×

„Gdyby mogła, księdzu by stopy lizała”. Mąż wyśmiewał się z żony przy kolegach z pracy

Podobno ludzie się nie zmieniają, ale ta historia dowodzi, że niektórzy są w stanie zmienić zdanie o 180 stopni, pozostawiając swoje dawne wizje tego, jak ma wyglądać świat. Pani Ania wyszła za mąż za Filipa, ponieważ zakochała się od pierwszego wejrzenia. Bardzo chciała kogoś, kto będzie miał takie same wartości jak ona, będzie wierzący i razem z nią chętnie będzie chodził do kościoła na niedzielne msze.

Niestety wszystko bardzo szybko się zmieniło, bo już po trzech latach małżeństwa Filip okazał brak szacunku Ani

Długo szukałam takiego męża, który będzie dla mnie dobry i będzie rozumiał moje potrzeby regularnych wizyt w kościele i wspólnego modlenia się

„Filip wydawał się idealny, ponieważ tak samo jak ja wierzył w Boga, chciał chować dzieci w duchu tej wiary i niedziela była dla niego dniem świętym, co dla mnie także było bardzo istotne”

Po czterech latach małżeństwa nagle wszystko się zmieniło, a to za sprawą tego, że mój mąż przeszedł do nowej pracy. Koledzy, którzy pracowali u niego w biurze, niestety nie byli wierzący, a co za tym idzie mój mąż stawał się taki jak oni. Nie twierdzę, że wszyscy powinni wierzyć w Boga, ale wydaje mi się, że powinniśmy się wszyscy szanować, o czym zapomniał niestety mój małżonek.

Pierwszym sygnałem tego, że dzieje się źle w naszym związku było spotkanie służbowe, na które mnie zaprosił. Siedzieliśmy wszyscy przy jednym stole w eleganckiej restauracji, gdy po kilku lampkach wina mój mąż dość głośno powiedział: „Nie no takie bzdety o religiach to tylko moja Ania umie powiedzieć. Moherowy z niej beret i traci czas zapitalając do kościoła. Gdyby mogła, zapewne księdzu by stopy by lizała”

Jego koledzy zaczęli się śmiać, żony niestety spuściły wzrok, ale widziałam, że też podnosił im się kąciki ust. A mi zwyczajnie było bardzo przykro i wstałam od stołu, aby pójść do toalety w celu poprawienia niby makijażu.

Popłakałam się i w domu chciałam o tym porozmawiać z mężem, ale on uznał, że jestem sztywna i właśnie „katole” są tacy, że nie rozumieją żartów i nie mają dystansu do siebie. Zawsze jakoś moje poczucie humoru mu odpowiadało, teraz nagle się zmieniło… To była sobota dlatego uznałam, że porozmawiamy na spokojnie w niedzielę, gdy wrócę z kościoła. Tak się nie stało, ponieważ mojego męża nie było, bo poszedł z kolegą z pracy na piwo.

Nie interesowało go to, że przygotowałam obiad, że chciałam z nim spędzić czas i porozmawiać – wolał pójść z kimś, kogo dopiero poznał. Nie liczyło się to, że jest niedziela i ustaliliśmy sobie, że to będzie zawsze nasz dzień i rodziny. Takich tekstów jest coraz więcej i wydaje mi się, że bardzo mocno wpływa to na naszą relację, źle w niej czuję, ale nie chcę rozwodu, ponieważ uważam, że małżeństwo jest na zawsze, jednak nie wiem, jak powinnam to rozwiązać i jak rozmawiać z mężem, aby zrozumiał moje potrzeby i nie wyśmiewał się z nich, a szanował je tak jak na początku

Co pani Ania powinna zrobić?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować