×

Syn znalazł w domu ślady krwi i łańcuszek mamy. 52-latka zniknęła bez śladu

5 sierpnia 2014 roku 52-letnia Halina Gorczyca wróciła do domu po 12-godzinnym dyżurze. Potem kobieta poszła do sąsiadki na kawę i ciastko. Z jej domu wyszła ok. 21. Wkrótce ślad po kobiecie zaginął. Tajemnicze zaginięcie pielęgniarki z Jasła do dziś nie zostało wyjaśnione. Zabił ją własny mąż?

Tajemnicze zaginięcie pielęgniarki

To jedna z najtrudniejszych spraw, z jaką zetknęli się policjanci i prokuratorzy z Podkarpacia w ostatnich latach. 52-letnia Halina Gorczyca była pielęgniarką w Jaśle. Kobieta zaginęła w sierpniową noc, 2014 roku.

We wtorek, 5 sierpnia 2014 r. po godz. 19 pani Halina wróciła z 12-godzinnego dyżuru. Najpierw odwiozła starszego syna na autobus do Krakowa, później minęła się jeszcze z synem, który wybierał się na grilla do znajomych. Następnie 52-latka odwiedziła sąsiadkę. Ok. godz. 21 wróciła do domu. Wiadomo, że zdążyła jeszcze zadzwonić ze stacjonarnego telefonu do partnera zanim położyła się spać. Co stało się później?

Gdy młodszy syn pani Haliny wrócić z imprezy do domu, zastał uchylone drzwi. W korytarzu brakowało dywanika. Mimo to położył się spać. Dopiero następnego dnia odkrył, że jego matka zniknęła. Zastał telefon rzucony na łóżko, włączony telewizor i torebka. Na ścieżce leżał łańcuszek kobiety, a w korytarzu jej syn odkrył ślady krwi.

Podejrzenie padło na Janusza G., byłego męża kobiety.

Nigdy nie odnaleziono ciała

Pani Halina była ofiarą przemocy domowej. Jeszcze przed rozwodem Janusz G. próbował zadźgać swoją żonę nożem. Usłyszał wtedy wyrok 7 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata oraz zakaz zbliżania się. Siłą rzeczy, po tajemniczym zaginięciu 52-letniej pielęgniarki podejrzenia padły na jej byłego męża.

Kością niezgody między małżonkami była głównie kwestia podziału majątku. Małżeństwo toczyło spór o grunty, na których stoi firma Janusza G. Ich wartość to 1,5 mln zł. Oskarżony miał też żal o to, że pozbawiono go domu przy ul. Krakowskiej, który dostał w spadku po dziadkach.

Ciała kobiety nie odnaleziono do dzisiaj. Po drodze pojawiały się nawet sugestie, że kobieta nadal żyje. Janusz G. od początku twierdził, że jest niewinny.

Rusza proces Janusza G.

Sąd Okręgowy w Krośnie nie uwierzył Januszowi G. Zdaniem śledczych, mężczyzna zadał byłej żonie przynajmniej jeden cios ostrym narzędziem (stąd rozbryzgi krwi na korytarzu, a także ślady krwi, które odnaleziono w aucie Janusza G.), po czym wywiózł jej ciało i ukrył. Na tyle skutecznie, że śledczy nie odnaleźli go do dziś, choć upłynęło 6 lat. Bardzo dokładnie przeczesali m.in. skład złomu, prowadzony przez Janusza G. Korzystali z pomocy niemieckich policjantów, specjalnie przeszkolonych do szukania śladów krwi psów, czy georadaru, sprowadzanego specjalnie z Pomorza. Swoje śledztwo równolegle prowadził Krzysztof Rutkowski. Wszystko na nic.

Prokuratura domagała się dożywocia dla Janusza G. Wiosną tego roku mężczyzna usłyszał wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Ale odwołał się od wyroku. Jak informuje „Fakt”, proces w sprawie Janusza G. rozpoczął się właśnie przed Sądem Apelacyjnym w Rzeszowie.

Fotografie:

Może Cię zainteresować