×

Staruszka zbeształa płaczącego dwulatka i jego matkę. Odpowiedź mamy zawstydziła ją

Kobieta zbeształa płaczącego dwulatka i jego mamę. „Zapanuj pani nad tym dzieciakiem, bo wytrzymać się nie da” – rzuciła zdenerwowana. Jaka była odpowiedź matki?

Staruszka zbeształa płaczącego dwulatka

Każdy rodzic wie, co znaczy spojrzenie pełne dezaprobaty — w sklepie, autobusie, na ulicy. W miejscu publicznym, w którym spokój zakłóca histeryzujące, płaczące dziecko. Zachowanie malucha może wynikać np. ze zmęczenia czy też z chęci zwrócenia na siebie uwagi. Jednak dorośli, którzy muszą słuchać wrzasków i pisków, raczej nie zastanawiają się nad powodami takiego zachowania. Są zniecierpliwieni. W najlepszym razie ograniczają się do rzucania karcących spojrzeń. Czasem jednak pozwalają sobie również na niewybredną uwagę pod adresem sfrustrowanego rodzica…

Taką właśnie sytuację opisał portal Mamadu.pl. Młoda kobieta przyszła do sklepu z synkiem w wieku ok. dwóch lat. Chłopiec marudził, miał czerwoną buzię. Nie chciał siedzieć w wózku, ale gdy mama go z niego wyciągnęła, chłopiec od razu położył się na podłodze. Płakał przy tym i piszczał, zupełnie nie reagując na słowa mamy. Kobieta próbowała uspokoić synka, zapewniając, że zaraz będzie mógł zjeść loda i pójdą do domu. Chłopiec nie dał się przekonać. Tymczasem klienci sklepu zaczęli okazywać coraz większe niezadowolenie. Patrzyli na dziecko i jego matkę z dezaprobatą. W końcu starsza kobieta zdecydowała się powiedzieć na głos coś, co pewnie myślała większość świadków tej sceny.

Zapanuj pani nad tym dzieciakiem, bo wytrzymać się nie da

— rzuciła kobieta. A że matka zignorowała tę kąśliwą uwagę, starsza pani powtórzyła:

Niech on wreszcie przestanie się drzeć!

Tego było już za wiele.

Co odpowiedziała matka?

W takich sytuacjach rodzice zazwyczaj obierają dwie metody: albo przepraszają i kulą się pod spojrzeniami innych, albo próbują się bronić. Młoda kobieta nie chciała już słuchać przykrych komentarzy.

Przestań się drzeć kobieto, bo straszysz mi dziecko

—  powiedziała.

Gorąco pani? Jest pani zmęczona i rozdrażniona? Świetnie, jemu też

— dodała, nie czekając na odpowiedź ze strony starszej klientki.

Zapadła cisza. Już żaden z klientów sklepu się nie odzywał. Za to młoda mama nie zamierzała dłużej milczeć.

Dziecko wstało rano, było cały dzień w żłobku, na dworze jest skwar, który nie pozwolił mu zasnąć w czasie leżakowania. Teraz, zamiast odpoczywać w domu, musi spędzić czas tutaj, w hałasie i mieszance zapachów, bo coś musimy jeść, a jesteśmy tylko we dwoje i nie mam go z kim zostawić. Więc pani wybaczy, że nie jest najszczęśliwszy na świecie, że się złości i przeszkadza pani w zakupach, ale wydaje mi się, że płacimy takimi samymi pieniędzmi, co oznacza, że zarówno pani, jak i mój syn jesteście klientami sklepu i macie prawo tu być. Wyobrażam sobie, że pani wolałaby, żeby Kubuś się śmiał, ale akurat nie ma z czego (…) To jest, proszę pani, dziecko i ma prawo wyrażać swoje emocje (…)

– wyrzuciła z siebie kobieta.

Starsza pani nie odpowiedziała i odeszła w głąb sklepu. Chłopiec wtulił się w mamę.

A jak my zachowalibyśmy się w podobnej sytuacji? Często dopada nas rozdrażnienie, przemęczenie, zniecierpliwienie. Ale wszystkim nam żyłoby się lepiej, gdybyśmy byli dla siebie choć trochę życzliwsi. I wstrzymali się z osądami.

Źródła: mamadu.pl
Fotografie: Imgur (miniatura wpisu), Imgur

Może Cię zainteresować