×

Sara Boruc ma koronawirusa? Zaatakowało ją w ciągu jednej nocy i nie miała siły wstać z łóżka

Sara Boruc ma koronawirusa? Żona Artura Boruca ma takie podejrzenie. Niestety, zarówno w Polsce, jak i w Anglii lekarze nie zgodzili się zrobić jej testu na obecność wirusa w organizmie.

Koronawirus w Polsce

Podczas, gdy w Chinach powoli wygasa pandemia koronawirusa, w Polsce obserwowany jest ciągły wzrost ilości zakażeń. Polacy masowo wykupują żywność w obawie przed zamknięciem sklepów lub ewentualną koniecznością odbywania kwarantanny.

Dziś rano Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 7 kolejnych przypadkach koronawirusa w Polsce. Oznacza to, że liczba zarażonych w naszym kraju wynosi już 58. Ministerstwo Zdrowia opracowało nawet listę 19 szpitali, które wkrótce zostaną przekształcone w zakaźne. Od poniedziałku będą one w gotowości na przyjmowanie chorych, zarażonych koronawirusem.

Choroba dotyczy wszystkich bez wyjątku, o czym miała okazję przekonać się Sara Boruc. Kobieta w czwartkowe popołudnie opublikowała na Instagramie relację, w której podzieliła się z fanami swoimi obawami. Jest przekonana, że mogła paść ofiarą epidemii.

Sara Boruc ma koronawirusa?

Żona słynnego bramkarza żali się, że ani polska, ani brytyjska służba zdrowia nie wyraziła chęci udzielenia jej pomocy. Narzeka, że pomimo faktu, że wystąpiły u niej wszystkie symptomy koronawirusa, to jednak nie zlecono wykonania testu.

Ja jestem dzisiaj szósty dzień chora. Odzyskałam głos, wreszcie minęła mi gorączka, a oprócz tego miałam wszystkie objawy, o których piszą, więc mega się zestresowałam. Miałam duszności, miałam kaszel, miałam katar, wszystko jak opisują. Natomiast jak poszłam się zbadać w Polsce, to pytali się, czy podróżowałam do krajów wysokiego ryzyka, czy miałam kontakt z takimi osobami, a ja nie podróżowałam w te kraje, ani nie miałam kontaktu z takimi ludźmi, więc nie kwalifikuję się do testu.

Postawa Sary Boruc, która po odmowie wykonania testu w kraju, wyjechała do Anglii, aby tam poddać się badaniom jest skandaliczna. W ostatnim czasie mówi się tak wiele o tym, że osoby podejrzewające u siebie zakażenie powinny zrezygnować z podróży i przebywania w dużych skupiskach ludzkich, że publiczne przyznanie się znanej osoby do popełniania tak drastycznych błędów jest nie do wybaczenia.

Jak opowiada w InstaStory:

Podobnie jest w Anglii. Wróciłam do Anglii i zadzwoniłam na numer, na który się dzwoni, okazało się, że to automatyczny twór totalnie, odpowiadasz na pytania, wciskasz guziki, jeśli nie byłeś w tych krajach i nie miałeś styczności z ludźmi, którzy byli, to nie kwalifikujesz się do testu.

Czy Sara Boruc zdaje sobie sprawę, że przez takie zachowanie naraziła ogromną ilość osób na potencjalne ryzyko zakażenia?

Promowanie się dzięki chorobie

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Sara Boruc usiłuje wzbudzić zainteresowanie swoją osobą dzięki dzieleniu się wiadomościami o potencjalnym zachorowaniu.

Siedzę sobie w domu, zaraziłam męża już. Fakt taki, że dzieci nie zarażają się i moje dzieci są totalnie zdrowie. Mała ma odrobinę katarek, ale to jest nic w porównaniu do tego, jak ja się czułam, jakie ja miałam objawy. Zaatakowało mnie to w jedną noc. W jedną noc dostałam ogromnego bólu gardła, kataru, mega gorączki i po prostu nie miałam siły wstać z łóżka, więc dlatego się wystraszyłam. Nie wiem jak wy, ja zazwyczaj jak choruję, to mam każdy z tych objawów po kolei, albo mnie najpierw boli gardło, albo mam najpierw katar, a tu wszystko pojawiło się w jedną noc. Najpierw dostałam kaszel i gorączka mi się utrzymywała przez chyba cztery dni taka 38,5. Generalnie nic mi nie pomagało, cały czas czułam się fatalnie.

Boruc przyznała, że nie ma pewności, że to właśnie koronawirus jest odpowiedzialny za jej chorobę. Niemniej jednak, ma co do tego uzasadnione przypuszczenia. Mimo to poszła do szpitala, gdzie ostatecznie zrezygnowała z czekania w kolejce i zdecydowała się na prywatną wizytę u lekarza.

Nie mówię, że jestem pewna, że mam koronawirusa i tak dalej, na pewno krążą jakieś choróbska i to był wirus, bo byłam u lekarza się zbadać (…). To znaczy najpierw byłam w szpitalu, skierowali mnie do zakaźnego, natomiast tam była kolejka typu 15 osób chyba i powiedzieli, że mogę poczekać na dworze. Więc stwierdziłam, że nie będę się pakować w to skupisko bakterii i wirusów, dlatego pojechałam prywatnie zbadać się do lekarza z nadzieją, że mi przepisze jakiś antybiotyk, że to jest jakieś typowe zakażenie bakteryjne. Natomiast powiedział, że nie i dał mi jakieś wskazówki, jak o siebie dbać i na co uważać.

Przypominamy, że w przypadku podejrzenia zakażenia koronawirusem należy powstrzymać się od wizyty w przychodni lub zgłoszenia na SOR. Trzeba przyjść do szpitalnego oddziału zakaźnego lub zadzwonić na specjalną, całodobową infolinię NFZ.

Fotografie: Instagram (miniatura wpisu), Instagram

Może Cię zainteresować