Sprzedawał wodę po ugotowanych parówkach. Okłamywał ludzi, że jest bardzo zdrowa
Niektórzy nie lubią sprzedawać, inni nie mają z tym problemu, a jeszcze inni sprzedaliby drugiemu człowiekowi dosłownie wszystko i to bez względu na to, czy dany produkt faktycznie spełni oczekiwania drugiej osoby. Do tych ostatnich zalicza się z pewnością Douglas Bevans, który wpadł na wyjątkowo kontrowersyjny pomysł zarobienia pieniędzy. Otóż na festiwalu Car Free Day w Vancouver postanowił oferować… pozostałą po ugotowaniu parówek wodę! Choć wydawać by się to mogło całkowicie absurdalne, chciał w ten sposób sprawdzić, jak bardzo ludzie są podatni na działania marketingowców, których argumenty logicznie rzecz biorąc nie mają nic wspólnego z prawdą.
Marketing to podstawa
Zanim Douglas przystąpił do oferowania wody z parówek, bardzo dobrze przygotował się pod względem marketingowym. Wiedział, że musi dotrzeć do ludzi za pomocą języka korzyści przedstawiając zalety z picia „magicznego płynu”. Za pomocą reklam ustawionych na stoisku przekonywał swoich potencjalnych klientów, że tzw. „hot dog water” ma właściwości lecznicze, wspomaga odchudzanie, stymuluje prace mózgu, wpływa korzystnie na nasz wygląd i nawadnia organizm znacznie lepiej niż inne dostępne na rynku płyny. Kiedy natomiast o tym wszystkim opowiadał, był bardzo pewny siebie, a tym samym wzbudzał ogromną chęć posiadania tej wody. Takich wyników eksperymentu się jednak nie spodziewał!
Never thought a day will come when they will sell #UNFILTERED #water in fancy bottles for $38 and that too with a hot dog!! #smh it was all a marketing stunt in #Vancouver annual Car Free Day festival. #WASH https://t.co/8pBAhfaqBA pic.twitter.com/2kyYHp4jXI
— Paki Faloda (@PakiFaloda) 22 czerwca 2018
„Certyfikowana” woda
Aby to nie były tylko puste słowa, właściwości wody były potwierdzone przez dr Cynthię Dringus, dietetyk nagrodzoną Noblem, która w rzeczywistości nigdy nie istniała. To ona miała nazwać sprzedawany produkt „wodą po parówkach nową wodą kokosową”. Hasło i sam certyfikat wzbudził ogromne zainteresowanie przechodniów, a co za tym idzie, fikcyjne potwierdzenie jakości sprawdziło się lepiej, niż można było się tego spodziewać.
Koszt butelki
Douglas zaledwie w ciągu kilku godzin sprzedał ponad 60 litrów Hot Dog Water. Na szczególną uwagę w tym przypadku zasługuje również fakt, że jedna butelka płynu kosztowała… 37,99 dolarów, a wiec około 140 złotych! To bardzo dużo zważywszy na fakt, że właściwości płynu nie miały nic wspólnego z rzeczywistością, ale jak widać odpowiedni marketing potrafi zdziałać cuda. A Ty skusiłbyś się na taką wodę, gdybyś tylko usłyszał, jak wiele korzyści może przynieść Twojemu organizmowi?
To tylko eksperyment
Douglas chciał być jednak fair wobec swoich klientów, dlatego na etykiecie wody bardzo drobnym druczkiem napisał, że akcja z Hot Dog Water to jedynie eksperyment, który ma na celu pokazać, że nie można bezwzględnie wierzyć w reklamy produktów, które zalewają nas dzisiaj z każdej strony. Każdy powinien kierować się własnym rozumem, a nie tym, co próbują nam wcisnąć producenci, bo nie zawsze ma to cokolwiek wspólnego z prawdą.
Wielu ludzi dba o zdrowie i chce się zdrowo odżywiać, co chętnie wykorzystują marketingowcy. Często wciskają klientom drogie produkty o rzekomo wyjątkowych właściwościach, chociaż tak naprawdę nie ma żadnych dowodów na ich cudowne działania – tłumaczył mężczyzna
Inne produkty
Woda z parówek to nie jedyny produkt, który oferował Bevans podczas trwania festiwalu w Vancouver. Idąc za ciosem oprócz wody oferował również swoim klientom balsam do ust, zapach do ciała czy spray do wdychania. Oczywiście wszystkie te produkty były oparte na bazie Hot Dog Water, której wspaniałe właściwości niejednokrotnie podkreślał.
Zarobek
Douglas wiedział, że ludzie są podatni na marketing. Nie spodziewał się jednak, że aż tak! Kolejki do stoiska z Hot Dog Water nie było końca, a kasa pomysłodawcy błyskawicznie się zapełniała. Mężczyzna w ciągu zaledwie kilku godzin zarobił na swoich produktach około 2,5 tysiąca dolarów, a więc niespełna 10 tysięcy złotych. Oczywiście cała akcja wiązała się również ze sporymi kosztami. Banery, butelki i etykiety to koszt około 1,2 tysiąca dolarów (prawie 4,5 tysiąca złotych). Kwotę, która została zarobiona z przeprowadzonej akcji, Douglas postanowił przeznaczyć na cele charytatywne.
Wyrzucanie pieniędzy w błoto
Douglas postanowił wykorzystać trend na „bycie fit” i w tym celu przygotował coś, co przyciągało klientów, mimo że przedstawiane właściwości produktu nie miały kompletnie nic wspólnego z rzeczywistością. Tego typu produktów jest na dzisiejszym rynku naprawdę sporo, dlatego należy mieć się na baczności.
Nie dajmy się oszukać, bo chyba nikt z nas nie chce wyrzucać pieniędzy w błoto.