×

Tata skatowanej na śmierć 4-latki z Łodzi wyznaje prawdę o swojej rodzinie. Dziewczynka mogła żyć

Niedawno pisaliśmy o ciężarnej matce z Łodzi, która przyszła na pogotowie ze skatowaną córką na rękach. Z tego, co udało się ustalić policji, dziewczynka była bita i trwało to od jakiegoś czasu. Reporterzy programu Uwaga ze stacji TVN dotarli do ojca dziewczynki.

Ich życie nie było przepełnione luksusem, ale na początku panu Grzegorzowi wydawało się, że niczego więcej do szczęścia im nie potrzeba. Kochali się i nawet nie przeszkadzało to, że gdy się poznali to kobieta była w ciąży z innym mężczyzną. Uznał Oliwię i czuł się tak, jakby to była jego własna córką.

Później na świat przyszła druga córka pary – Wiktoria. Niestety z biegiem czasu coś zaczęło się psuć. 27-latka zaczęła nawiązywać znajomości z mężczyznami w sieci. Nie kryła się z tym…

27-latka nie miała zamiaru rezygnować ze swojego nowego życia. Nie tylko zaczęła pisać z mężczyznami, ale posunęło się o krok dalej – jeździła do nich, zabierając ze sobą dziewczynki.

Siedziała cały czas w telefonie. Pisała tylko z facetami, nawet starszymi ode mnie. W pewnym momencie przestała zajmować się dziećmi. Przyprowadzała kochanków do domu… Żaden facet by tego nie wytrzymał.

Słyszałem wszystko, co robią za ścianą… Powiedziała mi przed rozwodem, że jest młoda i się musi wyszaleć. W sądzie powiedziała, że jest między nami za duża różnica wieku, bo ona ma 27 lat, a ja 42. Nie chciała mi zostawić Oliwii, bo mówiła, że to nie moje dziecko. Ale ja tak chciałam, bo to było i moje dziecko. Gdybym był stanowczy, to do dziś by żyła…

Jak dalej podaje stacja telewizyjna TVN, Joanna dwa miesiące temu wyprowadziła się od pana Grzegorza i zamieszkała z nowym kochankiem. Dziecko zostawiała pod opieką konkubenta. Niestety, jak już wiemy, zakończyło się to tragicznie…

27-latka udała się na pogotowie z 4-letnią córką na rękach. Powiedziała wówczas, że według jej narzeczonego, córka spadła z huśtawki i nie oddycha od godziny. Niestety prawda szybko wyszła na jaw… Dziewczynka nie żyła już od kilku godzin, a przyczyną nie był upadek z huśtawki. Edyta Wcisło, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, przyznaje, że dziewczynka była skatowana. Nie było mowy o żadnym losowym wypadku. Dziecko było regularnie bite.

To, co zobaczyli lekarze i pielęgniarki… To na pewno zostanie w ich pamięci na bardzo długo.

Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, jak okrutnie była traktowana 4-latka. Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi, mówi, że dziecko było ofiarą drastycznej przemocy od kilkunastu dni przed śmiercią i bardzo cierpiało.

Matce grozi do 5 lat więzienia, a jeśli chodzi o konkubenta, który dopuścił się tego brutalnego czynu, prokurator będzie domagał się dożywocia. Oskarżono go o zabójstwo i znęcenie się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyznę broni jego matka i siostra.

Podejrzany przyznał się do tego, że zdarzało mu się bić 4-latkę, gdy płakała, ponieważ jej łzy doprowadzało go do szału i nie mógł dłużej tego słuchać. W dniu, kiedy doszło do tragedii, sytuacja się powtórzyła. Mężczyzna bił Oliwię, a gdy dziecko się nie uspokoiło, rzucił nią w drewniane szafki. Gdy straciła przytomność, nie przestawał wymierzać ciosów. Prokurator przyznaje, że ciężko doszukiwać się jakichkolwiek emocji, zarówno u matki jak i u konkubenta.

Gdybym mógł cofnąć czas, ograniczyłbym jej prawa rodzicielskie do Oliwii i moja córka żyłaby do dziś. Całe życie było przed nią. Nawet nie nauczyła się pisać ani czytać. Ona w ogóle o nią nie dbała…

Może Cię zainteresować