×

„Każdego dnia dotykam i wycieram męskie przyrodzenia”. Paulina opisuje wady swojej pracy

Wykonywanie niektórych zawodów jest trudniejsze od innych. Wszystko dlatego, że „pracę przynosimy do domu”. Czytając te zdania na pewno nie przyszedł Wam jednak do głowy zawód salowej, prawda? A jednak okazuje się, w jego przypadku też tak może być – dlaczego? Tego dowiecie się z listu, jaki Paulina napisała do redakcji portalu papilot.pl

Wykonuję jeden z najbardziej niedocenianych zawodów. Bez osób takich jak ja byłoby naprawdę ciężko. Jesteśmy od czarnej roboty, którą trzeba wykonać. Chociaż nie udało mi się zrealizować marzenia, żeby zostać pielęgniarką albo lekarzem, postanowiłam jednak robić coś w tym kierunku. Tak trafiłam do szpitala, gdzie pracuję jako salowa.

Zajęcie niezbyt prestiżowe i kiepsko płatne, ale uczące wiele cierpliwości. Trzeba mieć w sobie poczucie misji, żeby przewijać pacjentów, opróżniać baseny i kaczki, myć ludzi osłabionych chorobą, wyrzucać zakrwawione opatrunki i tak dalej. Brzmi jak koszmar, ale ja naprawdę to kocham. Wracam do domu spełniona, bo mogłam być dla kogoś wsparciem.

I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie jedna kwestia, która nie daje mi spokoju. Chodzi mi o ludzką nagość

Zdecydowanie łatwiej pracuje mi się z pacjentkami. Wiadomo, że kobiety są różne, ale jakoś do tego przywykłam. Damskie ciało nie musi mi się podobać. Gorzej z mężczyznami. Nie zrozumcie mnie źle, ale jako dziewczyna, która lubi chłopaków – takie widoki niezbyt dobrze na mnie działają. Mam na myśli oczywiście kwestie intymne.

Każdego dnia oglądam, dotykam i wycieram męskie przyrodzenia. Z jednej strony wykonuję to mechanicznie i staram się nie skupiać na szczegółach. Z drugiej – to cały czas siedzi gdzieś z tyłu głowy. Te obrazy wracają w najmniej oczekiwanym momencie. Choćby wtedy, kiedy mój partner ma ochotę na czułości.

Ostatnio doszłam do wniosku, że praca bardzo negatywnie wpływa na nasze życie intymne. Zmieniłam się pod tym względem

Kiedyś miałam spory temperament, wieczną ochotę i upajałam się widokiem mojego kochanego faceta. Po dyżurze w szpitalu jestem dosłownie zmęczona „tymi sprawami”. Wiadomo, że w pracy to nie ma żadnego podtekstu, ale jak się naoglądasz niezbyt estetycznych rzeczy, to potem rzutuje na wszystko.

Męskie ciało zawsze postrzegałam jako coś pięknego i fascynującego. Dzięki moim pacjentom zweryfikowałam ten pogląd. Niemal codziennie obcuję z zarośniętymi łonami, dziwnymi przebarwieniami, zaniedbaną higieną. Wtedy przymykam na to oczy, ale po godzinach nabieram wręcz obrzydzenia.

Przekłada się to na moje libido, a raczej jego brak. Z rozmów z koleżankami wiem, że to częsta przypadłość

Trudno tak się nagle przestawić. Obcujesz z takimi rzeczami, widokami i zapachami przez np. 12 godzin zmiany, potem wracasz do domu i masz zapomnieć. Cieszyć się partnerem. Ja coraz mniej to potrafię. On jest na szczęście bardzo wyrozumiały, ale czasami zdarza mu się myśleć „tym na dole”, a nie mózgiem. Obraża się, wypomina, wieszczy czarne scenariusze na temat naszej wspólnej przyszłości.

Mam wrażenie, że ta praca bardzo rozwija mnie wewnętrznie, ale niszczy wszystko, co udało mi się zbudować prywatnie. Kiedyś mogliśmy robić to bez przerwy, a teraz jestem tą stereotypową nudną żoną, którą ciągle boli głowa. Próbuję mu to tłumaczyć, jednak hormony wygrywają czasem z wrażliwością.

Nie wiem, czy kiedyś to pogodzę. Coraz poważniej zastanawiam się nad zmianą pracy. Tylko na jaką? Ja naprawdę kocham to, co robię.

Paulina

Może Cię zainteresować