Porzucił wypożyczone auto na plaży we Władysławowie. „Zostawił włączony silnik”
Ten kierowca z impetem wkroczył w wakacyjny okres. Plażowicze z Władysławowa przecierali oczy ze zdumienia, gdy zobaczyli samochód porzucony na plaży. Pojazd nie miał nawet wyłączonego silnika.
Samochód porzucony na plaży
Pracownicy firmy Panek otrzymali dziwny telefon. Gdy głos w słuchawce poinformował, że Toyota Yaris wypożyczona z ich firmy stoi na plaży, pomyśleli, że to żart. Ale zmienili zdanie, gdy sprawdzili lokalizację pojazdu.
Parking na plaży? Nie, po prostu kierowcę , który wypożyczył „Auto na minuty” już 1 lipca poniósł wakacyjny klimat. Może miało być romantycznie – wschód słońca obserwowany w towarzystwie Toyoty Yaris. A wyszło… jak zwykle. Kierowca-romantyk zapewnił sobie wątpliwą sławę w całej Polsce. Być może plażowicze z Władysławowa uznaliby, że to dość osobliwa forma reklamy, ale samochód miał… włączony silnik.
Wjazd na plażę jest zabroniony, a kierowca najwyraźniej zapomniał, że w tej sytuacji firma bez większych trudności ustali dane sprawcy.
Wiemy, że wakacje się dopiero zaczęły, a każdy jest spragniony opalania i chłodnej kąpieli w Bałtyku… Ale żeby wjeżdżać Pankiem między turystów na plażę we Władysławowie to chyba lekka przesada, nie [pisownia oryginalna – red.]
– czytamy w poście firmy Panek.
Okazuje się, że firma odnotowuje tysiące podobnych przypadków. Ale ułańska fantazja kierowcy z Władysławowa zasłużyła na osobny post.
Klient nie uniknie konsekwencji
Firma Panek zaangażowała specjalistów, którzy przybyli Toyocie na ratunek i wyciągnęli zakopany w piasku pojazd.
Na miejscu nasi pracownicy wezwali specjalną firmę, która wyciągnęła ciągnikiem naszą zakopaną gwiazdę
– czytamy w poście.
Pechowy klient, który pomylił Rajd Dakar z plażą we Władysławowie, nie uniknie konsekwencji.
Klient zostanie oczywiście obciążony kwotą wyciągania auta, karą złamania regulaminu oraz otrzyma prezent od policji.
– dowiadujemy się z postu.
W komentarzach na Facebooku nie brak zdjęć, na których uwieczniono podobne sytuacje. Posypały się także negatywne komentarze.
Bo Polacy nie szanują cudzej własności i nie dorośli do takich rzeczy jak wynajem auta na appkę
Szkoda ze swoim autem tak nie zrobił. Brak słów na kretynów
Mam pewną hipoteze tylko #PanekcarSharing musi podpowiedzieć czy idzie w dobrym kierunku. Jeśli było to w godzinnach rannych to napewno był to jakiś „Janusz” z parawanem i chciał być poprostu pierwszy na plaży. Jak dojechał to jakaś „Grażyna” już się rozkładała to pobiegł zająć dobrą miejscówke. Dlatego nie zgasił silnika [pisownia oryginalna – red.]
– czytamy.
Cóż, my będziemy się trzymać hipotezy o kierowcy-romantyku, spragnionym kąpieli o wschodzie słońca.