniczymy w testach. Zobaczymy jak one ostatecznie wypadną. Za 120 tys. zł nie kupiłbym takiego wozu. Jest za drogi. Za 60 tys. zł to już coś innego. Normalny wóz kosztuje ok. 15 tys. zł. Różnica jest więc spora. Dlatego jeśli zapadnie decyzja o wymianie wozów, wówczas musielibyśmy szukać źródeł dofinansowania w Unii Europejskiej na innowacyjne rozwiązania.

Sam prezes stowarzyszenia przejechał się wozem i docenia jego możliwości, jednakże zauważa także jego wady:

Był kłopot z tym ładowaniem z góry, za mocno ładował. Ale poza tym jeżeli konie idą szybszym tempem, wóz automatycznie zwiększa prędkość, jeżeli idą wolniej, wóz spowalnia. Nie ma zrywów, popychania konia, że musi iść szybciej. Napęd włącza się automatycznie i dostosowany jest do tempa koni. Dzięki temu nie ma już zrywów, a cała jazda odbywa się płynnie. Z naszych obserwacji wynika, że koniom jest zdecydowanie lżej. Musimy w pierwszej kolejności ukończyć testy, a jeżeli trzeba będzie zmienić wozy, to fiakrzy są na tak.

Organizacje walczące o prawa zwierząt krytykują projekt. Uważają, że nie zmienia on nic w kwestii traktowania zwierząt.

Źródła: podroze.onet.pl, www.radiopik.pl, zakopane.wyborcza.pl
Fotografie: Twitter (miniatura wpisu), Twitter

Może Cię zainteresować