×

40-letnia tancerka go-go opowiada o tym, jak wygląda branża erotyczna i ile dla niej poświęciła

Mijamy je na ulicach, nie mając pojęcia, kim tak naprawdę są. Oceniamy, choć do końca nie znamy historii. Taka właśnie jest 40-letnia Natalia, która zawsze czuła na sobie spojrzenia ludzi. Na początku patrzyli, bo była biedna i jej dzieci zimą chodziły bez rękawiczek, a później patrzyli, bo chodziła ubrana wyzywająco i prowokowała. Mając dość tego, co ludzie o niej mówią, postanowiła podzielić się swoimi doświadczeniami. Doświadczeniami dziewczyny z klubu go-go.

Myślicie, że zawsze chciałam tak skończyć? Czuć wzrok pijanych mężczyzn na swoim ciele, gdy miałam świadomość tego, że w domu czeka na nich żona i dzieci? Miałam marzenia tak jak wszyscy. Niestety zdecydowałam się pójść drogą na skróty, myśląc, że zabawię w erotycznym biznesie tylko kilka miesięcy.

Ciężkie decyzje

Wracałam właśnie do domu samotnej matki, gdy po drodze zaczepił mnie przystojny mężczyzna. Komplementował moją urodę i figurę. Wiedziałam o tym, że mogę się pochwalić ładnym ciałem, ale zaczepiona na ulicy trochę się wystraszyłam. Wtedy Karol wybił mnie z rytmu: „Wiem, że możesz być w szoku, że ktoś Cię zaczepił, ale nie mam złych intencji. Chcę zaproponować Ci pracę. Chyba nie chcesz mieszkać tutaj do końca życia?” Wiedział, jak ubrać to w słowa. Wiedział, że samotna matka jak niczego pragnie samodzielnego życia. Choć trochę się obawiałam, umówiłam się na spotkanie.

Czy mnie omamił perspektywą szybkiego zarobku? Na pewno… Na samym początku miałam zarabiać 5000 złotych za bycie hostessą i roznoszenie drinków bogatym mężczyznom. Nie jestem głupia, ale wtedy uwierzyłam w jego obietnice. Pracę miałam nakręconą już tego samego dnia. Pilnować dzieci miała wynajęta niania na emeryturze. Chociaż w tym wypadku można było mówić o szczęściu. Zaczęło się dość niewinnie… Faktycznie roznosiłam drinki, ale prawie półnaga. Nie było odwrotu i musiałam brnąć w ten temat. I choć czułam się tak, jakbym sprzedawała coś najcenniejszego na świecie, nie potrafiłam się z tego wyswobodzić. Dziś odnoszę wrażenie, że to działało jak sekta. Na początku wyciągnęli do mnie rękę, zamieszkałam w fajnym mieszkaniu, dzieci miały ładne ubrania, a ja zabiegi u kosmetyczki. Niestety nikt nie wspomniał o tym, że nigdy nie odzyskam szacunku do siebie i godności.

Zaczęło się od bycia kelnerką, a skończyło na prywatnych pokazach w zamkniętych pokojach

Na samym początku przyrzekłam sobie, że popracuję góra pół roku. Oddam długi, zrobię dzieciom wyprawkę do szkoły, może nawet trochę odłożę. Niestety to od czego miałam uciec, stało się machiną, z której nie mogłam i może nie chciałam wyjść. Brnęłam w to. Godziłam się na coraz więcej i tak z kelnerki stałam się tancerką na rurze, później zaczęłam się rozbierać, a później godziłam się na prywatne pokazy, które często nie kończyły się na rozmowie… Pracowałam od poniedziałku do soboty. Codziennie piłam alkohol, aby ośmielić się na taniec i spełniać perwersje klientów. Zdarzało się, że pojawiali się znani ludzie, politycy, mężowie i księża. Każdy chciał tylko jednego.

Odrealnianie i samotność

Pracowałam w ten sposób ponad 10 lat. Przez ten czas z nikim się nie związałam na stałe, bo kto by chciał spotykać się z kimś takim jak ja? Dzieci po czasie zorientowały się, co robię i też zaczęły być niemiłe, zwłaszcza, że ktoś w szkole dowiedział się, co robię na co dzień. Nie było mnie przy nich, gdy powinnam. Zarabiałam dobrze, ale dużo przepijałam… Pewnego dnia zaczął boleć mnie brzuch – rak jajników, jak się okazało po przeprowadzonych badaniach. Ciężka operacja, po której długo dochodziłam do siebie. Nie było szans, żebym wróciła do branży i mogła aktywnie w niej działać. Nagle uświadomiłam sobie, że mam 40 lat i jestem nikim. Dzielę się moją historią, aby ostrzec choć jedną z Was przed tym, jak łatwo można zapomnieć o szacunku do siebie…

*Imiona zostały zmienione, a zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować