×

Podróżował z córką warszawską komunikacją miejską. Dziecko upadło z winy kierowcy

Wiele osób marzy o przeprowadzce do dużego miasta. Często zapominają jednak o tym, że życie w takich miejscach wcale nie jest usłane różami, wręcz przeciwnie. Niestety, nie wszyscy ludzie są dobrzy, a co za tym idzie wiele z nich cechuje się nie tylko brak empatii, ale również chęć uprzykrzenia życia drugiemu człowiekowi. Historii na potwierdzenie tych słów jest mnóstwo. Na przykład ta, którą przeczytacie za chwile. Młody kierowca robił dosłownie wszystko, aby uprzykrzyć podróż swoim pasażerom.

Każdy kierowca jest inny

Wiele się słyszy o kierowcach autobusów miejskich, którzy potrafią zachowywać się bardzo różnie. Podczas gdy jedni pomogą wnieść wózek z dzieckiem bez względu na reakcje innych osób, inni wyciągną pomocną dłoń do starszych osób, aby ułatwić im wejście do pojazdu, a kolejni mogłoby się wydawać, że biorą udział w wyścigach i robią wszystko, aby spędzić na danym przystanku jak najkrótszy okres czasu.

Kilka razy byłam świadkiem sytuacji w warszawskiej komunikacji miejskiej, które od tragedii dzieliła cienka linia. Najbardziej w pamięć zapadło mi, gdy kobieta, najpewniej babcia dziecka, wysiadała z wózkiem z autobusu, a kierowca zamknął drzwi tak szybko, że zatrzymały się na wózku. Krzyk, panika i próba ratunku ze strony pasażerów spotkała się ze wzruszeniem ramion kierowcy

Czy tak postępuje odpowiedzialny za swoich pasażerów człowiek? Z pewnością nie.

Przykra sytuacja, która spotkała znanego dziennikarza

Takich historii jest wiele. Uczestnikiem jednej z nich był dziennikarz Zbigniew Urbański, który w mediach społecznościowych postanowił opisać podróż z córką do przedszkola. Kierowcą autobusu był młody chłopak, a jego sposób jazdy i nastawienie do podróżujących pozostawiało wiele do życzenia.

Wsiedliśmy na przystanku do autobusu, Nela nie zdążyła złapać się czegokolwiek, bo kierowca bardzo szybko i gwałtownie ruszył. Wylądowała na podłodze. Oczywiście rozpłakała się i wystraszyła

Kiedy dziewczynka się uspokoiła i doszła do siebie, mężczyzna zastanawiał się czy podejść do kierowcy i zwrócić mu uwagę tym bardziej, że niemal za każdym razem hamował i ruszał wyjątkowo ostro. Ostatecznie jednak odpuścił i skupił się na zdenerwowanej córce.

Miarka się przebrała. Dziewczynka znów się przestraszyła

Zważywszy na niebezpieczny sposób jazdy kierowcy, kiedy dziennikarz wraz z córką dojechali na miejsce, poczekali, aż autobus całkowicie się zatrzyma, aby mogli go bezpiecznie opuścić. I choć wydawać by się mogło, że emocje już opadły, nic bardziej mylnego… W końcu nigdy nie wiadomo, czego po takim kierowcy można się spodziewać.

Nela powoli wstała z fotela, w tym czasie do autobusu weszli nowi pasażerowie i zrobiło się miejsce dla nas, żeby wysiąść. Niestety kierowca chyba nie spojrzał w lusterko, bo kiedy byliśmy w drzwiach, zaczął je zamykać. Nela się wystraszyła, ja już się wkurzyłem i zacząłem krzyczeć do kierowcy, żeby uważał, co robi

Jak wynika z dalszej relacji podróżujących, zwrócenie uwagi młodemu kierowcy nic nie dało – w dalszym ciągu ruszał i hamował bardzo gwałtownie.

Tego już za wiele. Dziennikarz postanowił zgłosić całą sytuację w odpowiednie miejsce

Pan Zbigniew postanowił powiadomić o całym zajściu Zarząd Transportu Miejskiego – pracodawcę kierowców, który czuwa nad bezpieczeństwem podróżujących miejskimi środkami transportu. Miejmy nadzieję, że ich interwencja uświadomi kierowcy, że sposób jazdy młodego kierowcy może być zwyczajnie niebezpieczny, a on sam wyciągnie z tego odpowiednie wnioski. W przeciwnym razie zdrowie, a nawet życie podróżujących może być zagrożone.

Macie podobne przygody z komunikacją miejską za sobą?

Może Cię zainteresować