×

Rosja oskarża Polskę o prace nad bronią biologiczną. Polska uczelnia odpowiada

Rosja oskarża Polskę o prace nad bronią biologiczną. Tamtejsze media informują, że polscy naukowcy współpracują w tym kierunku z Amerykanami. Do sprawy odniosła się już polska uczelnia z Torunia.

Rosja oskarża Polskę o prace nad bronią biologiczną

Rosyjska propaganda nie ma końca, a co jakiś czas otrzymujemy tego kolejne dowody. Jeszcze niedawno propagandyści Putina grozili bombą atomową… Wielkiej Brytanii. Teraz Rosjanie oskarżają Polskę o realizację projektów wojskowo-biologicznych w Ukrainie.

Generał Igor Kiriłłow z rosyjskiego Ministerstwa Obrony uważa, że firmy Pfizer i Moderna, które dały się poznać światu z produkcji szczepionek przeciw COVID-19, były zaangażowane w amerykańskie działania wojskowe i biologiczne w Ukrainie. Za inicjatora „ukraińskiego programu biologicznego” Moskwa uważa byłego prezydenta Baracka Obamę, który w 2005 roku zawarł z Ukrainą umowę o partnerstwie. Celem umowy było uruchomienie na jej terytorium „programów wojskowych i biologicznych. Hillary Clinton miała natomiast „zainicjować przyjęcie amerykańskiej strategii przeciwdziałania zagrożeniom biologicznym i promować legalizację badań o podwójnym zastosowaniu”. Swój udział ma mieć w tym również Joe Biden, który „koordynował działania wykonawców programu wojskowo-biologicznego”.

Podobne zarzuty wobec polityki USA głosił wcześniej były prezydent i premier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miewiediew. Twierdził on, że „w laboratoriach biologicznych Ukraina we współpracy z USA rozwija broń biologiczną”. Podobno w Ukrainie jest ok. 30 laboratoriów biologicznych, które mają pracować dla Pentagonu. Po rozpoczęciu „operacji specjalnej” laboratoria miały zostać zamknięte, a program wywieziony z Ukrainy, aby mógł być dalej realizowany.

Rosja oskarża Polskę o prace nad bronią biologiczną

Jaki udział w tym wszystkim według strony rosyjskiej ma mieć Polska? Otóż generał Igor Kiriłłow oskarża Niemcy i Polskę o realizację projektów wojskowo-biologicznych w Ukrainie. Za ocenę badań zagrożenia epidemiologicznego i rozprzestrzeniania się wirusa wścieklizny za naszą wschodnią granicą ma odpowiadać „Polski Instytut Medycyny Weterynaryjnej”. Zaliczył w ten sposób niemałą wpadkę, bowiem instytut o takiej nazwie nie istnieje.

Do zarzutów w rozmowie z radiem RMF.FM odniósł się prof. Jędrzej Jaśkowski z Instytutu Medycyny Weterynaryjnej w Toruniu. Według niego rosyjskie ustalenia to „mieszanka różnych informacji, za którymi stoi niekompetentna osoba”. Oznajmił również, że instytucja, w której pracuje, współpracuje z ukraińską Połtawą, ale nie ma to nic wspólnego z pracą laboratoryjną.

Włączyliśmy się w proces redakcyjny publikacji jednej z pań doktor z Połtawy, która badała poziom przeciwciał w krwi lisów szczepionych przeciwko wściekliźnie (…) To nie są żadne badania laboratoryjne w tym sensie, że dokonuje się oceny wirusa, próbuje się zmieniać jego genom, ingeruje się w jego strukturę.

Źródła: portal.abczdrowie.pl
Fotografie: Instagram (miniatura wpisu), www.instagram.com

Może Cię zainteresować