×

W Polsce wykonywanych jest 5,9 tysiąca testów na koronawirusa na dobę. „To żart”

Komentujący okazali się dalecy od entuzjazmu. Niektórzy porównywali liczby wykonanych testów na milion mieszkańców w każdym spośrod krajów europejskich. Polska, nie ma co ukrywać, nie wypada na tym tle najlepiej…

Ministerstwo chwali się testami

Ministerstwo Zdrowia nie ma ostatnio zbyt wielu powodów do dumy. Krzywa zachorowań rośnie, a co gorsza rośnie też ilość ofiar śmiertelnych koronawirusa. Personel medyczny alarmuje o rażących brakach w zaopatrzeniu, a reszta Polaków nabiera coraz silniejszych podejrzeń, że rząd ukrywa prawdę o epidemii, oszczędzając na testach.

Nie pomagają publikowane po kilka razy dziennie informacje o ilości wykonywanych testów. Najnowsza infografika, którą resort Łukasza Szumowskiego pochwalił się na Facebooku i Twitterze, jakoś nie wywołała ciepłych uczuć. Wynika z niej, że od początku pandemii wykonano w Polsce 72 901 testów, z czego 3 503 dały wynik pozytywny, a 69 398 negatywny. Od poprzedniego komunikatu w Polsce zaraziło się 120 nowych pacjentów.

Ministerstwo Zdrowia dodało, że przekroczyło już 5,9 tysiąca testów dziennie. Zdaniem komentujących, to trochę wstyd na tle reszty krajów europejskich. Jedna z internautek zauważyła, że dużo więcej na temat troski rządzących o obywateli mówi liczba testów na milion mieszkańców, a tu Polska plasuje się na szarym końcu. Podczas gdy w naszym kraju bada się zaledwie 1 769 próbek ma milion obywateli, w Niemczech 10 252, w Szwajcarii 16 844, w Austrii 11 562, a w Norwegii 18 812 na milion mieszkańców, czyli jakieś 10 razy więcej niż w Polsce.

Na szczęście, na sobotniej konferencji prasowej minister zapowiedział, że będzie lepiej:

Liczba testów rośnie, uruchamiamy wszystkie laboratoria, które są w Polsce. W pewnym momencie zaczniemy na szerszą skalę używać testów immunoenzymatycznych, one mówią, czy ktoś już nabył odporność, przechorował chorobę.

Ciągle za mało maseczek

Wśród Polaków silne jest przeświadczenie, że obecna sytuacja w służbie zdrowia, która mogłaby być dużo lepiej przygotowana do pandemii, jest efektem wieloletnich zaniedbań ze strony kolejnych rządów. No ale, co w sumie logiczne, najmocniej obrywa obecna władza.

Rządzącym zarzuca się również to, że początkowo zniechęcali do noszenia maseczek ochronnych, tylko po to, by ludzie nie zorientowali się, że brakuje ich na rynku. Teraz zaś odwracają kota ogonem i przekonują, że maseczki jednak mogą pomóc w zatrzymaniu epidemii.

Jak ogłosiła Kancelaria Premiera, złożono docelowo zużycie maseczek niemedycznych ma wzrosnąć do 4 milionów miesięcznie.  Oprócz tego zamówiono 300 tysięcy testów i wreszcie odzież ochronną dla personelu medycznego, w tym 31 milionów maseczek medycznych i 1,65 miliona kombinezonów ochronnych. Dzięki temu lekarze i pielęgniarki nie będą musieli ubierać się w worki na śmieci, jak ich koledzy z Nowego Jorku.

Warto przypomnieć, że zgodnie z najnowszym rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia, zamówione środki ochrony zostaną rozdysponowane także między pracowników zakładów pogrzebowych, mających kontakt ze zmarłymi na koronawirusa.

Źródła: www.facebook.com, twitter.com

Może Cię zainteresować