Relacja z Sylwestra u Kaczyńskiego. Policja musiała rozganiać obywateli
Relacja z Sylwestra u Kaczyńskiego pokazuje, co działo się minionej nocy pod domem prezesa PiS. Na warszawski Żoliborz przybyli obywatele, pragnący przywitać Nowy Rok wspólnie z szefem Prawa i Sprawiedliwości. Nie obyło się bez skandalu.
Akcja protestacyjna
Pomimo apelu Morawieckiego o nieprzemieszczanie się w noc sylwestrową oraz surowych kar finansowych, które grożą za jego złamanie, nie zabrakło Polaków, pragnących spędzić ostatni dzień 2020 roku pod domem prezesa PiS.
W utworzonym na Facebooku wydarzeniu, chęć uczestnictwa w „Sylwestrze u Kaczora” zadeklarowało kilka tysięcy osób. Zapowiedzi manifestacji brzmiały bardzo obiecująco. Jeden z organizatorów protestu, określający siebie mianem „antysystemowca” ze sporą dozą pewności siebie pisał:
Nikt nas nie sponsoruje, inicjatywa jest oddolna, nie jest powiązana z żadnym strajkiem kobiet, rolników czy przedsiębiorców […] Zamierzamy się bawić, a nie robić rebelię. Chodzi o wyrażenie nieposłuszeństwa obywatelskiego w postaci zabawy.
Ostatecznie jednak, grupa demonstrantów była bardzo mała. Pod budynkiem pojawiło się zdecydowanie więcej policjantów niż obywateli. Funkcjonariusze najpierw legitymowali uczestników manifestacji, a około godz. 20:00 utworzyli kordon i zepchnęli protestujących z chodnika przed domem Jarosława Kaczyńskiego. Po około 45 minutach manifestacja dobiegła końca.
Relacja z Sylwestra u Kaczyńskiego
W opisie wydarzenia na Facebooku można było przeczytać:
Sylwester u Kaczora to spontaniczne wydarzenie mające zapewnić nam Polakom niezapomnianą noc sylwestrową. Organizatorzy zapewniają oświetlenie w postaci migających niebieskich świateł oraz spontaniczne łamanie rąk, pałowanie a dla najbardziej wytrwałych porcja gazu pieprzowego gratis.
Łącznie w okolicy willi prezesa PiS pojawiło się kilka radiowozów i kilkunastu policjantów. Widząc demonstrantów, którzy puszczają głośną muzykę i śpiewają, funkcjonariusze przystąpili do legitymowania zebranych. Jeden z uczestników, trzymając w ręce maskotkę na smyczy, w prowokacyjny sposób mówił do policjantów:
Ja słyszałem, że pan Kaczyński będzie płacił za pewne usługi. Ja przyszedłem zarobić pieniądze, bo jestem bezrobotny.
Z pewnością uczestnicy zgromadzenia musieli być bardzo rozczarowani tym, jak mało osób na nie przyszło. Obecna na miejscu, pani Dorota przyznała, że przejechała aż 500 km, aby uczestniczyć w wydarzeniu, które okazało się… niewypałem.
Nie ma żadnej godziny policyjnej, to są bezprawne wymysły rządzących. Przyszłam tutaj, bo mam sumienie. Jestem Polką i będę walczyć o Polskę wolną. Przyjechałam 500 km z Ostrowa Wielkopolskiego, specjalnie na to wydarzenie.