×

Długo starała się o dziecko. Gdy urodziła trojaczki, żałowała, że zaszła w ciążę

Instynkt macierzyński pojawia się u niektórych kobiet bardzo wcześnie, a u innych jest ukryty albo uśpiony. Nie można się dziwić temu, że niektóre kobiety nie chcą mieć dzieci, a inne wręcz marzą o tym, aby dać życie. Los bywa okrutny i przewrotny, a o tym jak bardzo, przekonała się kobieta, która w liście do redakcji ofeminin.pl napisała o swoich doświadczeniach związanych z ciążą, oczekiwaniami i tym, jak wygląda rzeczywistość.

W bardzo szczerej wiadomości opisała, jak czuje się dziś, gdy jest mamą trojaczków. O tym, jakie myśli kłębiły się w głowie, gdy nie mogła zajść w ciążę i o tym, jak wygląda jej życie dziś, napisała do ofeminin.pl

Długo staraliśmy się z mężem o dziecko. Najpierw uparłam się, że musi udać się bez pomocy medycyny. Nie wyszło. Po kilku latach zdecydowaliśmy się na in vitro. Marzyłam o dziecku. Ale w ciąży byłam z trójką

„Informacja o trojaczkach mnie zszokowała. Wystraszyłam się, ale jeszcze nie panikowałam. Przede wszystkim byłam szczęśliwa, że w końcu zostanę mamą”

Po 6 miesiącu zaczęło być już jednak bardzo ciężko. Dosłownie. Jestem niską, drobną kobietą i miałam wrażenie, że noszę brzuch większy ode mnie. Miałam nogi słonicy, nie mogłam spać. Chciałam, żeby ktoś już je ze mnie wyjął. Ale kiedy je wyjęli wcale nie odczułam ulgi.

Mam dwie nogi, dwie ręce i dwie piersi, ale dzieci było troje. Dwójkę czasem karmiłam jednocześnie z obu piersi, ale trzecie płakało. Zawsze któreś płakało. Bóle głowy były nieodłącznym elementem codzienności. I stres. Bo może się tym płaczem zakrztusi, może straci oddech. Nigdy nie udało mi się uśpienie trójki w tym samym czasie. Gdy któreś zasypiało zaraz zaczynałam zajmować się dwójką na tyle intensywnie, żeby tylko nie zawyły i nie obudziły trzeciego. To była istna żonglerka.

Stałam się dodatkiem do dzieci. Nie można mnie było zobaczyć bez któregoś na rękach. Wszystkie moje rytuały sprzed czasu ciąży, czas dla siebie, samorozwój, mój świat, moja codzienność, wszystko odeszło. Był czas, że żałowałam, że in vitro się udało. Nie mogłam sobie przypomnieć o co mi właściwie chodziło. Czy właśnie czegoś takiego chciałam? Bo jeśli tak, to musiałam zwariować

second trimester

„Ten czas oznaczał też ogromny kryzys mojego małżeństwa”

Mój mąż cały czas mi powtarzał: „Przecież tak bardzo chciałaś zostać matką, nie wiedziałaś jak będzie?” Otóż nie wiedziałam.

Czasami chciałam obłożyć go dziećmi i gdzieś uciec. Wyrwać się chociaż na dzień. Ale wiedziałam, że on nie da rady. To z kolei sprawiało, że zaczynałam czuć do niego nienawiść.

Dużo czasu zajęło mi odnalezienie się w nowej sytuacji. Czasem wciąż łapię się na myśli, że zazdroszczę komuś, kto jest bezdzietny. Kocham moje dzieci. Ale są momenty, w których gdyby ktoś zaproponowałby mi cofnięcie czasu, nie poszłabym do tamtej kliniki.

Dziś, kiedy dzieci mają już 3 lata, jest nieporównywalnie łatwiej. Ale nadal czuję się narzędziem do ich obsługi. Nadal tęsknię za moim dawnym życiem, tak jakby to właśnie tamto życie było prawdziwe. Tamto było moje. To obecne… nie do końca wiem czym jest, ale czasem nadal przypomina zły sen. Czy to kiedyś mija? Czy takie życie też można kiedyś pokochać?

Kochane mamy, czy Wy też byłyście rozczarowane macierzyństwem?

Może Cię zainteresować