×

„Rodziłam na stojąco na łóżku. Czułam jakby wszystko się ze mnie wyrywało”

Pani Zuzanna przeżyła horror na sali porodowej w Starachowicach. Po prawidłowo przebiegającej ciąży urodziła sparaliżowane dziecko. Jest pewna, że stan zdrowia jej synka to wina koszmarnego błędu medycznego. Podobnego zdania jest prokuratura, która wszczęła śledztwo przeciwko lekarzowi. Zeznania pani Zuzanny są wstrząsające.

Koszmar na starachowickiej porodówce

Słysząc historię pani Zuzanny i jej synka, trudno uwierzyć, że takie rzeczy mogą dziać się w polskich szpitalach. Aż brakuje słów, żeby opisać rozmiar tragedii, która wydarzyła się w 2015 roku w Starachowicach. O dramacie opowiedziała w rozmowie z „Echem Dnia”.

Pani Zuzanna zaszła w ciążę w sierpniu 2014 roku. Jak sama podkreśla, wszystko było w najlepszym porządku i zawsze pilnowała wyznaczonych wizyt u lekarzy. Miała urodzić 22 maja 2015 roku, jednak poród się nie zaczął. Dlatego kobieta 26 maja 2016 roku zgłosiła się do szpitala w Starachowicach.

Opieka lekarska była na skandalicznym poziomie

Przyjęto ją bez żadnych problemów, chociaż już wtedy kobieta miała zastrzeżenia co do opieki, jaką jej zapewniono:

Na Oddziale Położniczym wykonano mi KTG i badanie ginekologiczne. Kazano mi czekać, nie podano niczego, by wywołać poród. Wieczorem dostałam silnego bólu kręgosłupa, podano mi zastrzyk przeciwbólowy, a ja poczułam się jeszcze gorzej. Czułam jakby się wszystko ze mnie wyrywało

Kobieta bardzo cierpiała, ale lekarze po kolejnych badaniach stwierdzili, że to jeszcze nie jest czas na poród. Wszystko ją bolało, ale nikt nawet nie zajrzał, żeby sprawdzić, jak się czuje. Kiedy rano opowiedziała o wszystkim na obchodzie, usłyszała, że jest w ciąży, więc musi boleć.

Jest pewna, że urodziła sparaliżowane dziecko przez lekarski błąd

Około 12 kobieta trafiła na porodówkę. To był pierwszy poród pani Zuzanny, dlatego liczyła, że ktoś ją poinstruuje. Niestety, pielęgniarka i położna wykazały się wyjątkowym brakiem zrozumienia:

Patrzyły się na siebie i pokrzykiwały na mnie. Cały czas mnie strofowały i mówiły, że wszystko robię źle. Rodziłam na stojąco na łóżku i one widziały, że główka dziecka nie może wyjść

Lekarz pojawił się na sali porodowej po prawie trzech godzinach. Wtedy zapadła decyzja o cesarskim cięciu. Jednak do zabiegu nigdy nie doszło:

Lekarz powiedział wtedy: „No to tniemy”. Wtedy weszła jakaś pani, której twarz pamiętam do tej pory. Ona położyła mi się na brzuchu i razem próbowały wycisnąć mojego syna. To nie przyniosło efektu. Próbowały wyczuć moje skurcze i wtedy naciskały, ale wciąż bez efektu. Po kolejnych próbach syn wyszedł ze mnie cały siny, a jedna położna powiedziała do drugiej „zobacz co to”

Nikt nie poinformował jej od razu, że urodziła sparaliżowane dziecko

Synka od razu zabrano z sali, a pani Zuzanna nawet nie usłyszała jego głosu. Dopiero później pielęgniarka poinformowała ją o stanie maleństwa. Usłyszała, że chłopiec ma wzmożone napięcie mięśniowe i niedotlenienie. U noworodka zdiagnozowano także porażenie mózgowe, brak prawidłowego rozwoju fizjologicznego, padaczkę oraz niedowład spastyczny czterokończynowy.

Lekarz ze Starachowic stanie przed sądem

Sprawą pani Zuzanny zajęła się prokuratura. Efektem śledztwa jest akt oskarżenia, przeciwko lekarzowi rezydentowi, który pracował wtedy w szpitalu. Pierwsza rozprawa odbędzie się jeszcze we wrześniu. Śledczy stwierdzili, że nieprawidłowe monitorowanie przebiegu porodu, brak konsultacji ze specjalistą i kontynuowanie porodu mimo wskazań do cesarskiego cięcia, doprowadziło do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu synka pani Zuzanny. Chłopiec musi być pod stałą opieką neurologa i regularnie jeździć na rehabilitację.

_____________________________________________
*Zdjęcia i miniatura mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować