Rees-Jones to ochroniarz, który jako jedyny przeżył wypadek księżnej Diany
Kochana przez tłumy, odtrącona przez męża, prześladowana przez paparazzich… księżna Diana z początkiem lipca obchodziłaby 61. urodziny. Jej życie brutalnie przerwał wypadek, który na zawsze odmienił życie rodziny królewskiej. Wypadek przeżył tylko jeden człowiek – ochroniarz księżnej Diany. Do dziś jego twarz szpecą blizny.
Ulubienica Brytyjczyków obchodziłaby 61. urodziny
Diana Spencer to wyjątkowa postać w brytyjskiej rodzinie królewskiej. Nazywano ją „królową ludzkich serc”. Brytyjczycy ją kochali, ale księżna nie mogła liczyć na miłość swojego męża – księcia Karola. Ich małżeństwo było pasmem porażek. Piękna Diana wiedziała, że jej mąż podkochuje się w innej kobiecie. W końcu sama rzuciła się w wir romansów. Gdy na świecie pojawili się William i Harry, związek Diany i Karola właściwie już nie istniał. Brak miłości próbowali skrywać pod fasadą pozorów, ale paparazzi dbali o to, by wszelkie tajemnice Diany i Karola prędzej czy później wyszły na jaw.
1 lipca 2022 roku Diana obchodziłaby 61. urodziny, ale świat zapamiętał ją jako piękną 36-latkę. Gdy wsiadła do auta wraz z Dodim Al-Fayedem, próbując uciec przed śledzącymi ją paparazzi, miała właśnie 36 lat. Kilka minut później wydarzyła się tragedia, która wstrząsnęła rodziną Windsorów. Wypadek, do którego doszło 31 sierpnia 1997 roku w Paryżu, przeżył tylko jeden człowiek.
Desperacka ucieczka ulicami Paryża
Był 28 sierpnia 1997 roku. Diana i jej nowy partner Dodi Al-Fayed spędzali romantyczne chwile na jachcie, należącym do miliardera. Lady Di była już rok po rozwodzie z księciem Karolem. Tęskniła jednak za synami i chciała wrócić do Anglii. W końcu uległa namowom nowego partnera i pojechała z nim do Paryża. Swoich synów miała już nigdy nie zobaczyć.
Ostatnie godziny życia księżnej Diany były jedną wielką próbą ucieczki przed żądnymi nowych zdjęć paparazzi. Ci zachowywali się jak horda rozwścieczonych psów. Pędzili za samochodem, którym przemieszczała się Lady Di i jej kochanek. W pogodni za sensacyjnym zdjęciem oślepiali księżną błyskiem kilkudziesięciu aparatów fotograficznych. Dodi zabrał księżną do hotelu Ritz, który należał do jego rodziny. Próbował chronić ukochaną, ale czuł się bezradny. Wtedy zastępca szefa ochrony Ritza Henri Paul wymyślił, że spróbują zmylić paparazzich, tak, by księżna i Dodi mogli opuścić hotel Ritz tylnym wejściem. Niestety, nie udało się przechytrzyć natrętnych fotoreporterów. Gdy Diana Spencer, Dodi, Henri Paul oraz ochroniarz Al-Fayedów, Trevor Rees-Jones opuścili hotel, paparazzi natychmiast ruszyli w pościg.
Ochroniarz księżnej Diany – co się z nim stało?
Chociaż nie ma wątpliwości, że winę za to, co się stało, ponosił pijany kierowca (jak się okazało, Henry Paul był pod wpływem alkoholu), to fotoreporterzy, ich chora pogoń za sensacją i pieniędzmi, przyczynili się do nieszczęścia. Czarny mercedes z Dianą na tylnym siedzeniu wjechał w tunel z prędkością 100 km na godz.
Zginął Henry Paul oraz Dodi Al-Fayed. Księżną Dianę przewieziono do szpitala, ale mimo heroicznej walki lekarzy, jej życia również nie udało się uratować. Gdy doszło do tragedii, paparazzi, zamiast od razu wezwać pomoc, robili zdjęcia.
Trevor Rees-Jones był jedynym, który przeżył tragiczny wypadek. Siedział na przednim fotelu mercedesa, obok pijanego kierowcy. Chociaż jego stan był krytyczny, udało się go uratować.
Rees-Jones pracował dla rodziny Al-Fayed od 1995 roku. Feralnego dnia jechał w czarnym mercedesie, ponieważ miał chronić Dodiego i księżną. Gdy samochód uderzył w jeden ze słupów w tunelu, stan mężczyzny był krytyczny. Doznał ciężkiego urazu mózgu i klatki piersiowej, miał złamane kości twarzy, przez 10 dni przebywał w śpiączce farmakologicznej.
Jego twarz wyglądała, jakby została uderzona patelnią w bajce »Tom i Jerry« – roztrzaskana i spłaszczona
– opowiadała jego matka, której słowa cytuje Onet.
Mężczyzna cierpiał również na demencję, nie pamiętał nic, prócz momentu wsiadania do czarnego mercedesa. Tymczasem wszyscy oczekiwali, że jako jedyny świadek opowie dokładny przebieg zdarzeń.
Dziś Trevor Rees-Jones ma 54 lata i pełni funkcję globalnego szefa ochrony AstraZeneca. Tragiczny wypadek na zawsze odmienił życie mężczyzny. Nie chce wracać do traumatycznych przeżyć, ale o feralnej sierpniowej nocy wciąż przypominają mu blizny na twarzy. Widzi je, ilekroć spojrzy w lustro…