×

Siostrzeniec Mateusza Morawieckiego stanie przed sądem! Nękają go za poglądy?

Franek Broda to siostrzeniec Mateusza Morawieckiego, który ma radykalnie inne poglądy od swojego wujka. Przez swoje poparcie stanie przed sądem.

Obszerny wywiad z Frankiem Brodą w Gazecie Wyborczej

Karolina Kozakiewicz z Gazety Wyborczej przeprowadziła wywiad z siostrzeńcem Mateusza Morawieckiego. Franek Broda już w wieku 15 lat zainteresował się polityką, choć wcześniej ją nienawidził. Nie jest zaskoczeniem, że dołączył do młodzieżówki PiS-u:

U mnie w domu cały czas się o niej rozmawiało. Na początku nienawidziłem polityki, bo miałem jej po prostu dość. Jakiś czas później zacząłem się angażować w te rozmowy, zacząłem obserwować media. W wieku 15 lat dołączyłem do młodzieżówki PiS-u, ale z czasem przekonałem się, że to nie jest miejsce dla mnie.

17-latek deklaruje się jako… homoseksualista. Zaznaczył, że nikt z powodu jego orientacji nie przyczepiał się w młodzieżówce obecnej partii rządzącej:

Nie czułem się wspierany jako osoba LGBT. Natomiast nikt z moją orientacją tam problemu nie miał.

Obecnie Franek Broda jest zaangażowanym działaczem społecznym i stara się wspierać inne osoby homoseksualne w Polsce. Początkowo chciał opuścić Polskę i wyjechać do USA, aby zostać charakteryzatorem. Ostatecznie sytuacja w naszym kraju zmieniła jego plany.

Siostrzeniec Mateusza Morawieckiego stanie przed sądem

Jak sam stwierdził „nie wytrzymał obecnej polityki PiS-u” i postanowił działać. Początkowo wsparcie uzyskiwał z mediów społecznościowych, później dołączył do młodzieżówki Nowoczesnej i zaczął się udzielać publicznie.

Na aresztowanie aktywisty Michała „Margot” Sz. zareagował błyskawicznie, choć jak sam twierdzi „Margot niewinna nie jest”. Jednakże jego zdaniem policja przekroczyła uprawnienia. Udał się razem z czwórką przyjaciół pod pobliski komisariat. Mundurowi jednak uznali ich za nielegalne zgromadzenie:

Niestety, policjanci uznali, że kilku ludzi na spotkaniu jest nielegalnym zgromadzeniem. Bo mieliśmy niewielkie transparenty. Dostaliśmy upomnienie, a potem zostaliśmy wylegitymowani. W międzyczasie prosiłem policjanta, żeby przytoczył mi ustawię, na podstawie której nas legitymują. Stanął na boku, grzebał w telefonie, staliśmy tam 40 minut i nie doczekaliśmy się odpowiedzi.

Był na oficjalnym przesłuchaniu, jednakże nie przyznał się do żadnego przewinienia. Sprawa będzie się dalej toczyć, ale tym razem na sądowej wokandzie.

„Rewolucja może być jedyną opcją”

Franek Broda nie ukrywa, że obecne wydarzenia dotykają w sposób szczególny. Nie dziwią go obecne działania aktywistów i jego zdaniem rewolucja to jedyna opcja w tym wypadku:

[…]Nie jestem fanem rewolucji, ale nie widzę innego wyjścia. Myślę, że w takim momencie wyjdą ludzie, którzy wcześniej się bali i krzykną: „mamy dość”. Ludzie na protestach skandują „idźcie stąd”, ale czy kobieta, którą ktoś próbuje gwałcić, powie „idź sobie”? Nie. Ona krzyknie, zacznie przeklinać, bronić się. Dlatego, że to jest naruszenie jej podstawowych praw. A my jesteśmy w sytuacji, gdzie rząd gwałci nasze prawa i nie można siedzieć cicho. […]

Popiera akcję wieszania flag na pomnikach, ale obawia się ich konsekwencji. W przyszłości chce zostać posłem, a to oznacza, że nie może być karany. Wiele osób oskarża aktywistę, że ten próbuje wybić się na karierze swojego wujka. Ten jednak zdecydowanie temu zaprzecza.

Pragnie kreować karierę za pomocą swoich czynów, nie znajomości.

Źródła: wtv.pl, wroclaw.wyborcza.pl
Fotografie: Twitter, Facebook

Może Cię zainteresować