×

W ciągu roku na północy Polski zaginęła 4 dzieci. Czy na ich drodze stanął seryjny morderca?

Zaginięcia i porwania zawsze budzą wiele emocji i kontrowersji. Przypadki, które wydarzyły się wiele lat temu, lecz do dziś nie zostały wyjaśnione, jednych przerażają, a innych intrygują.

18 lat temu doszło do zaginięcia 4 chłopców

W 1998 roku oraz 1999 roku, w województwie zachodniopomorskim zniknęła czwórka nastolatków. Wszystkie sprawy są do siebie niezwykle podobne, a fakt, iż historie przydarzyły się na terenie jednego regionu i to w jednym roku, świadczy o tym, że najprawdopodobniej nie może być to przypadek. Najprawdopodobniej na tym obszarze grasował seryjny morderca, który z niewyjaśnionych przyczyn porywał chłopców.

Janusz Asminien

Pierwsze zaginięcie wydarzyło się w niewielkim miasteczku o nazwie Łobez, która znajduje się niedaleko Szczecina. Dziś mieszka tu ponad 10 tysięcy mieszkańców, lecz w latach 90. wszyscy mieszkańcy znali się tutaj bardzo dobrze. To właśnie w tej miejscowości, 21 marca 1998 roku, zaginął 15-letni Janusz Asminien. Wieczorem chłopak wyszedł z domu, aby spotkać się z grupą swoich znajomych. Młodzież spaceruje wzdłuż rzeki Rega i spożywa tam alkohol, gdy nagle ktoś proponuje wyjście na dyskotekę. Janusz jest już dość mocno nietrzeźwy dlatego też, koledzy postanawiają go zostawić. Był to ostatni raz, gdy widziano chłopaka.

pixabay.com

pixabay.com

Kiedy nie wraca do domu, zaniepokojeni rodzice postanawiają zawiadomić policję. Nastolatka nie było nigdzie w okolicy. Po interwencji przeszukano miejsce, gdzie znajomi pozostawili Janka. Na brzegu Regi znaleziono złożoną w kostkę kurtkę oraz czapkę, które były ważnym elementem w śledztwie. Uznano, że Janusz mógł pozostawić ubrania i wejść do wody, aby szybko wytrzeźwieć przed powrotem do domu. Jest to najbardziej prawdopodobna teoria, jednak od zaginięcia minęło już prawie 20 lat – jeśli chłopak utopiłby się, jego ciało wypłynęłoby już na powierzchnię.

pixabay.com

pixabay.com

Policyjne psy podjęły trop, lecz szybko się urwał. Uznano więc, że Janusz mógł zostać porwany, a ubrania celowo zostały pozostawione na brzegu, aby zmylić śledczych. Policja uznała jednak, że jedynym rozwiązaniem tej sprawy jest utonięcie, dlatego też rodzina dziecka postanowiła nagłośnić sprawę w mediach. Po tych działaniach bliscy zaginionego zaczęli otrzymywać głuche telefony. Podczas jednego połączenia, tajemniczy głos zagroził, że jeśli dziennikarze nie przestaną pojawiać się w miasteczku, podobny los może spotkać brata Janusza. Zaginięcie 15-latka do dziś nie zostało wyjaśnione, jeśli Janek wciąż żyje, dziś ma 34 lata.

Marek Paczkowski

W miejscowości oddalonej od Łobeza o około 60 km, mieszkał Marek Paczkowski. Stare Drawsko słynie z malowniczego krajobrazu oraz dużej ilości jezior. 1 marca 1999 roku, nastolatek wyszedł do szkoły, która oddalona była od jego domu o 7 km. Tego dnia 15-latek nie pojawił się na zajęciach. Podejrzewano, że chłopak mógł wejść na zamarznięte jezioro, a tafla lodu załamała się pod jego ciężarem ciała. Nastolatek miał wpaść do wody i utonąć. Przy poszukiwaniach pomagał jasnowidz, który wskazał na mapie miejsca, w których należało szukać zwłok. Bezskutecznie próbowano odnaleźć ciało Marka. Podobno udało się dotrzeć do świadka, który widział jak nastolatek wsiada do samochodu przy miejscowym zamku. Niestety, nigdy nie potwierdzono tej informacji. Jeśli Marek wciąż żyje, dziś ma 34 lata.

Łukasz Sas oraz Andrzej Ziemniak

15-letni Łukasz Sas oraz 14-letni Andrzej Ziemniak przebywali w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. 30 marca 1999 roku, miesiąc po tajemniczym zaginięciu Marka, w nadbałtyckiej miejscowości Rewal miało dojść do ucieczki dwóch nastolatków. Najprawdopodobniej chłopcy chcieli autostopem dotrzeć do swoich rodzinnych domów. Teoria ta wynikła z wcześniejszych takich przypadków, kiedy nastolatkowie wracali do bliskich. Możliwe, że tym razem trafili na kierowcę-psychopatę, który jest odpowiedzialny za ich zaginięcie. Koledzy zaginionych wierzyli, że chcieli uciec za granicę i pewnie udali się do Szwecji. Teren ośrodka wychowawczego również został dokładnie przeszukany, zwłaszcza po wizji jasnowidza, który stwierdził, że Łukasz i Andrzej nigdy nie wyszli z budynku. W ośrodku miało dojść do nieszczęśliwego wypadku, w którym chłopcy stracili życie, a ich ciała zostały ukryte. Do dziś nie odnaleziono ich zwłok. Jeśli wciąż żyją, mają 34 i 33 lata.

Przez 20 lat nie udało się wyjaśnić tych spraw

Zaginięcia w województwie zachodniopomorskim w przeciągu jednego roku. Co ciekawe, czwórka nieodnalezionych chłopaków, była w tym samym wieku (mieli po 14 lub 15 lat). Dodatkowo miejsca, w których widziani byli po raz ostatni, znajdują się w bliskiej od siebie odległości, a całą drogę można byłoby pokonać jednym środkiem transportu, w nieco ponad 2 godziny. Dziś istnieje wiele możliwości ułatwiających śledztwo jak np. monitoring, lecz pod koniec lat 90. jego brak powodował, że porywacz mógł spokojnie się przemieszczać. Jeżeli za zaginięcie całej czwórki odpowiedzialna jst jedna osoba, można przyjąć, że nastolatkowie zostali zamordowani, a sam sprawca uciekł do innego miasta lub za granicę.

Może Cię zainteresować