×

Zjadł obiad 200 m od morza. Pochwalił się paragonem „Wyszedłem z baru najedzony”

Niedawno rozpoczęły się wakacje, a więc i nowy sezon na „paragony grozy”, szczególnie te z nadmorskich miejscowości. Ale czy faktycznie pobyt nad polskim morzem to atrakcja zarezerwowana wyłącznie dla majętnych rodzin? „Nie mam paragonu grozy” – mówi jeden z turystów z Władysławowa. Ceny nad morzem wcale nie są tak wysokie?

Paragony grozy

Sezon wakacyjny w pełni, a to oznacza, że wielu Polaków wyjechało lub zamierza wyjechać nad polskie morze. Każdego roku latem do sieci trafiają paragony grozy, zamieszczane przez turystów, którzy są zaskoczeni horrendalnymi cenami nad Bałtykiem, szczególnie w miejscowych smażalniach ryb czy restauracjach. Ale w tym roku, zdaniem wielu, ceny biją wszelkie rekordy. Internauci zamieszczają w mediach społecznościowych zdjęcia paragonów, twierdząc, że tak drogo jeszcze nie było. Przykład?

Wyjechaliśmy na tydzień nad polskie morze. Zwykle wyjeżdżamy za granicę, na wycieczkę organizowaną przez biuro podróży w formule all inclusive. W tym roku baliśmy się z powodu pandemii. 217 zł na obiad i to nie w eleganckiej restauracji, a smażalni ryb. Fakt, był pyszny, ale ta kwota, to chyba przesada? Na ten wyjazd wydamy więcej, niż gdybyśmy polecieli do Egiptu lub Turcji.

– skarży się jedna z turystek.

Zresztą nietrudno znaleźć w mediach społecznościowych podobne opinie. Ludzie skarżą się na ceny i twierdzą, że wakacje nad polskim morzem to luksus większy, niż wczasy zagraniczne. Z kolei restauratorzy odbijają piłeczkę i tłumaczą, że lockdown oraz inflacja zrobiły swoje. Przedsiębiorcy również chcą się odbić od finansowego dna. Dla niektórych sezon wakacyjny to ku temu najlepsza, jeśli nie jedyna okazja.

Wśród Polaków pokutuje przekonanie, że obiad powinien kosztować do 30 zł. Chyba 15 lat temu. Teraz wszystko jest drogie. Musimy się jakoś utrzymać – produkty kosztują, pracownicy też muszą zarobić, płacimy wysokie podatki, ponosimy koszty coraz droższego prądu, zużytej wody wywozu nieczystości. Mógłbym jeszcze długo wymieniać

– tłumaczy właściciel jednej ze smażalni we Władysławowie, w rozmowie z portalem kobieta.gazeta.pl.

Ceny nad morzem – wcale nie tak drogo?

Jedni się skarżą, a inni podkreślają, że nie jest tak źle. Pan Piotr – jeden z czytelników portalu o2 napisał do redakcji, że właśnie we Władysławowie zamówił w nadmorskim barze schabowego z frytkami i zupę pomidorową. Cena za obiad? Wcale nie zwala z nóg. Wręcz przeciwnie – można ją uznać za bardzo przeciętną. Pan Piotr zapłacił po 26 zł od osoby.

Jedzenie świeże i dobre. Wyszedłem z baru najedzony

– podsumowuje czytelnik portalu.

Zresztą wśród turystów coraz częściej pojawiają się głosy tych, którzy stają w obronie restauratorów. Podkreślają, że ceny w nadmorskich kurortach czy innych miejscowościach wypoczynkowych, w dużej mierze wynikają z rosnących kosztów. Wywóz śmieci, prąd, gaz, rosnące ceny produktów – efekty tego wszystkiego widzimy później na paragonach.

Sęk w tym, że czasy są ciężkie nie tylko dla właścicieli biznesów, a rosnące ceny przekładają się na zasobność portfeli turystów. Niestety nie wszyscy przedsiębiorcy o tym pamiętają.

Fotografie:

Może Cię zainteresować