Lekarze podjęli decyzję i odłączyli 3-latka od aparatury. Za śmierć odpowiada ojczym Tomka
13 listopada 2017 roku do szpitala w Kwidzynie trafił 3-letni Tomuś. Chłopiec był nieprzytomny, nie reagował na żadne bodźce zewnętrzne, a na jego ciele było pełno zasinień. Jakby tego było mało, oba przedramiona dziecka był połamane, a centralny układ nerwowy nie funkcjonował. Niestety, mimo starań lekarzy życia 3-latka nie udało się uratować. Ostatecznie zwołana komisja podjęła decyzję o odłączeniu dziecka od aparatury.
31-letni ojczym Tomusia, który zadzwonił na pogotowie, twierdził, że chłopiec wypadł mu z rąk podczas zmiany pieluszki
Taki przebieg zdarzeń wydawał się jednak mało wiarygodny dla służb prawa. Policjanci w konsekwencji zatrzymali 32-letniego ojczyma, Radosława, i matkę tragicznie zmarłego Tomusia, Andżelikę, która była wówczas w kolejnej ciąży.
Proces w sprawie ojczyma i matki dziecka
Teraz ruszył proces w sprawie oskarżonego o spowodowanie śmierci dziecka mężczyzny, któremu postawiono szereg zarzutów. jeden z nich dotyczył właśnie zabójstwa 3-letniego chłopca. Inny z kolei znęcania się nad jego rodzeństwem, co również wykazali śledczy. Po tragedii sześcioro rodzeństwa zmarłego Tomusia w wieku od 5 do 12 lat trafiło do ośrodka opiekuńczego, gdzie mogą czuć się bezpieczne. Radosławowi grozi dożywocie.
W nieco innej sytuacji została postawiona matka Tomusia, Andżelika. Kobieta usłyszała zarzut zaniechania, co naraziło jej dziecko na bezpośrednio zagrożenie, a w konsekwencji utratę życia. Matce zmarłego 3-latka grozi do 15 lat pozbawienia wolności.
Najgorsze jest w tym wszystkim jednak to, że bez względu na wyrok, nic już nie zwróci życia małemu Tomusiowi ?