×

Asia zorganizowała wieczór panieński przyjaciółce. Jej narzeczony zmienił go w koszmar

Wieczór panieński powinien być niezapomniany dla kobiety, która już chwilę później przestanie być wolna i założy rodzinę. Doskonale wiedziała o tym Asia, dlatego chciała własnie taki zorganizować swojej przyjaciółce Mai. Niestety, nie wszystko było tak, jak sobie zaplanowała. Całą zabawę i przyjemność popsuł narzeczony.

O tym, co poszło nie tak, napisała we wiadomości do portalu papilot.pl

Maja i ja znamy się jeszcze z podstawówki. Od małego byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, nawet wtedy, kiedy w liceum i na studiach nasze drogi się rozeszły. Przez te wszystkie lata utrzymywałyśmy regularny kontakt i często się spotykałyśmy. Na trzecim roku studiów Maja poznała swojego przyszłego męża, Filipa. Wprawdzie nie zaprzyjaźniliśmy się, ale zawsze mieliśmy w miarę dobrą relację i nie było między nami żadnych spięć.

Po studiach Filip oświadczył się Mai, a ona poprosiła mnie, żebym została jej świadkową. Bardzo się ucieszyłam i było to dla mnie ogromne wyróżnienie. Chciałam zorganizować jej idealny wieczór panieński, zgodnie z jej wszelkimi życzeniami. Wielokrotnie rozmawiałyśmy z Mają na temat tego, jak wyobraża sobie tę imprezę. Ostatecznie zdecydowałyśmy, że będzie to wieczór w stylu hawajskim, więc zorganizowałam dla naszej grupy lekcję tańca hula w jednym z klubów w centrum miasta

Wiem, że tradycyjnie wieczór panieński powinien być organizowany w domu świadkowej, ale sama mieszkam w kawalerce na obrzeżach miasta, a Maja i Filip mieli mieszkanie praktycznie w centrum. W związku z tym na parę tygodni przed imprezą zadzwoniłam do niej z pytaniem, czy możemy zorganizować wszystko właśnie u niej. Maja od razu się zgodziła. Gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik (zarezerwowałam lekcję tańca, zaprosiłam wszystkie dziewczyny, wybrałam klub, do którego miałyśmy pojechać wieczorem), Maja spytała mnie, czy możemy jednak przenieść imprezę do mnie, bo Filip nie chce wynieść się z mieszkania.

Niestety Maja i Filip nie dogadali się miedzy sobą co do daty swoich imprez, więc wieczór kawalerski Filipa miał odbyć się dwa tygodnie po jej wieczorze panieńskim. Mimo to byłam przekonana, że on weźmie pod uwagę imprezę dla swojej narzeczonej i zorganizuje sobie jakoś ten dzień i wieczór. W końcu ma wielu kolegów, z którymi często spotyka się w ich mieszkaniach. Nie sądziłam, że to w ogóle będzie jakikolwiek problem.

Okazało się, że problem z Filipem wcale nie wynikał z tego, że nie miał u kogo spędzić tej nocy. Po prostu nie zamierzał ruszać się „z własnego mieszkania” (dodam, że mieszkanie formalnie jest własnością babci Mai), żebyśmy mogły najdogodniej zorganizować naszą imprezę. Wyjaśniłam Mai, że wszystko jest już zorganizowane pod kątem lokalizacji jej mieszkania i że na tydzień przed wydarzeniem będzie mi bardzo trudno wszystko pozmieniać. W końcu Maja przyznała mi rację, ale powiedziała, że Filip na pewno nie będzie z tego zadowolony. Postanowiłam to przemilczeć, żeby nie robić jej przykrości

W dzień imprezy ja i część dziewczyn, która miała mi pomóc dekorować mieszkanie spotkałyśmy się z Mają, żeby przekazała nam klucze. Jedna z koleżanek miała w tym czasie zabrać Maję na zabiegi upiększające (włosy, paznokcie, makijaż). Spytałam, jak udało się rozwiązać sytuację z Filipem. Maja odparła, że Filip od tygodnia strasznie narzekał, że będzie musiał na cały dzień wynieść się z mieszkania i „aby choć trochę poprawić mu humor upiekła mu jego ulubione ciasto”. Nie skomentowałam tego, ale wydało mi się to po prostu śmieszne. Okazało się, że Filip ma tego wieczoru nocować u chłopaka jednej z dziewczyn, która też została zaproszona na panieński (była w grupie, która pomagała mi dekorować mieszkanie). Myślałam, że na tym temat Filipa i jego marudzenia się zakończył.

Jak to zwykle bywa podczas planowania tego typu imprez, nie wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Okazało się, że mamy obsuwę czasową w kwestii dekorowania i szykowania przekąsek. Z kolei grupa dziewczyn, która miała zrobić tort-niespodziankę też się spóźniała, bo pierwsze ciasto, które przygotowały, zupełnie im nie wyszło i trzeba było zacząć wszystko od nowa. Miałyśmy coraz mniej czasu, zbliżała się godzina lekcji tańca, a musiałyśmy jeszcze się przebrać i umalować. Wszystkie uwijałyśmy się jak w ukropie, a ja byłam coraz bardziej zestresowana, bo nie chciałam zawieść Mai i jej oczekiwań. Nagle, ku naszemu zdumieniu, rozległ się dzwonek do drzwi

Okazało się, że był to chłopak wspomnianej koleżanki, u którego miał nocować Filip. Zapomniał swoich kluczy do mieszkania i musiał pożyczyć od niej drugi zestaw. Spytałyśmy, gdzie wobec tego jest Filip. Odpowiedział, że czeka na dole i jest strasznie wkurzony. Ale to nie wszystko. Okazało się, że Filip postanowił przygotować się, w razie gdyby nie miał gdzie spać. W związku z tym spakował namiot, śpiwór i kuchenkę turystyczną (!) i planował spędzić tę noc obozując na osiedlu, na którym mieszka razem z Mają.

W tym momencie myślałam, że rzucę to wszystko i żadnej imprezy nie będzie. Od tygodni spędzałam każdą wolną chwilę planując imprezę dla narzeczonej Filipa, a on przez cały czas myślał tylko i wyłącznie o sobie. Ewidentnie miał gdzieś, czy nasz wieczór panieński wypali – byle tylko mógł w spokoju leżeć brzuchem do góry we “własnym mieszkaniu”. Przypomniały mi się historie moich koleżanek, które też były świadkowymi i organizowały wieczory panieńskie. Opowiadały, że narzeczeni zawsze pomagali im we wszystkim, łącznie z zakupami i organizowaniem atrakcji. Ja nie mogłam doprosić się od Filipa nawet tego, żeby przesłał mi odpowiedzi do quizu narzeczeńskiego, w który miałyśmy zagrać podczas imprezy w mieszkaniu. W końcu odpisał na dwa dni przed imprezą i nie omieszkał dodać, że te pytania są „głupie i dziecinne”

Ostatecznie chłopak, który przyjechał po klucze do mieszkania, zabrał Filipa do siebie i spędzili ten wieczór grając w gry na playstation. Maja powiedziała mi potem, że Filip dobrze się bawił. Nie wspomniałam, że przysporzył mi tylko dodatkowych nerwów i skutecznie odebrał nastrój na imprezowanie. Do dziś nie wspominam zbyt dobrze tego wieczoru. Winię za to nie tylko Filipa, ale po części także Maję. Jestem pewna, że gdyby była mniej pobłażliwa wobec humorów swojego narzeczonego on szybciej przestałby marudzić i bez gadania zgodził się na te minimalna ustępstwa. Cała ta sytuacja nauczyła mnie tylko tyle, że bycie świadkową jest bardzo przereklamowane. Nerwy i stres naprawdę nie są warte tego wyróżnienia

Co myślicie o zachowaniu narzeczonego Mai?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować