×

Śmierć dziecka w nagrzanym samochodzie. Wstrząsające relacje świadków

Śmierć dziecka w nagrzanym samochodzie. Onet dotarł do świadków dramatycznego zdarzenia, które rozegrało się w Szczecinie. Ich relacja jest wstrząsająca. Trudno wyobrazić sobie cierpienie rodziców małego Szymonka. Chłopiec miał zaledwie półtora roku.

Śmierć dziecka w nagrzanym samochodzie

O tej sprawie informowaliśmy wczoraj. 38-letnia matka zawiozła starsze dziecko do przedszkola. Później pojechała do pracy i tam zostawiła samochód. Przed godz. 17 kobieta odebrała z przedszkola starsze dziecko, a następnie pojechała do żłobka po młodszego synka. Tam usłyszała, że w tym dniu nie przywiozła Szymonka do placówki.

Gdy 38-latka wróciła do samochodu, zauważyła, że na tylnym siedzeniu pasażera znajduje się jej synek. Chłopiec nie dawał oznak życia. Mimo podjętej reanimacji, Szymonek zmarł. Chłopiec miał zaledwie półtora roku.

Onet dotarł do świadków dramatu, który rozgrywał się przed jednym ze żłobków w Szczecinie. Ich relacja łamie serce…

„Tego krzyku nie zapomnę do końca życia”

Portal rozmawiał z kobietą, która pracuje niedaleko żłobka. Z jej słów wynika, że nikt nie wierzy w to, by 38-latka mogła celowo skrzywdzić swoje dziecko.

Być może miała jakieś problemy. Może w pracy coś się wydarzyło. Trudno to zrozumieć, ale tu chyba zawiniło zabieganie. Nikt tu nie wierzy, że zrobiła to celowo. To dobra kobieta. Wszyscy w okolicy widzieli, że z wielką miłością traktowała te dzieci

– opowiada.

Gdy 38-latka chciała odebrać synka ze żłobka i usłyszała, że tego dnia w ogóle go tam nie zostawiła, zaczęła panikować.

Tego krzyku nie zapomnę do końca życia. To był wrzask rozpaczy. Powtarzała w kółko „co ja zrobiłam, moje dziecko”

– relacjonuje jeden ze świadków.

Pierwsza karetka przyjechała do Szymonka. Życie dziecka próbowano ratować przez około godzinę. Jeden z medyków stwierdził, że była to najtrudniejsza akcja w jego życiu.

Druga karetka przyjechała do matki chłopca. Kobieta była w fatalnym stanie.

To było coś strasznego. Na miejsce przybiegł ojciec. Kiedy zabrali kobietę do karetki, padł i zaczął walić głową w ziemię. To, co tu się wydarzyło, jest dramatem dla całej tej rodziny. Oni już ponieśli najwyższą możliwą karę

– czytamy na portalu Onet.pl.

Ci, którzy znali rodzinę, podkreślają, że kobieta troszczyła się o swoje dzieci i darzyła je miłością.

W sieci pojawiło się wiele komentarzy. Niektóre są pełne empatii, w innych ludzie piszą, że nie rozumieją, jak można zapomnieć o własnym dziecku.

Ta dramatyczna historia powinna być jednak lekcją dla nas wszystkich. Jesteśmy wiecznie zabiegani, zamyśleni, zestresowani. Skupiamy się głównie na sobie. Czy na pewno mamy prawo oceniać matkę, która w tak dramatycznych okolicznościach przyczyniła się do śmierci własnego synka? Ona już poniosła karę i będzie ją ponosić do końca życia.

Śledczym wciąż nie udało się przesłuchać kobiety. Nie pozwala na to jej stan psychiczny. Ciało dziecka zabezpieczono do sekcji, która ma wykazać przyczynę śmierci.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Fotografie: Freepik (miniatura wpisu), Freepik

Może Cię zainteresować