×

Praca lekarzy na stadionie narodowym: „Wstyd mi, że w tym uczestniczę”

Lekarz-rezydent ujawnia szokujące kulisy pracy na Stadionie Narodowym. Padły mocne słowa. O kulisach funkcjonowania pierwszego w Polsce szpitala tymczasowego lekarz opowiedział reporterowi, Pawłowi Reszce. Jak naprawdę wygląda szpital, którym chwali się rząd?

Ile zarabia się na Narodowym?

Paweł Reszka to dziennikarz, który od lat zajmuje się polską służbą zdrowia. Długi wpis, który zamieścił w sobotę w mediach społecznościowych, odbił się szerokim echem. Z rozmowy wyłania się zaskakujący obraz tego, jak obecnie funkcjonuje szpital tymczasowy zorganizowany na Stadionie Narodowym.

Chciałem panu o tym opowiedzieć, bo mi wstyd, że w tym uczestniczę

– mówi rozmówca dziennikarza.

Reszka rozmawia z lekarzem-rezydentem, który zatrudnił się w szpitalu tymczasowym z kilku powodów. Jednym z nich jest chęć niesienia pomocy w ekstremalnych warunkach. Innym, czego lekarz nie ukrywa, są kwestie finansowe.

Lekarz oszczędza z żoną na mieszkanie, a tydzień pracy w Szpitalu Narodowym to zarobek rzędu 12 tys. złotych (biorąc pod uwagę, że lekarz przepracuje 84 godziny).

Szokujące kulisy pracy na Stadionie Narodowym

Wokół działalności Szpitala Narodowego w Warszawie narosło w ostatnim czasie sporo kontrowersji. Pacjenci zgodnie twierdzą, że w szpitalu otrzymują najlepszą pomoc. Jednak biorąc pod uwagę to, co mówi lekarz-rezydent, nie jest to trudne, ponieważ przy 25 pacjentach pracują… 24 osoby z personelu medycznego.

Dobrze pan słyszy 25! Na ostatnią trzygodzinną zmianę na przykład na stronę brudną zeszło 5 lekarzy, 12 pielęgniarek, 7 ratowników medycznych. Czyli 24 osoby personelu medycznego na 25 pacjentów. Na stronie czystej są jeszcze anestezjolodzy gotowi do interwencji. Jeśli zsumować dwie zmiany to wyjdzie na to, że personelu medycznego jest dwa razy więcej niż chorych. A przecież są jeszcze salowe, ochroniarze, żołnierze WO

– relacjonuje lekarz w rozmowie z dziennikarzem.

Z jego słów wynika, że lekarze robią nawet obchód po pustych sektorach. Do szpitala przyjmuje się jedynie chorych, którzy nie mają chorób współistniejących ani ostrych i przewlekłych stanów klinicznych.

Rozmówca dziennikarza dodaje, że Narodowy jest także znakomicie wyposażony. Dysponuje najdroższym i najlepszym sprzętem- tomografem za kilka milionów złotych, aparatami RTG, maszyną do USG, respiratorami. Nie ma również problemów z kombinezonami, maskami ani przyłbicami.

Oczywiście to dobry zwiastun na przyszłość i dobre wieści dla chorych, którzy trafią na Stadion Narodowy. Ale czy na pewno tak to powinno funkcjonować, gdy w innych szpitalach trwa walka o przetrwanie?

Lekarze zakwaterowani w 5-gwiazdkowym hotelu

W ocenie lekarza praca na Stadionie Narodowym przypomina „propagandowy kabaret”. Lekarz przyznaje, że w pracy na Narodowym bywa nawet nudno.

Jak człowiek słyszy zbitkę „pandemia” i „szpital tymczasowy” to wyobraża sobie rzędy łóżek polowych zajętych przez pacjentów w ciężkim stanie. Pracę 24 godziny na dobę. Podejmowanie trudnych decyzji. Ratowanie życia w ekstremalnych warunkach. Jestem młodym lekarzem, chciałem w tym uczestniczyć, przeżyć to

– tak lekarz opisuje, co skłoniło go do zgłoszenia się do pracy na Stadionie Narodowym.

Pierwszy zgrzyt pojawił się szybko – gdy lekarza oraz innych członków personelu zakwaterowano w luksusowym 5-gwiazdkowym hotelu Regent.

Zapisywałem się do pracy w szpitalu tymczasowym. W czasie szalejącej pandemii. Szczególnie nie myślałem o wygodach. Swoją drogą po drugiej stronie ulicy jest hotel Belweder, gdzie mieści się izolatorium covidowe. Przyzwoity, trzy gwiazdki. Moglibyśmy tam mieszkać. Myślę, że nikomu by to nie przeszkadzało.

– mówi lekarz.

Dodaje również, że na stadionie karmią nawet lepiej niż w hotelu!

Przyjechałem tu pomagać, ratować ludzi, walczyć z pandemią. Tymczasem mieszkam w 5-gwiazdkowym hotelu, siedzę w pustym szpitalu. […] Wystąpiłem w jakimś propagandowym kabarecie i jestem wściekły, bo mnie oszukano

– kontynuuje.

Cały post dziennikarza można zobaczyć tutaj:

Może Cię zainteresować