×

Wnuczka siedziała na łóżku swojego umierającego dziadka, kiedy otworzyły się drzwi. Nie wierzyła, kogo zobaczyła

Prawdziwi przyjaciele są najlepszym darem. Nic na świecie nie jest tak cenne, jak ciepło i bliskość, które ludzie mogą dać sobie nawzajem. Opowieść o dziewczynie i dziadku pokazuje to bardzo wyraźnie. Ta historia dotknęła ludzi na całym świecie.

Tak jak w każdą sobotę zbierałam się do domu opieki z moim dziadkiem. Musiałam tylko przejść kilka przecznic i już byłam na miejscu. Moja matka nie była tak entuzjastyczna, bo wolałby, żebym ten wolny czas spędzała z przyjaciółmi. Ja wolałam odwiedzać tych ludzi. Dziadek zawsze mówił: „Każdy, kto odwiedza chorego, daje mu życie”. Czułam po prostu taką potrzebę.

wnuczka i dziadek (1)

Najpierw odwiedziliśmy panią Sokol. Zawsze nazywałam ją Kucharką, bo opowiadała za każdym razem historie o tym, jak była niegdyś znaną kucharką w Rosji. Ludzie przybywali z daleka, aby spróbować jej słynnego rosołu.

Następnie przychodził czas na pana Meyera, którego nazywałam Dowcipnisiem. Siadaliśmy przy stole, a on opowiadał nam dowcipy. Niektóre nie były śmieszne, a przy innych wręcz płakałam ze śmiechu. Ale najlepsze było to, jak on sam reagował na swoje dowcipy. Śmiał się tak mocno, że aż stawał się czerwony na twarzy. Razem z dziadkiem zarażał nas tymi szczerymi emocjami.

Obok mieszkał Pan Lipman, który kochał śpiewać. Brzmiało to tak czysto i dostojnie, że uwielbiałam go słuchać.

'Babcia’ to pani Kagan. Zawsze z wielką dumą pokazywała nam zdjęcia swoich wnuków, które znajdowały się w całym pokoju.

Pokój pani Schrieber był także pełen wspomnień.

Pan Krull był cichy i spokojny. Nigdy nie mówił zbyt wiele. Słuchał uważnie mnie i dziadka i tylko uśmiechał się uroczo. Jedynie na koniec zaznaczał, że chce, abyśmy odwiedzili go za tydzień. Mówił o tym wszystkim – nawet pani w recepcji.

Co tydzień chodziliśmy do domu starców – niezależnie od tego, jaka była pogoda. Odwiedzaliśmy naszych przyjaciół: Kucharkę, Dowcipnisia, Śpiewaka, Babcię, Damę i cichego pana Krulla. Niestety pewnego dnia dziadek trafił do szpitala. Lekarze nie dawali nam nadziei…

I nadeszła sobota… Ale jak mogłam pójść sama do domu opieki bez mojego dziadka? Wtedy właśnie przypomniałam sobie to, co mi powiedział: „Niech nic nie stanie na drodze przed robieniem dobrych uczynków”. Dlatego zdecydowałam się pójść tam sama. Bo kto odwiedza chorych, daje im życie. Prawda? Wszyscy byli szczęśliwi, że ich odwiedziłam, ale pytali też o dziadka. Kiedy powiedziałam im, że jest w szpitalu, byli zasmuceni i starali się mnie pocieszyć.

Kucharka zdradziła mi niektóre swoje sekretne przepisy, Dowcipniś opowiedział swoje najlepsze żarty, Śpiewak zaśpiewał piosenkę tylko dla mnie, Babcia pokazała mi kilka zdjęć, a Dama powiedziała mi wzruszające historie ze swojego życia. Kiedy weszłam do pana Krulla, nie wiedziałam o czym mam mówić, dlatego opowiedziałam o tym, jak minął mi dzień w szkole. Po jakimś czasie pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam. Na koniec usłyszałam jeszcze wiele ciepłych słów.

wnuczka i dziadek (2)

Dziadek był cały czas w szpitalu. Pewnego dnia usiadłam sobie w kącie jego sali. Nie miałam siły nic mówić, a dziadek nie widział, jak płaczę. Moja matka zajęła miejsce na łóżku obok swojego taty, trzymając go za rękę. W pokoju było bardzo ciemno i bardzo cicho. Nagle otworzyły się drzwi i pielęgniarka powiedziała, że ktoś przyszedł w odwiedziny. I nagle usłyszałam znajomy głos Dowcipnisia: „Czy tu się odbywa jakaś impreza?”. Zaraz za nim zobaczyłam Kucharkę, Śpiewaka, Babcię, Damę, pana Krulla, a nawet kobietę z recepcji! Kucharka obiecała, że będzie gotować dziadkowi przepyszne jedzenie. Mówiła to podając mu swój słynny rosół. Dowcipniś zawołał: „Rosół? Lepiej dajcie mu jakaś dobrą kanapkę!”. Zaczął się głośno śmiać i zaraził tym wszystkich nas.

Potem opowiedział nam kilka nowych dowcipów. Kiedy skończył, każdy miał w ręku chusteczkę, bo wszyscy płakaliśmy ze śmiechu. Babcia przekazała dziadkowi narysowaną przez jej wnuczęta kartkę z życzeniami powrotu do zdrowia. Śpiewak cichutko coś wykonał, a Dama opowiedziała historię, jak dziadek podczas śnieżycy odwiedził ją w domu starców i dał jej przepiękną różę. I zanim się zorientowaliśmy, czas wizyty dobiegł końca. Goście obiecali, że przyjdą jeszcze do dziadka.

Tego wieczoru dziadek zjadł kolację. Wkrótce potem samodzielnie siadał. Z każdym dniem stawał się silniejszy. Lekarze byli zszokowani jego poprawą. Ja jednak wiem, że najlepszym lekarstwem byli jego przyjaciele. Przecież każdy, kto odwiedza chorych, daje im życie. Prawda?

Mój dziadek ma się dobrze. Nie przerwaliśmy naszego sobotniego rytuału. Odwiedzamy naszych przyjaciół i nie mamy zamiaru przestać.

Może Cię zainteresować