×

Pożar zabrał Justynie dwóch synków. Zrozpaczona mama została sama z 1,5-roczną córeczką

Nie ma nic gorszego dla kochającej matki niż śmierć własnych dzieci. O tej brutalnej prawdziwe przekonała się 35-letnia Justyna Sudomir – samotna matka trójki dzieci z Gdańska. W wyniku tragedii przeżyło tylko jedno z nich.

Budynek został zbudowany po kosztach

Kobieta wraz z trójką dzieci mieszkała w nowo wybudowanym domu na działkach przy ul. Kadetów w Gdańsku Matarni. Budynek zbudowano po kosztach – został wykonany z płyt. 4-osobowa rodzina wprowadziła się do niego w czerwcu ubiegłego roku z nadzieją, że będzie to miejsce, w którym będą mogli czuć się szczęśliwie, a przede wszystkim bezpiecznie. Niestety, prawda okazała się być zupełnie inna.

KM PSP Gdańsk / Straż Pożarna

KM PSP Gdańsk / Straż Pożarna

Dramat rozegrał się ponad rok później

To był dzień jak każdy inny. 29 września bieżącego roku 35-latka położyła swoich dwóch synków do łóżek, które znajdowały się na poddaszu. Kobieta wraz z córeczką spała w innym pokoju. Kiedy rozpoczął się koszmar i walka o życie, cała okolica jeszcze spała. Nie inaczej było w przypadku Justyny i jej małych pociech.

To był wieczór jak co dzień, chłopcy poszli spać do swoich pokojów, nic szczególnego się nie wydarzyło, nie przeczuwałam, że widzę ich po raz ostatni… 

„Wstałam otworzyłam drzwi pokoju, a tam buchały płomienie”

Kobietę obudziła jasność bijąca z przedpokoju. Początkowo myślała, że coś obudziło małego Olafka, ponieważ dwie noce temu przestraszył się pająka, przez co nie sypiał najlepiej. Kiedy otworzyła drzwi, w jej oczach dosłownie stanęły łzy.

Wstałam otworzyłam drzwi pokoju, a tam buchały płomienie, chwyciłam Ineczkę, która spała w łóżeczku, wychyliłam się przez okno i zrzuciłam ją na ziemię, chciałam jeszcze wrócić po chłopców, ale jak się odwróciłam to płomienie wdzierały się do mojego pokoju, odcięły mi do nich drogę – wspomina z płaczem Justyna

Poddasze, na którym znajdowali się chłopcy, spłonęło błyskawicznie. Olaf i Natan nie mieli więc najmniejszych szans na przeżycie.

„Gdyby nie Inka nie miałabym po co żyć”

Nigdy nie daruję sobie, że nie udało mi się uratować moich synków. Może gdybym obudziła się wcześniej, może gdybym nie otwierała okna, może… Gdyby nie Inka nie miałabym po co żyć – dodaje zrozpaczona matka

Pogrzeb tragicznie zmarłych chłopców ma odbyć się w przyszłym tygodniu.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Kobieta wraz z dzieckiem trafiła do szpitala

Życiu matki i jej córki nie zagraża niebezpieczeństwo. Obie trafiły do szpitala w Gdańsku. Dziewczynka ma kilka niegroźnych otarć. Stan 35-latki jest gorszy. Kobieta ma poparzone plecy, twarz, rękę i nogę. Wiadomo również, że pod opieką lekarzy zostanie przez co najmniej kolejnych kilka dni, zanim zostanie wypisana ze szpitala.

Jak doszło do tragedii?

Śledczy twierdzą, że wszystkiemu winne jest zwarcie instalacji elektrycznej albo nieszczelny komin. Na chwilę obecną przyczyna nie została jeszcze jednak oficjalnie potwierdzona. Całej sprawie wciąż przygląda się biegły z zakresu pożarnictwa, który ma potwierdzić, co doprowadziło do śmierci dwójki dzieci. Na odpowiedź na to pytanie trzeba będzie poczekać do zakończenia specjalistycznej ekspertyzy.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Rozstanie z mężem

35-latka rozstała się z ojcem dzieci już jakiś czas temu. Mimo przeciwności losu miała dla kogo żyć – maluchy były dla niej całym światem. 11 września Olaf obchodził 8 urodziny i marzył o zostaniu youtuberem. Natan miał skończyć w grudniu 3 latka. Jak twierdzi kobieta, maluch był „żywym srebrem”. Dzisiaj przy kobiecie pozostała już tylko 18-miesięczna Inka – oczko w głowie mamy, która na chwilę obecną jest dla niej wszystkim.

Niezbędna jest pomoc

35-letnia mama i jej córka na chwilę obecną nie mają dokąd wrócić. Przyjaciele zrozpaczonej kobiety uruchomili już zbiórkę pieniędzy. Pieniędzy, które mają zostać przeznaczone na odbudowę domu Justyny. Wierzą, że los 35-latki nie będzie ludziom obojętny i znajdą się chętni, którzy wyciągną do niej pomocną dłoń. Mieli rację. Historia matki, której życie wywróciło się do góry nogami, poruszyła wiele serc. Na chwilę obecną zebrano już ponad 110 tys. złotych z zaplanowanych 150 tys. 

Dysfunkcja małej Inki i zbiórka pieniędzy

Utrata synów i domu to nie jedyne problemu, z którymi boryka się Justyna. Okazuje się, że jej córka nie słyszy. Dziewczynka straciła słuch tuż po tym, jak zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Na jej rehabilitację niezbędne są pieniądze. Zbiórkę pieniędzy, które zostaną przeznaczone na budowę/naprawę domu i pomoc małej dziewczynce, znajdziesz tutaj. Liczy się każda, nawet najmniejsza pomoc.

Zbiórkę pieniędzy zorganizował także burmistrz Żukowa i prezydent Gdańska. Każdy, kto chce pomóc poszkodowanej matce i jej córce, może wpłacać pieniądze na konto w Bank Millennium S.A  nr: 57 1160 2202 0000 0003 6122 9815 z dopiskiem: dla Pani Justyny Sudomir.

Jak widać ta kobieta przeszła w swoim życiu zdecydowanie zbyt wiele złego, dlatego każda złotówka z pewnością choć trochę ułatwi jej powrót do normalnego funkcjonowania.

Może Cię zainteresować